Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chory nie potrzebuje wyroku, ale pomocy

Redakcja
Adam Sandauer
Adam Sandauer
Z Adamem Sandauerem, przewodniczącym Stowarzyszenia Obrony Pacjentów "Primum Non Nocere", rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

Pacjentka z Gdańska skarży szpital, że podczas niewielkiego zabiegu zakaził ją gronkowcem złocistym MRSA. Dużo takich spraw trafia do stowarzyszenia?
O dziwo zakażenia szpitalne, jeśli chodzi o liczbę skarg, nie zajmują pierwszego miejsca.

Na co więc skarżą się pacjenci najczęściej?
Najwięcej, bo ok. 38 proc. skarg dotyczy szkód, jakie doznaje kobieta ciężarna oraz jej dziecko w okresie porodu. Efektem zaniedbań lekarskich czy braku odpowiedniego nadzoru są dla przykładu - przypadki niedotlenienia płodu, urwanie noworodkowi splotu ramiennego itd. Kilka dni temu w jednym z warszawskich szpitali podano oksytocynę na przyspieszenie porodu nie tej pacjentce której trzeba i wywołano poród. Kobieta była dopiero w szóstym miesiącu ciąży...

Czy to oznacza, że skarg dotyczących zakażeń szpitalnych jest w Polsce niewiele?
Ależ nie, jest ich bardzo dużo. Około 34 proc. skarg do sądów kierowanych jest przez pacjentów właśnie z tego powodu.

To w sumie 72 proc. Czego dotyczą pozostałe?
Przypadki typu - odesłanie chorego np. z rozwijającym się zawałem serca z placówki służby zdrowia - przychodni czy oddziału ratunkowego - bez wykonania badań - zajmują trzecie miejsce. Na czwartej pozycji pod względem liczby skarg są przypadki pozostawienia ciał obcych podczas zabiegu, np. narzędzi chirurgicznych czy chust. Na piątej - szkody doznane przez pacjentów w gabinetach stomatologicznych.
Ile takich skarg od poszkodowanych pacjentów wpływa do polskich sądów rocznie?
Nikt tego nie wie. Ze statystyki skarg, które do nas wpływają, wynika, że te pięć pierwszych grup, które wymieniliśmy, wyczerpuje aż 90 proc. wszystkich krzywd doznanych przez pacjentów. Gdyby więc w tych pięciu grupach uzyskać znaczną poprawę sytuacji, to można by spodziewać się zmniejszenia o rząd wielkości problemu błędów lekarskich i nieszczęśliwych wypadków medycznych. Dane amerykańskie przeniesione na populację 40 mln ludzi mówią, że rocznie wydarza się od 20 do 40 tysięcy nieszczęść spowodowanych przez służbę zdrowia.

Czyli nawet taki kraj jak Ameryka nie potrafi poradzić sobie z tym problemem?
Problem był, jest i będzie, bo błędów nie popełnia tylko ten, co nic nie robi. Dotyczy to również medycyny. Natomiast można starać się zmniejszyć rozmiary problemu, nie zamiatać tych spraw pod dywan, a pomagać ludziom. Dziś swoich praw pacjent może dochodzić tylko na drodze sądowej, co uważam za haniebne. Chory człowiek nie potrzebuje wyroku sądowego, a pomocy. A w Polsce prawo do tej pomocy daje mu tylko prawomocny wyrok sądowy.

Trudno wygrać taką sprawę?
Trudno. Pacjent musi bowiem udowodnić, że szkoda, której doznał, jest szkodą zawinioną. A podstawę dowodową stanowi dokumentacja medyczna robiona przecież przez sprawcę oraz opinie innych lekarzy, którzy wiedzą, że sami też mogą być kiedyś oskarżeni o popełnienie błędu. A każda niejasność jest tłumaczona przez sąd na korzyść pozwanego, czyli np. szpitala. W tej części prawa obowiązuje zasada, która mówi, że to na poszkodowanym ciąży obowiązek przeprowadzenia dowodu zaistnienia szkody - co jest łatwe i winy za szkodę, co już nie jest łatwe. Warto zwrócić uwagę, że nie w całym prawie cywilnym poszkodowany musi dowodzić, że szkoda jest zawiniona. Dla przykładu - w prawie prasowym, które jest przecież fragmentem prawa cywilnego, osoba, którą dziennikarz "obsmaruje" i która czuje się z tego powodu poszkodowana, nie musi dowodzić, że nie jest "słoniem". To dziennikarz musi udowodnić, że prawdą jest to, co napisał. Podobnie jest w prawie pracy. Tymczasem w przypadku skarg na krzywdy doznane w trakcie leczenia to pacjent, który nie zna się na medycynie, który spał podczas zabiegu, musi udowodnić, że szkoda jest zawiniona. Trudno przecież, by sprawca napisał w dokumentacji medycznej - prawda, spieszyłem się i zostawiłem chustę w brzuchu pacjentki.
Wszystko tłumaczone jest więc na korzyść szpitala?
Bardzo często pozwy pacjentów są na tej zasadzie oddalane. Wyrok nie "udało się udowodnić winy" oznacza obciążenie poszkodowanego pacjenta kosztami postępowania sądowego. W kwocie kilku, kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Część pacjentów jednak wygrywa. Sądy są im przychylne....
Po części wygrywają, ale przychylność sądu nie ma tu nic do rzeczy. Zasady są opisane przez kodeks postępowania cywilnego i kodeks postępowania karnego, więc sąd niewiele tu może. Jeżeli nie prowadzi się "lex specjalis", który jest w prawie prasowym czy prawie pracy, to sytuacja poszkodowanych pacjentów się nie zmieni. Według ostatnich oficjalnych danych, które udostępnił nam ówczesny minister sprawiedliwości Lech Kaczyński, wynika, że ok. 2000 r. było w sądach ok. tysiąca spraw, mniej więcej połowa z nich zakończyła się wygraną pacjenta. Przy 20-40 tysiącach nieszczęśliwych zdarzeń w służbie zdrowia rocznie ten tysiąc to zaledwie parę procent. Wyciągnijmy z tego wnioski.

Jakie?
Że ludzie nie chcą wnosić do sądów spraw przeciw służbie zdrowia, bo nie wierzą, że wygrają. Na drogę sądową występują więc tylko chorzy, którzy zostali postawieni pod murem, bo niezawiniona choroba pozbawiła ich możliwości zarobku, a więc pieniędzy na leczenie.

Co trzeba zrobić, by wyrównać szanse ludzi chorych skrzywdzonych w trakcie leczenia?
Trzeba zmienić przepisy prawa cywilnego w zakresie, o którym mówiliśmy. Jeżeli jest szkoda i wiadomo, że powstała w tym, a nie innym przedziale czasu, to obie strony powinny udowodnić - pozwany - że nie naruszył procedur, poszkodowany, że procedury zostały naruszone. Dziś szpital jest niewinny, dopóki mu się winy nie udowodni. Generalnie zaś nie jest dobrym rozwiązaniem kierowanie chorych do sądu. Trzeba stworzyć programy - państwowej pomocy poszkodowanym w wyniku błędów lekarskich oraz przeciwdziałania schorzeniom jatrogennym, czyli powstałym w trakcie leczenia. Minister zdrowia Ewa Kopacz obiecała nam to przed tygodniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki