Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gronkowiec szpitalny

Jolanta Gromadzka - Anzelewicz
O winie szpitala, w którym leczyła się dr Hanna P., zdecyduje Sąd Okręgowy w Gdańsku
O winie szpitala, w którym leczyła się dr Hanna P., zdecyduje Sąd Okręgowy w Gdańsku Grzegorz Mehring
Sąd zdecyduje, czy winą za dramat gdańskiej lekarki, dr Hanny P., zakażonej w 7 Szpitalu Marynarki Wojennej w Gdańsku-Oliwie, obarczyć tę placówkę, czy uznać roszczenia pacjentki za nieuzasadnione.

Historię jej choroby i walki o odszkodowanie i zadośćuczynienie opisaliśmy we wczorajszym wydaniu gazety. Z powodu zapalenia kości, wywołanego zakażeniem gronkowcem złocistym MRSA , kobieta o mało nie straciła życia i cudem uniknęła amputacji.

Szpital broni się przed odpowiedzialnością, również dlatego że konieczność wypłaty odszkodowania pacjentowi grozi podwyżką składki na ubezpieczenie. Kwestionuje, że dr Hanna P. złapała gronkowca MRSA na jego terenie. Tymczasem MRSA to - zdaniem wybitnego znawcy problemu zakażeń szpitalnych, dr. med. Alfreda Sameta, szefa Zakładu Mikrobiologii AMG - synonim zakażenia szpitalnego. Definicja tego pojęcia wyraźnie mówi, że jest to zakażenie nabyte po 48 godzinach pobytu w szpitalu.

- Problem zakażeń szpitalnych dotyczy wszystkich szpitali i to na całym świecie - mówi dr Samet. Są jednak sposoby na radykalne zmniejszenie zagrożenia dla pacjentów. Zdaniem dr. Sameta - w walce z nimi najważniejsza jest świadomość, że problem dotyczy wszystkich medycznych specjalności. Są jednak ściśle określone procedury, które szpital powinien stosować na co dzień (higieniczne, dezynfekcji, sterylizacji, badania bakteriologiczne) i takie które powinien wdrożyć w przypadku wykrycia zakażenia.
- Nosicielami gronkowca złocistego MRSA często są sami lekarze - twierdzi dr hab. med. Małgorzata Bulanda z Zakładu Epidemiologii Zakażeń Katedry Mikrobiologii UJ w Krakowie. - Nie ma jednak przepisów, które kazałyby odsunąć od pracy świetnego chirurga, dlatego że jest nosicielem MRSA, bo nikt go nie zastąpi. Wystarczy jednak, że się on zabezpieczy, na przykład podwójną maseczką, by choremu z jego strony nic już nie groziło.

Placówka, która lekceważy problem zakażeń szpitalnych (nie tylko gronkowcem złocistym MRSA, ale wieloma innymi patogenami) czy oszczędza na badaniach bakteriologicznych, narażając tym samym chorych na niebezpieczeństwo utraty życia czy zdrowia - powinna ponieść tego finansowe konsekwencje.

Zastępca komendanta 7 Szpitala Marynarki Wojennej dr med. Włodzimierz Żychliński przekonuje, że kierowana przez niego placówka robi wszystko, co możliwe, by ryzyko zakażeń zmniejszyć do minimum. W placówce jest pielęgniarka epidemiologiczna, komitet zakażeń szpitalnych, lekarz mikrobiolog, regularnie wykonywane są posiewy ze sprzętów i powietrza.

Choć w przypadku dr Hanny P. już na to za późno, jest sposób, by pacjent zdobył niezbity dowód, że zakaził go ten, a nie inny szpital. - Można to ustalić na podstawie badania genomu bakterii - tłumaczy dr Bulanda. Gdy dojdzie do zakażenia, trzeba zabezpieczyć drobnoustrój wyizolowany od chorego oraz innych pacjentów, nosicieli spośród personelu danego szpitala.

Zamrożone szczepy bakterii można przechowywać. W razie potrzeby wystarczy je porównać. Chory lub jego rodzina powinni się tego domagać od szpitala. - A tak naprawdę szpital, który szybko rozpozna u chorego zakażenie, przyzna się do niego i zacznie chorego leczyć, zawsze się przed sądem wybroni - twierdzi dr Bulanda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki