Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skuteczna końcówka Arki

Janusz Woźniak
W pierwszej połowie bliżsi strzelenia gola byli piłkarze z Gdańska
W pierwszej połowie bliżsi strzelenia gola byli piłkarze z Gdańska Tomasz Bołt
W poniedziałek w Gdyni zaczął się jesienny derbowy serial Polnord Arka - Lechia Gdańsk. Zaczął od spotkania Pucharu Ekstraklasy. Widać jednak było na trybunach - które nie wypełniły się do końca - że te ważniejsze derby odbędą się w lidze (4 października). A wczoraj była walka, ale nie było bramek. Przynajmniej przez większą część spotkania.

Trenerzy obu drużyn potraktowali mecz poważnie, decydując się na wystawienie nieomal najsilniejszych składów. W Arce, przed gdyńską publicznością, zadebiutował Anderson Santos Silva, a w zespole gości po raz pierwszy zagrał sprowadzony z Anglii Ben Starosta. Zarówno ta dwójka piłkarzy, jak i pozostali musieli się zmagać z ciężką nasiąkniętą wodą murawą, na której w wielu miejscach stała woda. To był efekt ulewy, jaka przeszła nad Gdynią przed meczem.

Pierwszy kwadrans to było badanie sił, a bramkarze raczej nie znajdowali zatrudnienia, chociaż skoncentrowany Mateusz Bąk dwukrotnie pewnie interweniował na przedpolu własnej bramki. W 17. minucie spotkania właśnie bramkarz Lechii dalekim wykopem zainicjował akcję ofensywną, piłkę strącił głową Maciej Kowalczyk, a Karola Piątka już w polu karnym ubiegł Norbert Witkowski.

Dwie minuty później Lechia miała szanse na objęcie prowadzenia, ale Maciej Rogalski nie trafił do bramki strzelając z około 12 metrów. Winnym tego zagrożenia był Anderson, który swoim niecelnym podaniem uruchomił kontratak gości. Gdańszczanie jeszcze raz zagrozili bramce Arki, kiedy w ostatniej minucie pierwszej połowy Piątek strzałem z 16 metrów zatrudnił Witkowskiego.

Po przerwie obraz gry niewiele się zmienił. Była walka, ale nie było złośliwości, może dla tego, że boiskowe zachowania łagodziła swoją obecnością na linii sędzia asystent Katarzyna Nadolska. Dopiero w 62. minucie mocniej zabiły serca kibiców żółto-niebieskich. Po bardzo dobrze rozegranym rzucie rożnym z kilku metrów strzelał Dariusz Żuraw, ale piłka minimalnie minęła słupek gdańskiej bramki.
Bramka jednak na gdyńskim stadionie padła. W 82. minucie wpadającego w pole karne Lechii Marcina Chmiesta sfaulował Jacek Manuszewski. Karny, którego na bramkę zamienił Damian Nawrocik. A już w doliczonym czasie gry pogrążył Lechię mocnym strzałem w długi róg Marcin Wachowicz.

- Cieszę się bardzo ze zwycięstwa, ale ze swojej gry nie bardzo, bo mogłem coś jeszcze strzelić - stwierdził po meczu Wachowicz. - Nie będziemy się jednak z tego zwycięstwa zbyt długo cieszyć. Musimy już myśleć o najbliższym spotkaniu ligowym z Legią Warszawa.
Dzięki tej wygranej gdynianie zostali liderami swojej grupy Pucharu Ekstraklasy i nadal w tym sezonie są drużyną bez porażki. Kibice żółto-niebieskich mają dodatkową radość z derbowego zwycięstwa, a fanom biało-zielonych pozostaje nadzieja, że może 4 października będzie inaczej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki