Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trybunał za upadek stoczni

Jacek Klein
Za tydzień wyjaśni się, czy polskie stocznie zostaną postawione w stan upadłości
Za tydzień wyjaśni się, czy polskie stocznie zostaną postawione w stan upadłości Tomasz Bołt
W czwartek w Sejmie minister skarbu przedstawić ma "białą księgę" zaniechań poprzednich ekip wobec przemysłu stoczniowego. Najważniejszym ustaleniem jej twórców jest opieszałość poprzedniego rządu: nie skorzystał on z prawa, które miał i nie wystąpił na czas do Unii Europejskiej, by stocznie przez pewien okres nie podlegały rygorom pomocy publicznej.

Teraz być może upadną, bo będą musiały ją zwrócić. Także Platforma Obywatelska ma już przygotowany wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu poprzedniego ministra skarbu Wojciecha Jasińskiego.

Tymczasem związkowcy z Solidarności uważają, że rząd Donalda Tuska już zdecydował o upadku stoczni, tylko nie chce się do tego przyznać.

- Ministerstwo Skarbu pośrednio lub bezpośrednio wynajęło firmę doradczą i PR mającą medialnie przygotować upadłość stoczni - alarmuje Marek Lewandowski, rzecznik prasowy Sekcji Krajowej Przemysłu Okrętowego Solidarności. - Powstaje pytanie - czy rząd zamierza zrealizować program prywatyzacji, czy dąży do upadłości, nie mogąc się do niej przyznać.

Resort skarbu tymczasem stanowczo zaprzecza. - Negocjacje z inwestorami trwają i robimy wszystko, żeby do 12 września dojść do porozumienia z Komisją Europejską - mówi nam Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu. We wtorek w Brukseli przebywali przedstawiciele ISD Polska i rozmawiali o programie konsolidacji stoczni w Gdańsku i Gdyni.

W tym tygodniu do Brukseli ze swoim programem dla stoczni w Szczecinie jadą przedstawiciele Mostostalu Chojnice. Jak zaznacza wiceminister, rząd ma świadomość, że jeśli Komisja Europejska nie zaakceptuje planów restrukturyzacji stoczni, to oznaczałoby to ich upadłość.

- Musimy brać to pod uwagę jako alternatywną wersję rozwoju sytuacji - powiedział Gawlik. - Ale to nie to samo, co przygotowywanie upadłości.

Wokół przyszłości stoczni robi się coraz bardziej gorąco. Solidarność twierdzi, że rząd chce doprowadzić do upadłości zakładów, tylko nie chce się do tego przyznać. Rząd zaprzecza i winnych katastrofalnej sytuacji stoczni szuka wśród poprzednich ekip. Politycy Platformy Obywatelskiej grożą Trybunałem Stanu byłemu premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu i ministrowi skarbu w jego rządzie Wojciechowi Jasińskiemu. Nie wykluczają także pociągnięcia do odpowiedzialności ministrów z czasów SLD.

- Platforma miała wystarczająco dużo czasu, by to, co spaprali poprzednicy, naprawić - powiedział Marek Lewandowski, rzecznik Sekcji Krajowej Przemysłu Okrętowego i Solidarności w Stoczni Gdynia SA.
Według niego ekipa Donalda Tuska nic nie zrobiła i teraz dąży do upadku stoczni.
- Ministerstwo Skarbu pośrednio lub bezpośrednio wynajęło firmę doradczą i PR mającą medialnie przygotować upadłość stoczni - oznajmił Lewandowski. - Pojawiają się w mediach teksty wykazujące zalety upadłości. Sądzimy, że powodem jest oddłużenie stoczni w formie dodatkowej pomocy publicznej, na które rząd nie chce wyłożyć środków.

Ministerstwo Skarbu zaprzecza i przekonuje, że chce stocznie jak najszybciej sprywatyzować. - Nic nie wiem o tym, abyśmy dążyli do doprowadzenia stoczni do upadłości - powiedział Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu.

Do tej pory jednak, choć rozmowy trwają od kilku tygodni, resort nie porozumiał się z inwestorami.
- Są jeszcze pewne uwagi do planów przedstawionych przez inwestorów - przyznał Gawlik. - To jednak nie jest istotne. Istotne jest, jak te plany oceni Komisja Europejska.

A ta wypowie się w tej kwestii 12 września. Od jej "tak" albo "nie" zależy, czy stocznie będą musiały oddać miliardy pomocy publicznej i zostaną postawione w stan upadłości.

Negatywna decyzja Brukseli jest prawdopodobna, co jednak nie oznacza likwidacji firm. Stocznie mogą wówczas działać i realizować kontrakty, a w przyszłości zostać sprzedane inwestorom.
Czy rząd już pogodził się z takim rozwiązaniem i szuka teraz winnych w poprzednich ekipach?

Minister Aleksander Grad ma przedstawić "białą księgę" zaniedbań w ubiegłych latach w procesie prywatyzacji i restrukturyzacji stoczni w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie. Politycy PO chcą za owe zaniechania postawić Jarosława Kaczyńskiego i jego ministra skarbu Wojciecha Jasińskiego przed Trybunałem Stanu.

- Jest wielu ludzi, którzy za to, co robili ze stoczniami, powinni ponieść odpowiedzialność karną - powiedział premier Tusk.

- Robiliśmy wszystko, aby stocznie uratować - ripostował Kaczyński.
Według ministra Grada, jego poprzednik Wojciech Jasiński popełnił największy grzech zaniechania, odrzucając ofertę holenderskiego Fortis Banku, który w czerwcu ub. roku chciał kupić wszystkie trzy stocznie.
- W czerwcu 2007 roku do resortu skarbu nie wpłynęła oferta holenderskiego Fortis Banku, dotycząca trzech stoczni - zaprzeczył Jasiński.

Holenderski koncern nie potwierdza ani nie zaprzecza, przyznając jedynie, że jest pośrednikiem w prywatyzacji stoczni.

Do czwartku oferty na stocznie w Gdyni i Szczecinie złożyli tylko dwaj inwestorzy.

12 września

Tego dnia Komisja Europejska zdecyduje o akceptacji bądź odrzuceniu planów restrukturyzacji polskich stoczni. Stocznię w Szczecinie chce Kupić Mostostal Chojnice z norweską stocznią Ulstein. Na przejęcie firmy i inwestycje chcą przeznaczyć 180 mln euro, od państwa chcą 232 mln zł pomocy publicznej na spłatę długów stoczni. ISD Polska chce kupić stocznię w Gdyni i połączyć ją ze Stocznią Gdańsk. Deklaruje minimalny wkład własny w wysokości 320 mln euro. Od Skarbu Państwa oczekuje jednak 1,35 mld zł pomocy publicznej na spłatę publicznoprawnych zobowiązań stoczni.

Wszystko wskazuje na dążenie do upadłości

Rozmowa z Dariuszem Adamskim, przewodniczącym Solidarności w Stoczni Gdynia

Czy rząd chce upadłości polskich stoczni?

Wiele ostatnich zdarzeń na to wskazuje. Pomimo deklaracji wciąż nie ma porozumienia między ministerstwem a inwestorami. O ile zatrudnienie kancelarii prawnej jest zrozumiałe, jeśli weźmie się pod uwagę możliwość, że Komisja Europejska odrzuci plany restrukturyzacji, o tyle zatrudnienie firm PR jest już działaniem z premedytacją idącym w kierunku upadku.

Co skłania rząd do takiego kroku?

Sądzę, że minister ma dylemat, czy udzielić stoczniom pomocy publicznej i narazić się na odpowiedzialność polityczną, czy doprowadzić do upadłości. Choć kosztowałoby to państwo ponad 4 mld zł, minister nie poniósłby żadnych konsekwencji.

Może upadłość okazałaby się jednak korzystna?

Przypominam, że żadna ze stoczni, która przeszła upadłość, a mam tu na myśli zakłady w Szczecinie i Gdańsku, nie wyszła na prostą. To daje jasną odpowiedź. Nawet gdyby założyć, że po upadku znalazłby się inwestor, nie miałby kto w stoczniach pracować. Firmy niemieckie i norweskie już składają stoczniowcom oferty zatrudnienia. Co ciekawe, ważne od października. One zatem także przewidują, że sytuacja zmierza do likwidacji stoczni.

Co zrobi Solidarność, jeżeli do upadku dojdzie?

Nie mam już serca, aby namawiać ludzi do protestów przeciwko decyzjom, które jeśli zapadną, będą nieodwołalne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki