Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia - Juventus. Na tym meczu trzeba było być

Krzysztof Juras
Fot. Karolina Misztal/Polska Press/Dziennik Bałtycki
Jest 28 września 1983 r. Zbliża się godzina 10.25, lekcja języka polskiego w jednej z klas maturalnych V Liceum Ogólnokształcącego w Gdańsku.

- Po przerwie swój referat przedstawi Juras - popłynęło z ust prowadzącej zajęcia nauczycielki.

- Nie przedstawi, pani profesor - odezwałem się nieśmiało.

- Dlaczego? - padło pytanie.

- Bo mnie nie będzie już w szkole - podjąłem dialog z nauczycielką.

- Nie rozumiem, dlaczego? - padło z jej ust.

- Pani profesor, dziś Lechia gra z Juventusem muszę być na tym meczu - odpowiedziałem.

Nagle rozległ się dźwięk dzwonka na przerwę.

Uff, przerwa, pomyślałem i zacząłem zbierać swoje rzeczy. Poczułem jednak, że ktoś na mnie patrzy i mój wzrok spotkał się ze wzrokiem nauczycielki.

- Krzysiek, jak ciebie nie będzie na kolejnych zajęciach, to zrobię wszystko, abyś miał obniżoną ocenę z zachowania - rzuciła.

- Trudno, pani profesor - odburknąłem i czym prędzej czmychnąłem do toalety.

Toaleta męska była oazą spokoju. Nauczycielki tam nie zachodziły, więc spokojnie można było wypalić papierosa i porozmawiać z kolegami. Tego dnia temat był jeden Lechia -Juventus. Nawet Józek, wychowanek gdyńskiej Arki, który kilka lat później zaliczył występ w pierwszej drużynie żółto-niebieskich, był wyraźnie podniecony. Czułem się jak król, wszak ja i Mały (kolega z klasy) mieliśmy w ręku bilet na Juve, który nie dla każdego był osiągalny. Gdy zabrzmiał dzwonek oznajmujący koniec przerwy, razem z Małym ruszyliśmy na Traugutta.

Pod stadion trafiliśmy krótko przed 11. Jakie było nasze zdziwienie, gdy zobaczyliśmy tam tłum ludzi. Po chwili otworzyły się bramy stadionu. Usiedliśmy na "Prostej" w kwadrans już nie było właściwie wolnych miejsc na koronie. Pozostały tylko miejsca na drzewach, reklamach i dachu pobliskiego szpitala przy Smoluchowskiego.

Jak później napisała prasa, stadion odwiedziło 40 tysięcy ludzi. Zapewne tylu widzów nie było, ale tak zapchanego stadionu przy Traugutta nigdy wcześniej, ani później nie widziałem. Krótko przed godziną 15 drużyny wyszły na rozgrzewkę.

- Patrz Mały - zwróciłem się do kolegi. - Tam się rozgrzewają Wujo, Grembol i Luis, z nimi trenowałem, a tam jest Guma*. On nie mógł pojechać do Turynu, a na trening do Lechii przyprowadził go z MRKS trener Janusz Woźniak, no wiesz, ten co był zawsze rezerwowym bramkarzem w gdańskiej drużynie.

- No tak, tak pamiętam - odparł.

- Niestety Woźniak uznał, że z naszej grupy bramkarzy najlepszy jest Guma. Tak więc Byczek, Jacek, ja i Gorek musieliśmy się pożegnać z marzeniami o grze w pierwszym składzie. Wiesz, Woźniak przekonał Jastrzębia co do wielkości Gumy - rzekłem.

- Jak to? - padło od mojego towarzysza.

- Ano Woźny i Jastrząb grali w jednej drużynie, więc co Woźniak powie o bramkarzach, to dla Jastrzębia było święte - dywagowałem.

- A pamiętasz z boiska samego Jastrzębia - zapytałem.

- Nie bardzo - odparł.

- To ten, co grając w Zawiszy strzelił Galaretce gola niemalże z połowy boiska - wyjaśniłem.

Po chwili sędzia z Anglii Stuart-Hacket rozpoczął mecz. Po wyrównanym spotkaniu Juventus wygrał 3:2, choć przez 15 minut przegrywał 1:2. Po meczu wymieniłem mój biało-zielony szalik, zrobiony na drutach przez moją mamę, na szalik Juventusu z kibicem z Turynu. Było ich w Gdańsku może z dziesięciu. Dzisiaj ten szalik jest w muzeum Lechii.

Kilkanaście miesięcy później trener Woźniak został moim kolegą z pracy, a z Jerzym Jastrzębowskim, już jako dziennikarz, odbyłem niejedną interesująca rozmowę.

* Byczek - Grzegorz Błąk, Galaretka - Krzysztof Słabik, Gorek - Andrzej Gorecki, Grembol - Jacek Grembocki, Guma - Marek Woźniak, Jacek - Jacek Salomądry, Jastrząb - Jerzy Jastrzębowski, Józek - Dariusz Juskowski, Luis - Andrzej Marchel, Mały - Mariusz Małecki, Woźny - Janusz Woźniak, Wujo - Dariusz Wójtowicz

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki