Nie jesteśmy zainteresowani kontraktowaniem ze szpitalami pod jednym zarządem

Konsorcjum, czy jak kto woli holding szpitali na Pomorzu. Słyszał Pan o tym pomyśle?

Wcześniej słyszałem już o takiej propozycji, ale dotyczyła ona Warszawy. Wiceprezydent stolicy chce jednym zarządem objąć osiem miejskich szpitali. Nie jestem tym pomysłem zachwycony.

Władze Pomorza przekonują, że szpitale w obecnej formule prawnej, tzw. SPZOZ-ów, stanęły pod ścianą. Więcej zaciskać pasa nie są w stanie, tymczasem oszczędzać muszą.

Ten, kto myśli, że zarządzanie "megaszpitalem" zmniejszy koszty administracyjne, cierpi na "złudzenia optyczne". Pomorze już raz boleśnie tego doświadczyło. Kilka lat temu, pod tym samym hasłem - "oszczędności" - władze Akademii Medycznej połączyły trzy szpitale w jedno Akademickie Centrum Kliniczne.

Czym się to skończyło, Pomorzanie wiedzą bardzo dobrze. Megaszpital o mało nie zbankrutował.

Centralizacja na każdym poziomie jest szkodliwa, ponieważ po początkowej redukcji administracji pączkuje ona od nowa i coraz bardziej się rozrasta. Okazuje się, że poza prezesem i zarządem potrzebne są wyspecjalizowane komórki ds. kontaktów między poszczególnymi składowymi takiego holdingu. Poza tym Narodowy Fundusz Zdrowia nie jest zainteresowany kontraktowaniem z takim megaszpitalem.

Dlaczego?

Bo kupując świadczenia - dla przykładu - w konsorcjum pięciu szpitali - nie będziemy mieć pewności, gdzie będą one realizowane. Może się okazać, że onkologia będzie dostępna tylko w Gdyni Redłowie, a chirurgia urazowa tylko w szpitalu w Gdańsku. Nie leży to w interesie ubezpieczonych, świadczenia muszą być równomiernie "rozłożone". Chcemy, by wpierw każdy szpital, z wyjątkiem klinicznego AMG, przekształcił się w spółkę. Z czasem szpitale spółki mogą się łączyć. Ale w oparciu o rachunek ekonomiczny, a nie "odgórnie".

Taniej jednak kupować leki dla kilku szpitali?

To można robić już dziś, nie potrzeba do tego ani konsorcjum, ani holdingu.