Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stocznia Gdańsk strajkuje

Robert Kiewlicz, Jacek Klein
Stoczniowcy protestują przeciwko zbyt niskim zarobkom
Stoczniowcy protestują przeciwko zbyt niskim zarobkom Przemek Świderski
Kilkudziesięciu pracowników wydziałów W-2 i K-3 Stoczni Gdańsk nie przystąpiło wczoraj do pracy. Protest był spontaniczny i wywołany zbyt niskimi, według pracowników, wypłatami. Jak twierdzą, większość z nich dostała tylko 40 proc. wypłaty.

Związki zawodowe popierają pracowników, jednak nie mogą uczestniczyć w nielegalnych strajkach.
- To kolejna prowokacja ukraińskiego właściciela stoczni - mówi Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący NSZZ Solidarność w Stoczni Gdańsk. - Rozumiem złość i rozgoryczenie kolegów. Mnie żona pogoniłaby z domu, gdybym przyniósł tylko kilkaset złotych.

Spokojniej do sprawy podchodzi Roman Gałęzewski, przewodniczący stoczniowej Solidarności.
- Jesteśmy już od maja w konflikcie z zarządem - mówi Gałęzewski. - Jednak nielegalny protest może jedynie zaszkodzić. Są legalne sposoby walki o swoje prawa.
- Rzeczywiście doszło rano do nieporozumienia z częścią załogi stoczni - poinformował Jacek Łęski, rzecznik prasowy ISD Polska.

- Dotyczyło ono stawek godzinowych. Nieporozumienie zostało jednak szybko wyjaśnione na poziomie wiceprezesa zarządu i przedstawicieli załogi.
Nie wpuszczono nas jednak na teren strajkujących wydziałów. Nie pozwolono też porozmawiać z pracownikami tych wydziałów.
Wczoraj także trwał ostatni dzień referendum w sprawie planowanego połączenia Stoczni Gdańsk i Stoczni Gdynia. Oficjalne wyniki nie są jeszcze znane, ale według związkowców, stanowisko pracowników będzie jednoznaczne. Nikt nie poprze połączenia obu zakładów.
Inne zdanie na ten temat mają związkowcy ze Stoczni Gdynia. Komitet Obrony Stoczni Gdynia stwierdził jednoznacznie, że połączenie Gdyni i Gdańska jest jedynym ratunkiem dla tysięcy miejsc pracy.

- Ufamy, że uzgodniony program restrukturyzacji dla połączonych stoczni w Gdyni i Gdańsku pozwoli uratować oba zakłady - napisali w oświadczeniu związkowcy z Gdyni. - Obie stocznie powinny współpracować, a nie rywalizować ze sobą.

Nieoficjalnie związkowcy z Gdyni mówią o kolegach z Gdańska krótko - "Oszołomy i zadymiarze".
W piątek mija ostateczny termin na przedstawienie planów prywatyzacji polskich stoczni Komisji Europejskiej. Minister Grad zapewnił dziś stoczniowców, że takie plany do Brukseli dotrą w wyznaczonym terminie.

Wcześniej rząd zaakceptował udzielenie pomocy publicznej dla stoczni. Restrukturyzowane w ramach jednego planu stocznie Gdańsk i Gdynia otrzymają 835 mln zł. Pomoc dla stoczni trójmiejskich zostanie podzielona na trzy części. Zakłady dostaną 385 mln zł pomocy bezzwrotnej. Kolejne transze wynosić będą 250 mln zł i 200 mln zł - to pomoc bezwzględnie zwrotna.
Jeśli Komisja nie zaakceptuje planów przedstawionych przez polski rząd, jest to równoznaczne z upadkiem tych zakładów.

Problemem nie jest tylko decyzja KE. Jeżeli związkowcy z Gdyni oraz Gdańska nie dojdą do porozumienia, inwestor (ISD Polska) może się wycofać z planów kupna Stoczni Gdynia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki