Dzieci chodzą do szkół (albo i nie), odrabiają lekcje (albo i nie) i wracają do pustych domów, w których tatę i mamę zastępują telewizor z komputerem. Może więc lepiej pozwolić im na wyjazd z bliskimi? Jeśli rodzice są ambitni lub dziecko małe, to polską szkołę zastępuje szkoła angielska, niemiecka, hiszpańska. Mniej ambitni rodzice nastolatków zaczynają liczyć pieniądze. I jakby nie liczyli, wychodzi im, że bardziej opłaca im się wysłać syna na budowę a córkę na zmywak, niż do szkoły. Dzieci emigrantów z biednych, popegieerowskich wsi praktycznie kończą naukę już na szóstej klasie szkoły podstawowej.
Niedawno pewiem mądry ksiądz z zachodniej Polski biadał nad reformą szkolnictwa, likwidującego ośmioklasowe podstawówki. Tłumaczył, że stara szkoła dawała dzieciom jeszcze szansę na dwa dodatkowe lata nauki. Po reformie i otwarciu granic dla polskiej siły roboczej wracamy do przedwojennego systemu - sześć klas i do roboty. Nie wierzę, by to niekorzystne zjawisko zostało zatrzymane przez kilku urzędników oświatowych, straszących nieobecnych rodziców grzywnami.
Dziecko na grzywnę zapracuje, a przy okazji nauczy się życia. Życia bez chemii, fizyki i poezji Mickiewicza, ale za to z dokładną znajomością przelicznika euro na złotówki. Ot, takie prawo do nauki w szkole życia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?