Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ekonomia w czasach wielkich kryzysów

Piotr Dominiak, ekonomista
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Mrugając znacząco, ale bardzo dyskretnie jednym okiem, możemy powiedzieć, że jesteśmy świadkami zdarzeń potwierdzających prawdę, której ortodoksyjni ekonomiści wszelkiej maści nie lubią.

Oto w najbardziej liberalnej gospodarce świata państwo dopuszcza się głębokiej ingerencji w rynek. "Obowiązujące" teorie odstawia się do kąta. Pewnie chwilowo, ale jednak wszystko toczy się inaczej niż wedle tych teorii powinno.

Co prawda, w podręcznikach ekonomii czytamy, że rynek finansowy to rynek ułomny, czyli taki, który powinien być poddany kontroli ze strony państwa, ale chodzi przede wszystkim o kontrolę regulacyjną.

A za oceanem amerykański rząd i bank centralny dokonują wspólnie bezpośrednich ingerencji, przejmując kontrolę nad dotychczas niezależnymi instytucjami (Fannie Mae i Freddie Mac) lub pompując w system finansowy publiczne pieniądze mające ratować prywatne banki.

W odstawkę poszły wszelkie zasady wolnego rynku i przekonania o ozdrowieńczej roli kryzysów. I bardzo dobrze - ortodoksje są dobre na dobre czasy. W czasach ciężkich trzeba sięgać do środków nie tyle niekonwencjonalnych, ile wyjętych z przykazań innych teorii. Nie chcę twierdzić, że oto w USA odradza się właśnie wyśmiewany w ostatnich latach keynesizm (dopuszczający interwencję państwa w gospodarkę rynkową). Konstatuję jedynie z satysfakcją, że teoria jest szara, a wiecznie zielone jest drzewo życia (Goethe).

Ignorowanie podręczników ekonomii jest zauważalne w USA już od kilku miesięcy. Inflacja szła w górę, a Bank Rezerwy Federalnej obniżał stopy procentowe. Rząd obniżył podatki mimo rosnącego deficytu budżetowego. Czy takie łamanie "zasad" okaże się skuteczne? Zobaczymy. Wydaje się, że jest mniej niebezpieczne niż pozostawienie rzeczy swojemu biegowi. I tak przecież flagowe korporacje amerykańskie padają.

Kto rok temu mógłby przewidzieć, że z gospodarczej mapy znikną Lehman Brothers i Merrill Lynch? Że zagrożenie dotknie m.in. AIG? W akcję jego ratowania włączył się m.in. Morgan Case. Trochę to przypomina historię sprzed ponad stu lat, gdy J. P. Morgan zbierał indywidualnie pomoc finansową dla zagrożonych banków, dzięki czemu uniknięto załamania na Wall Street. Dziś bez wsparcia państwa byłoby to dalece niewystarczające.

Dzieje się w tym roku wiele ciekawych rzeczy nie tylko za oceanem. Drożejąca w pierwszym półroczu ropa spowolniła wzrost wielu gospodarek, ale nakręciła koniunkturę w Rosji. Teraz ropa tanieje, co pomaga Amerykanom, ale zagraża gospodarce rosyjskiej. Chyba jak nigdy przedtem, obserwujemy obecnie, jak bardzo gospodarka staje się globalna.

Jak nie daje się od owej globalizacji uciec. Nie ma gdzie się przed nią schować. Lepiej zatem uczestniczyć w tej grze i próbować coś ugrać dla siebie albo minimalizować straty. Ci, którzy kryją się za podwójną gardą protekcjonizmu, próbują izolować od świata, przegrają więcej. Tu podręczniki ekonomii nadal mają rację.

A kiedy kryzys przycichnie (a przycichnie, bo na szczęście w gospodarce rynkowej ani zapaści, ani boomy nie są wieczne), liberalne teorie zaczną się znowu lepiej sprzedawać.

PS Kiedy pisałem ten felieton, znajomy zapytał mnie, dlaczego uważam za słuszną interwencję państwa w gospodarkę USA, a krytykuję polskie stocznie za domaganie się pomocy od rządu. Sprawa jest prosta. W Stanach Zjednoczonych załamanie sektora finansowego wynikało z pazerności spekulacyjnej.

To w kapitalizmie normalne. Ta pazerność najpierw winduje gospodarkę w dół, ale gdy wyrwie się spod kontroli, skutki są właśnie takie, jakie widzimy. Kryzys polskich stoczni ma charakter strukturalny. To inna choroba. Na taką jednorazowe (któreś już z kolei) zastrzyki nie pomogą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki