Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kalendarium muzyki rozrywkowej: Trzynaście lat temu zmarł Frank Sinatra (WIDEO)

Tomasz Rozwadowski
Trzynaście lat temu, 20 maja 1998 r., w katolickim kościele Dobrego Pasterza w Beverly Hills w Kalifornii zebrało się około czterystu żałobników. Twarze większości z nich były powszechnie znane z ekranu i z estrady. Tak rozpoczęła się ceremonia pogrzebowa Franka Sinatry.

Słowo "piosenkarz" jest rzadko używane współcześnie, ale jeśli szukać piosenkarza wszech czasów, to niewątpliwie był nim właśnie Frank Sinatra. A jeśli użyć obecnie modnej terminologii, to "wokalistą" był wielkim, powszechnie znanym pod przydomkiem The Voice (czyli Głos). Wspaniały, aksamitny baryton Franka zachwyca nawet z wczesnych nagrań, dokonanych na prymitywnym sprzęcie ponad siedemdziesiąt lat temu. To fenomen dotyczący tylko garstki muzycznych indywidualności - obok Sinatry chyba tylko Enrico Caruso, Louisa Armstronga, Elli Fitzgerald, Billie Holliday. Tylu, co palców jednej ręki.

A przecież Sinatra był nie tylko wybitnym muzykiem, pozostawił pokaźny dorobek jako aktor filmowy, był laureatem aktorskiego Oscara.

Płaczący gwiazdozbiór

Przemówienia nad trumną Sinatry wygłosili hollywoodzki gwiazdor Gregory Peck, słynny piosenkarz, uczeń i konkurent Tony Bennett oraz syn, Frank Sinatra Jr. Wśród zebranych znaleźli się m.in.: Tom Selleck, Faye Dunaway, Tony Curtis, Liza Minnelli, Kirk Douglas, Robert Wagner, Bob Dylan, Nancy Reagan, Angie Dickinson, Sophia Loren, Mia Farrow i Jack Nicholson. Średnia wieku bardzo wysoka, ale nazwiska pierwszorzędne, poparte wielkimi osiągnięciami w show-biznesie, ciężarówką Oscarów, wagonem Grammy i ogromnymi fortunami. Nie było tam najbliższych przyjaciół zmarłego, nie żyli już Sammy Davis Jr. i Dean Martin, a wśród zebranych z pewnością nie wszyscy wspominali z sentymentem znanego ze skrajnie trudnego charakteru piosenkarza, lecz wszyscy musieli zdawać sobie sprawę z faktu uczestnictwa w historycznej chwili, w zamknięciu całej epoki w historii przemysłu rozrywkowego. Przecież cała druga połowa XX wieku była erą Franka Sinatry.

Nasz cykl: Kalendarium muzyki rozrywkowej

Pod kościołem Dobrego Pasterza stał kilkusetosobowy tłum fanów, po zakończeniu ceremonii odprowadzający wzrokiem kawalkadę limuzyn, którą zaproszeni goście udali się na kolejne, już całkowicie prywatne nabożeństwo żałobne odprawione w kilka godzin później w kościele św. Teresy w równie ekskluzywnym jak Beverly Hills Palm Springs. Po zakończeniu drugiej mszy trumna z ciałem gwiazdora została pochowana na cichym cmentarzu pod po- bliskim miasteczkiem Cathedral City. Sinatra jest pochowany tuż przy kwaterze swoich rodziców, Antonino Martina i Natalie, a w niewielkiej odległości znajdują się groby jego bliskich przyjaciół, restauratora Jilly Rizzo i kompozytora Jimmy'ego Van Heusena. Sentencją wyrytą na kamieniu nagrobnym Sinatry są słowa "The Best Is Yet To Come" [najlepsze przed Tobą - red.], będące tytułem jego wielkiego przeboju z 1964 r. Co ciekawe, piosenka ta została dwa lata wcześniej napisana dla wyżej wspomnianego Tony'ego Bennetta.

Elegant z przedmieść metropolii

Piosenkarz zmarł na atak serca w sześć dni wcześniej, 14 maja, w wieku 82 lat w szpitalu Cedars Sinai w Los Angeles. Przy łóżku umierającego była obecna jego czwarta żona Barbara Marx, z którą przeżył ostatnie 22 lata. Na chwilę przed śmiercią, odpowiadając na zachętę żony, by walczył, wypowiedział swoje ostatnie słowa: "Przegrywam". Oficjalny komunikat o zgonie ukazał się na internetowej stronie rodziny Sinatrów, podkładem muzycznym do oświadczenia była piosenka "As Softly As I Leave You". Tego wieczoru na dziesięć minut przygaszono światła na Las Vegas Strip, reprezentacyjnym deptaku słynnego kurortu w Nevadzie, w którego najlepszych kasynach Frank dał trudno policzalną liczbę koncertów na przestrzeni blisko czterech dekad. Oficjalne kondolencje rodzinie złożył ówczesny prezydent USA Bill Clinton, będący podobnie jak miliony rodaków wielkim fanem śpiewaka. Jeszcze większa armia miłośników jego talentu zamieszkuje pozostałe kontynenty, więc dzień odejścia Sinatry był wydarzeniem na skalę globalną.

Frank umierał będąc znakomitością, światową sławą i bogaczem, natomiast początki jego kariery były skromne. Przyszedł na świat 12 grudnia 1915 r. w miasteczku Hoboken niedaleko Nowego Jorku w rodzinie włoskich emigrantów. Ojciec był początkowo zawodowym bokserem, później strażakiem, matka gospodynią domową trudniącą się nielegalnym, za to dochodowym procederem przerywania ciąży. Połączenie pewnej państwowej posady ojca i pokątnego zarobku matki było może niezbyt piękne od strony etycznej, za to korzystne dla domowego budżetu. Nastoletni Frank, który został wyrzucony ze szkoły średniej za złe sprawowanie na niewiele ponad miesiąc przed maturą, pomimo szalejącego kryzysu miał zawsze pieniądze na eleganckie ubrania i wydatki. W sam raz, by czarować przedstawicielki płci przeciwnej - był nawet aresztowany za utrzymywanie bliskiej znajomości z mężatką, co wedle ówczesnego prawa stanowiło wykroczenie.

Nasz cykl: Kalendarium muzyki rozrywkowej

Z pewnością nie był święty, ale sąsiedzi już we wczesnych latach trzydziestych szanowali go za piękny głos, który objawił już przy okazji pierwszych wokalnych prób w pobliskich lokalach. Oficjalnie zadebiutował w 1935 r. w swingowej grupie wokalnej. W następnych latach śpiewał z coraz to lepszymi orkiestrami tanecznymi nie tylko w klubach, ale i w salach koncertowych i studiach radiowych, by już w 1939 r. podpisać roczny kontrakt na występy ze słynną na cały kraj orkiestrą Harry'ego Jamesa. Z nią dokonał pierwszych nagrań i miał pierwsze przeboje. Zerwał umowę z Jamesem, otrzymując propozycję od jeszcze wyżej notowanego Tommy'ego Dorseya, z którym podpisał kontrakt gwarantujący liderowi jedną trzecią ze wszystkich dochodów do końca kariery Franka. W 1942 r. obaj zarabiali już świetnie i wokalista wyzwolił się od Dorseya za sumę 75 tys. dolarów. Właśnie wtedy pojawiły się pierwsze pogłoski o związkach Sinatry z mafią, które ciągnęły się za nim przez całe życie, choć nigdy nie zostały formalnie udowodnione.

Pół wieku na szczycie

Później nastąpiło ponad pięćdziesiąt lat wspaniałej kariery muzycznej, filmowej i biznesowej. Frank, mimo naturalnych w tak długim okresie kryzysów i niepowodzeń, utrzymywał masową popularność. Był pierwszym artystą muzyki pop, który zdobył uznanie nastoletniej publiczności, dzięki temu zaskarbił sobie dozgonną miłość fanów (zwłaszcza fanek), równocześnie potrafił z upływem lat i dekad zmieniać swój styl, pozostając wiernym sobie, co z kolei przyciągało do niego kolejne generacje słuchaczy. Kiedy u progu lat 50. przeżył pierwszy spadek popularności, umiejętnie poprowadził własną karierę aktorską i to, o dziwo, nie tylko w kinie musicalowym i lekkich komediach, ale także w poważniejszym repertuarze, na przykład w oscarowym i klasycznym dzisiaj "Stąd do wieczności".

Nasz cykl: Kalendarium muzyki rozrywkowej

Wyczuł też komercyjny potencjał telewizji oraz klubowych koncertów w Las Vegas - jedno i drugie przyniosło mu bajeczne dochody. Trudno go było na- zwać dobrym człowiekiem, przez całe życie krzywdził swoje otoczenie, ale jeszcze trudniej nie wzruszyć się, słuchając jego genialnych interpretacji takich evergreenów, jak "My Way", "That's Life", "Come Fly With Me" i dziesiątek innych, równie zabójczych szlagierów. W kilkanaście lat po śmierci nic nie zapowiada zmierzchu jego sławy - nie dość, że nadal w sprzedaży są jego albumy muzyczne i filmowe DVD, nie znika z anten telewizyjnych i radiowych, a biblioteka książek o nim powiększa się z każdym rokiem. Co najlepsze, każdy rok przynosi kolejnych jego naśladowców i kontynuatorów. W sensie komercyjnym osiągnął nieśmiertelność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki