Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co wspólnego ma plac Tahir w Kairze ze Stocznią Gdańską?

Barbara Szczepuła
Nie damy się sprowokować - mówią rewolucjoniści z placu Tahrir
Nie damy się sprowokować - mówią rewolucjoniści z placu Tahrir Barbara Szczepuła
Marszałek Senatu RP Bogdan Borusewicz spotkał się w połowie lipca spotkał się z protestującymi na kairskim placu Tahrir. Wysłuchał ich postulatów i podkreślił, że Polska życzy Egiptowi, by jak najszybciej zapanowały w tym kraju wolność i demokracja. Jego wizycie w Egipcie przyglądała się nasza publicystka.

Idziemy na Midan Tahrir. Ogień gniewu znowu buzuje. - Nie możecie tam iść, to niebezpieczne - zniechęcają marszałka Borusewicza przedstawiciele egipskich władz. - Przedwczoraj była strzelanina, osiem osób odwieziono do szpitala, na placu jest dużo broni, ot, ostatni przykład: wczoraj zabrano broń posterunkowym sprzed czeskiej ambasady.

Wałęsa: W Egipcie potrzebny jest mądrzejszy komunizm

Musicie tam iść - nalegają rewolucjoniści (młodzi, w koszulach w kratkę lub wyciągniętych T-shirtach, przypominają stoczniowców ze strajku w 1980 roku). - Po godzinie rozmów na placu będziecie wiedzieli więcej niż po długich nasiadówkach w klimatyzowanych rządowych gabinetach. Prawdziwe życie toczy się na placu Tahrir, a jeśli ktoś zaczyna strzelać, to z pewnością prowokatorzy służb specjalnych, którzy się tam kręcą bez przerwy.

Bogdana Borusewicza, legendę Solidarności, organizatora sierpniowego strajku w roku 80. i dzielnego konspiratora ze stanu wojennego, trudno zastraszyć. Poradził sobie z komunistycznymi służbami, nie skapituluje przed egipskimi. Nie cofnie się też Zbigniew Bujak, były komandos i jeden z bohaterów solidarnościowej rewolucji, ani zaprawiony w bojach Henryk Wujec. Przyjechali do Kairu, by się podzielić doświadczeniami z naszej bezkrwawej rewolucji. - Niczego nie chcemy narzucać, rewolucję Egipcjanie muszą zrobić sami - podkreślają, ale zdają sobie sprawę, jak ważne jest wsparcie z zewnątrz.

Chcą oświetlić drogę.
Idziemy na plac Tahrir. Świeci oślepiające słońce, 40 stopni Celsjusza, z prawej strony pustymi oczodołami okien przyciąga wzrok spalony gmach rządzącej do niedawna partii, co gdańszczanom nie może się nie kojarzyć z grudniem 1970 roku i komitetem wojewódzkim PZPR.

Na placu tysiące ludzi, mnóstwo większych i mniejszych namiotów.

Felietony Barbary Szczepuły

Plac w środku ogromnego, niemal 20-milionowego Kairu, jest sercem egipskiej rewolucji, która obaliła w lutym reżim Mubaraka. Rewolucji rozpoczętej 25 stycznia, gdy młodzież, za pomocą Facebooka i Twittera, zorganizowała Dzień Gniewu. Kilka dni później doszło do masowych protestów i krwawych starć z policją i służbą bezpieczeństwa. Zginęło kilkadziesiąt osób. Protesty rozlały się na cały kraj. Spalono liczne komisariaty policji. W miastach grasowały bandy szabrowników, nawet z Muzeum Egipskiego w Kairze ukradziono dwie mumie faraonów.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

1 lutego demonstrowało już miliony ludzi, najwięcej zebrało się właśnie na placu Tahrir. Ramię w ramię protestowali liberałowie, członkowie Bractwa Muzułmańskiego, a także Koptowie, czyli egipscy chrześcijanie, prześladowani przez muzułmańskich fanatyków.

Borusewicz: przystępuję do Platformy

"Podnieś głowę - jesteś Egipcjaninem", "Nie chodzi o żywność, chodzi o naszą dumę" - głosiły hasła na transparentach. Spalono kukłę Mubaraka, zrywano jego portrety. Następnego dnia doszło tu do walk z użyciem płyt chodnikowych, kamieni i koktajli Mołotowa.

Rewolucja kosztowała życie 840 demonstrantów.
11 lutego, pod rosnącą presją narodu, prezydent Hosni Mubarak ustąpił z urzędu i wyjechał do Szarm-el-szejk.

Na placu Tahrir i na ulicach miast zapanowała radość.
Rządy objęła Najwyższa Rada Wojskowa. Wskazała kandydata na premiera. Esam Szaraf to naukowiec, który brał udział w protestach na placu. Wcześniej, na znak protestu przeciw polityce Mubaraka, ustąpił z funkcji ministra transportu. Objęcie urzędu premiera odbyło się 4 marca na placu Tahrir, po piątkowych modlitwach. Tłumy wiwatowały na jego cześć.
Rewolucja - wydawało się - przygasła, Egipcjanie czekali na obiecane zmiany i reformy. Ich cierpliwość wyczerpała się z końcem czerwca, na placu Tahrir znowu doszło do starć z policją, znowu byli ranni.
Gniew ściągnął znowu ludzi na plac. Rozpętała się nowa burza.

Wałęsa zaprasza do Gdańska Chińczyków

- Obserwowałem i podziwiałem polską transformację - powiedział marszałkowi Senatu i jego delegacji szejk Ahmad al-Tayyeb, rektor największej na świecie muzułmańskiej uczelni teologicznej, wykształcony m.in. na Sorbonie. - W Egipcie nie potrzeba nam jednak importowanej rewolucji. Chcemy demokracji i wolności, ale muszą się one opierać na wartościach religijnych. Nie chcemy podążać drogą laicką, którą idą Europa i Ameryka, nie akceptujemy hasła "precz z władzą patriarchalną", które się pojawia w kręgu młodych rewolucjonistów. To pogląd całkowicie nam obcy, który nie wypływa z naszej tradycji. Nie ma w Egipcie zgody na demokrację liberalną - nie zostawia wątpliwości szejk Ahmad al-Tayyeb, autor wielu artykułów o odbiorze islamskiej kultury i filozofii na Zachodzie, które publikuje w naukowych periodykach.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Idziemy na plac Tahrir, ale najpierw spotykamy się z intelektualistami. Salę Egipskiej Rady Stosunków Międzynarodowych wypełniają profesorowie i dyplomaci. Wrze jak w ulu, wszyscy mówią jednocześnie, nikt nikogo nie chce słuchać, przewodniczący zebrania ledwo panuje nad salą. Przypomina mi to jako żywo rok 1981 i panele dyskusyjne w siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich na Foksal. Tam atmosfera była równie gorąca.

- Czego chcą Egipcjanie? - pyta retorycznie politolog Abdel Rauf al-Ridi. - Czy tylko obalenia skorumpowanego reżimu, czy demokracji w stylu europejskim? Model irański nie wchodzi w rachubę! Jest nie do przyjęcia! Myślimy raczej o drodze, którą idzie Turcja…
- Nam było łatwiej - przyznaje Henryk Wujec. - Wiedzieliśmy, do jakiej demokracji dążymy. Profesor Edmund Wittbrodt natomiast przypomina, że w Polsce dopiero po latach przekonaliśmy się, że nie wystarczy wymienić pierwszych sekretarzy. Zrozumieliśmy, że potrzebne są zmiany systemowe. A przede wszystkim należy położyć nacisk na edukację. W Egipcie niemal 40 proc. obywateli to analfabeci. Była ambasador w Czechosłowacji, która marzy o aksamitnej rewolucji w Egipcie, wyjaśnia, że jest już program walki z analfabetyzmem. Za kilka lat wszyscy będą umieli czytać i pisać. Przerywa jej młody, przystojny jak Omar Sharif i powołujący się na amerykańskie badania doktor Ahmed Osama. Mówi, że od dzieciństwa słyszy o zwycięstwie nad analfabetyzmem. - Dość krętactw! Przez pięć miesięcy mydli się nam oczy! Wymieniono kilka marionetek!

Wycieczki do Egiptu znów modne. Jest taniej i coraz bezpieczniej

Idziemy na plac Tahrir do tych, którzy chcą się dowiedzieć, jak to w Polsce wyglądało i co z tego może się im przydać. W Muzeum Egipskim szybko przebiegamy przez kolejne sale, nikomu nie chce się oglądać mumii i sarkofagów ani nawet skarbów Tutanchamona. Nie czas na wąchanie róż, gdy płoną lasy. A może wizyta w muzeum było tylko pretekstem? Stąd przecież tylko dwa kroki na plac Tahrir, do namiotów rewolucjonistów.

Rozmawiać to znaczy odmieniać przez wszystkie przypadki słowa: rewolucja, wolność, demokracja, prawa człowieka, godność. O tym właśnie mówią w Kairze nie tylko ci, którzy się zgromadzili na placu Tahrir. Mówią sprzedawca dywanów i uliczny sprzedawca opuncji, właściciel pralni, który prasuje prześcieradła na chodniku, bo tu może, nie tracąc czasu, wymienić poglądy z sąsiadami, rozmawiają mężczyźni palący fajki wodne w barze. Ale każdy z nich rozumie te pojęcia inaczej. Jeszcze inaczej wyobraża sobie demokrację koczujący w namiocie fellah z południa kraju, który zostawił swoje poletko nad Nilem pod opieką żony, inaczej zbuntowany dziennikarz z namiotu obok, inaczej minister.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Budynki rządowe chroni wojsko. Zasieki z drutu kolczastego, transportery, żołnierze w panterkach i z karabinami gotowymi do strzału. W siedzibie premiera zamęt. Oficerowie i cywile biegają po schodach i korytarzach, potrącając się wzajemnie, jacyś mężczyźni piją herbatę, inni - modlą się, pozostali krzyczą i gestykulują. Premier nie ma czasu ani głowy, by przyjąć polską delegację (nie wiadomo, czy za dwa dni będzie jeszcze na tym stanowisku - wyjaśnia nam ktoś na boku). Z Polakami spotyka się wicepremier Jahja al-Gamal, który jednocześnie prowadzi naradę z grupą ludzi przy drugim stole.

Wygląda na zmęczonego.
- Rzeczywiście przez pół roku nie udało nam się zbudować nowego porządku. Młodzi rewolucjoniści się niecierpliwią. Ale my nawet nie wiemy, z kim prowadzimy dialog, bo oni nie stanowią jednej grupy, nie mają lidera - wzdycha, ocierając pot z czoła. Zwierza się, że trzy tygodnie temu złożył dymisję i ma nadzieję, że zostanie przyjęta. Jest profesorem prawa konstytucyjnego, chciałby już wrócić na uczelnię.

Na korytarzu przed gabinetem premiera awantura. Dziennikarze zaczęli nagrywać wywiad z przedstawicielami jednej z nowo powstałych partii, co się nie spodobało przedstawicielom innego ugrupowania, także walczącego o demokrację.

Tancerka z Gdyni i rewolucja w Egipcie

- To Bractwo Muzułmańskie rozdaje w Egipcie karty! - krzyczy wysoki mężczyzna w szacie do ziemi. Jego ideowy przeciwnik nie wytrzymuje i wali go pięścią w bok.
- Co ty wygadujesz, ta młodzież z placu to hipisi! Koczują i czekają na drakę.
- Jacy hipisi?! To bezrobotni, którzy nie mają za co utrzymać swoich rodzin.
Inni mężczyźni rozdzielają walczących. Rozchodzą się w przeciwne strony, wygrażając sobie jeszcze z daleka.
- Musimy mieć jasność - tłumaczy Ahmed Barakat, który wiele godzin spędził na placu - czy robiliśmy rewolucję, by zmienili się ludzie na szczytach władzy, czy po to by zmienić system. A jak to zrobić, kiedy w każdy piątek każdy imam krzyczy do wiernych: - Nie leńcie się, wyjdźcie z meczetów i wygnajcie z Egiptu obcokrajowców! Ale to nie jest tylko bunt zafascynowanych Zachodem inteligentów i przedstawicieli klasy średniej. Ci są tylko cieniutką warstwą. Do buntu przyłączyli się biedacy. To oni spalili komisariaty! Czy pani wie, że tysiące ludzi żyje w Kairze na wysypisku śmieci? W tak zwanym mieście umarłych całe rodziny mieszkają od pokoleń w starych grobowcach. Nie będzie łatwo zwyciężyć, bo rewolucjoniści to amatorzy, a po przeciwnej stronie są profesjonaliści.

- Czekamy już pół roku, a rozliczenia poprzedniej ekipy rządzącej ciągle nie ma. Ciągle nie osądzono i nie skazano tych, którzy kazali strzelać. Skazano jednego policjanta, ale następnie pozwolono mu uciec. A rodziny ofiar nie zaznają spokoju, dopóki zabójcy nie zostaną ukarani - dodaje inny młody człowiek.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Henryk Wujec tłumaczy, że potrzebny jest czas. W Polsce w 1981 roku generałowie wprowadzili stan wojenny i musieliśmy czekać aż do 1989 roku, by się odważyli siąść z nami do stołu i rozmawiać.
Część opozycji mówiła wtedy, że rozmawiając z Jaruzelskim, popełniamy zdradę - przypomina Zbigniew Bujak.

Bogdan Borusewicz przestrzega, by nie przesadzać z rozliczeniami. To pochłania energię, która potrzebna jest do budowania.

- Ale - nie zgadza się Mohamed Abdel Aziz - żeby rozmawiać, budować, trzeba najpierw zamknąć przeszłość, wyrównać rachunki. - Wybory oczywiście są potrzebne - denerwuje się - ale nie tak szybko. Mamy dziesiątki partii i partyjek, potrzebujemy czasu, by się zorganizować. Skąd ludzie będą wiedzieli, na kogo głosować? Młodzież zrobiła rewolucję, a teraz Bractwo Muzułmańskie wyrywa im zwycięstwo z rąk!

Bogdan Borusewicz Osobowością Roku Warmii i Mazur

Bractwo Muzułmańskie jest jedynym stabilnym i znanym od lat ugrupowaniem. Wspiera Hamas i Hezbollah, nie uznaje Izraela. W meczetach w całym kraju rozdaje żywność biednym. Przedstawiciele bractwa protestowali na placu zimą, ale teraz już ich tam nie ma. - Przyczaili się - twierdzi Mohamed. - Dążą do szybkich wyborów, bo pewnie mają szansę wygrać. Przecież nawet za rządów Mubaraka mieli posłów w parlamencie. Teraz mogą się podzielić władzą z wojskiem. To oznaczałoby przegraną tych, którzy rewolucję wywołali.

Senator Edmund Wittbrodt spotyka się z przedstawicielami Bractwa Muzułmańskiego. Mówią, że demokracja liberalna im odpowiada. Przeciwnicy bractwa ostrzegają, że nie można tych deklaracji brać za dobrą monetę. Po prostu mówią to, co politycy z Unii Europejskiej chcą usłyszeć, a i tak będą robić swoje. A poza tym bractwo podzieliło się na dwie frakcje i ci, z którymi rozmawiał senator, to akurat liberałowie. W wyborach wystartują pod inną nazwą, by zmylić wyborców.

Idziemy na plac Tahrir, a ktoś przynosi informację, że dymisja wicepremiera, z którym rozmawiała polska delegacja, już została przyjęta!

Idziemy na plac, choć egipscy ochroniarze do ostatniej chwili starają się zatrzymać marszałka Borusewicza. "Very dangerous" - powtarzają raz po raz.
Borusewicz, Bujak i Wujec wchodzą do jednego z namiotów, siadają na dywanie, wokół zbiera się tłum:
- Musicie się zorganizować, musicie wyłonić lidera - tłumaczy Borusewicz, który w 1980 roku "wymyślił" Wałęsę. -I działać tak, by nie doszło do użycia broni! Rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać. Zorganizować okrągły stół! - mówi marszałek.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

- Nie damy się sprowokować - zapewniają jego młodzi rozmówcy i wyliczają postulaty: rozliczyć winnych rozlewu krwi, zakazać ludziom ze zdelegalizowanej partii kandydowania do parlamentu w nadchodzących wyborach, przeprowadzić lustrację mediów, ustanowić płacę minimalną, i - last but not least - wojsko musi oddać władzę cywilom!

- Telewizję już opanowują fundamentaliści, na wizji pojawiają się kobiety w chustach! - krzyczy ktoś z boku. - Wojsko dogada się z fundamentalistami i będzie po rewolucji - przerywa beduin przybyły na plac z pogranicza ze Strefą Gazy.
- Jak skończyć tę rewolucję? - pyta jeden z opozycjonistów, który się przedstawia jako dziennikarz. - Przyszłość wydaje się zamglona. Rewolucję łatwo rozpocząć, ale co dalej?
- Poczułem się wśród was o 30 lat młodszy - mówi na koniec Bogdan Borusewicz, niegdyś rewolucjonista, dziś marszałek Senatu. Na pewno dobrze rozumie tych chłopców siedzących w namiotach, przypominają mu stoczniowców z Gdańska. Trzeba im dać, jak tamtym, nadzieję na zwycięstwo.
- Nie damy się - zapewniają buńczucznie. - Zostaniemy na placu, jak długo będzie trzeba. Dopóki tu siedzimy, muszą się z nami liczyć!

"Należy odróżnić rewolucję od rewolty, zamachu stanu, przewrotu pałacowego" - pisze w "Szachinszachu" Ryszard Kapuściński. - "Zamach i przewrót można zaplanować, rewolucję - nigdy. Jej wybuch, godzina wybuchu zaskakuje wszystkich, nawet tych, którzy do niej dążyli. Stają oni zdumieni wobec żywiołu, który nagle pojawił się i burzy wszystko na swej drodze. Burzy tak bezwzględnie, że na koniec może zniszczyć hasła, które powołały go do życia".
Wychodzimy z placu, przepychamy się wśród zaaferowanych młodych ludzi mówiących coś bez przerwy i nagle w tej arabsko-angielskiej gwarze jeden z mężczyzn popisuje się znajomością polskiego: "Dobra, dobra skóra z bobra"!

Wybuchamy śmiechem.
Ktoś z polskiej grupy przypomina pół żartem, pół serio, iż właściwie wszystko się zaczęło od tego, że jesienią ubiegłego roku Janusz Olejniczak zagrał pod piramidami "Etiudę rewolucyjną" Chopina.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki