Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stocznie są kulą u nogi rządów

Jacek Klein, Robert Kiewlicz
Ministerstwo Skarbu ogłosiło, iż osiągnęło przełom w rozmowach z inwestorami, którzy chcą kupić stocznie w Gdyni i Szczecinie. Wspólnie z ISD Polska i Mostostalem Chojnice wypracowało protokoły uzgodnień.

- Przesądzają o najważniejszych kwestiach, które się znajdą w ewentualnych przyszłych umowach prywatyzacyjnych i programach restrukturyzacyjnych - powiedział minister skarbu Aleksander Grad.
Strony dogadały się co do wielkości pomocy rządowej i nakładów wniesionych przez inwestorów.

Pomoc państwa na spłatę długów Stoczni Szczecińskiej Nowej ma wynieść 400 mln zł. W zamian Mostostal Chojnice podwyższy kapitał o 242 mln zł. Pomoc publiczna dla Stoczni Gdynia ma wynieść 835 mln zł. ISD Polska zadeklarował inwestycje w wysokości 200 mln euro i 120 mln euro w Stocznię Gdańsk. Grad poinformował, że ewentualne umowy prywatyzacyjne będą gwarantować, że w stoczniach będą produkowane statki.

- Wprowadziliśmy zabezpieczenia przed możliwością sprzedaży terenów i nieruchomości stoczniowych - zaznaczył minister.
Stocznie będą mogły sprzedać nieruchomości określone jako zbędne do dalszego funkcjonowania.
- Będzie pełna kontrola nad całym obrotem nieruchomościami po sprywatyzowaniu tych stoczni. To było najtrudniej wynegocjować z inwestorami i między innymi tak to długo trwało - dodał szef resortu skarbu.

Dość nieoczekiwanie, na tydzień przed złożeniem planów restrukturyzacji obu stoczni resort wznowił rozmowy z holenderskim Fortis Intertrustem, właścicielem Fortis Banku.
- Rozmowy zostały wznowione po to, żeby zapoznać się, czy ten inwestor jest w stanie w tak krótkim czasie jeszcze coś w tym procesie zrobić. Uważamy, że ten inwestor został źle potraktowany przez stronę polską - wyjaśnił Grad.

Dokładnie przez rząd PiS, czego minister nie omieszkał wytknąć obecnej opozycji w debacie sejmowej, w trakcie której przedstawił "białą księgę" zaniedbań wobec stoczni od 2001 roku. Według Grada, poprzedni minister skarbu Wojciech Jasiński z przyczyn politycznych zignorował złożoną w połowie ubiegłego roku ofertę holenderskiego konsorcjum. Fortis w imieniu zachodnich armatorów chciał kupić wszystkie trzy stocznie - w Gdyni, Gdańsku i Szczecinie. Obecny rząd zarzuca ekipie Jarosława Kaczyńskiego, iż odłączyła Stocznię Gdańsk od Gdyni i sprzedała ją ISD Polska, aby wywiązać się z obietnic wyborczych złożonych gdańskim stoczniowcom.

Grad wyliczał, że rząd PiS odwlekał kolejne terminy prywatyzacji i nie robił nic, by ograniczyć rosnące straty na nierentownych kontraktach. Zarówno w przypadku stoczni w Gdyni, jak i w Szczecinie straty te przekroczyły już grubo ponad 1 mld zł, co skutkuje tym, iż obecny rząd będzie zmuszony do dopłacenia do prywatyzacji. Za czasów rządu PiS, jak i zresztą wcześniej SLD do Komisji Europejskiej nie został wysłany także wniosek o objęcie stoczni okresem ochronnym dopuszczającym pomoc publiczną. Polska mogła wniosek wysłać przez trzy lata, do maja 2007 roku.

W obronie rządów PiS stanął poseł Jacek Kurski.
- Mamy do czynienia z propagandową próbą osłony własnej niemocy. "Białą księgę" może sobie pan powiesić na gwoździu w miejscu, gdzie sam, patrząc na nią, będzie pan mógł wspominać miesiące własnej niekompetencji - grzmiał z sejmowej mównicy. - Panowie sobie po prostu bimbali przez 10 miesięcy.

Według Kurskiego, rząd chce zwalić winę na poprzedników, aby ukryć to, iż pogodził się z negatywną decyzją Komisji Europejskiej. Już 12 września oceni ona plany restrukturyzacji opracowane przez inwestorów.
Przedstawiciele Mostostalu Chojnice plany wobec stoczni w Szczecinie zaprezentowali w Brukseli wczoraj. ISD Polska musi nanieść poprawki na swój program i wyśle go dzisiaj do Brukseli.

Ostateczna runda negocjacji ma nastąpić 9 i 10 września. Jeśli KE negatywnie oceni plany, zażąda zwrotu pomocy publicznej. Dla stoczni w Gdańsku i Gdyni może to być nawet 5,8 mld zł, zaś dla Szczecina - 2,95 mld złotych. Wiązałoby się to z postawieniem stoczni w stan upadłości.
- Polska jest przygotowana na ewentualną negatywną decyzję Komisji - powiedział Grad. Zdaniem szefa resortu skarbu, choć upadłość "nie jest najlepszym rozwiązaniem, nie musi oznaczać "końca świata".

Stocznie nadal mogłyby funkcjonować. Zdaniem specjalistów z branży stoczniowej, prawdopodobieństwo, że KE odrzuci programy dla stoczni, jest duże. Komisarze mogą nie zgodzić się na kolejny zastrzyk pomocy publicznej dla stoczni w kwocie ponad 1,2 mld zł.

Andrzej Jaworski nie jest już przewodniczącym klubu PiS w pomorskim sejmiku.
Został odwołany za nieudostępnienie Instytutowi Pamięci Narodowej teczki personalnej Lecha Wałęsy. Nieoficjalnie może chodzić o "brak zaangażowania w nagłośnienie tzw. afery sopockiej", o co pretensje ma mieć poseł Jacek Kurski. Andrzej Jaworski został prezesem Stoczni Gdańsk w marcu 2006 roku. Jego powołanie politycy PO nazwali politycznym zawłaszczeniem stoczni przez ludzi PiS. Zarzucali mu brak doświadczenia w branży stoczniowej, ponieważ z wykształcenia jest etnologiem, oraz wykorzystywanie stanowiska w kampanii na prezydenta Gdańska. Decyzją ISD Polska, nowego właściciela stoczni, stanowisko stracił w marcu tego roku.

Nie zostawimy stoczni bez pomocy

Rozmowa z dr. Tomaszem Telukiem, ekspertem ds. stoczni z Instytutu Globalizacji

Jaka jest szansa na to, że polskie stocznie upadną?

Wszystko zależy od decyzji Komisji Europejskiej. Patrząc na ministra Grada, to nie widać zbytniego optymizmu. Szanse oceniam 50 na 50. W końcu o upadłości polskich stoczni i kolejnych "ostatecznych" terminach słyszymy już od ponad dwóch lat. Chyba wszyscy mamy już tego dosyć.

Jak Pan ocenia działalność resortu skarbu? Z jednej strony zapewnia o tym, że na placu boju pozostały tylko ISD i Mostostal, z drugiej informuje o dalszych negocjacjach z Fortisem.

Wygląda to na informacje preparowane specjalnie na potrzeby mediów i opinii publicznej. Ministerstwo może wypuszczać takie "kaczki", licząc na lepsze warunki prywatyzacji. Trzeba się zastanowić, na ile jest to prawda, a na ile gra ministerstwa. Może w ten sposób chce wywrzeć presję na potencjalnych inwestorów.

"Biała księga" jest potrzebna?
To kontrowersyjny dokument. Pokazuje on zaniechania i spowolnienie prywatyzacji przez poprzednie rządy. Z drugiej strony - obecny rząd sam zaczyna mówić coraz częściej o możliwości upadku stoczni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki