Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tam, gdzie woda czysta i legendarny siłacz bez trudu łamał podkowy. Oto Pszczewski Park Krajobrazowy

Aleksandra Gajewska-Ruc, Dariusz Brożek (oprac. Michał Korn)
Zróżnicowane dno jeziora Lubikowskiego tworzy liczne tarasy i wyspy podwodne, a w kilku miejscach na dnie leżą potężne głazy narzutowe. Między innymi dlatego jezioro jest miejscem bardzo atrakcyjnym dla płetwonurków.
Zróżnicowane dno jeziora Lubikowskiego tworzy liczne tarasy i wyspy podwodne, a w kilku miejscach na dnie leżą potężne głazy narzutowe. Między innymi dlatego jezioro jest miejscem bardzo atrakcyjnym dla płetwonurków.
Pszczewskie jeziora wyglądają jak nanizane na polodowcową rynnę korale. To mniej znany zakątek naszego regionu. Zalesione pagórki i schowane wśród nich jeziora, mieniące się całą paletą barw rozległe pola, pełne uroku i spokoju wioski oraz przydrożne kapliczki. To wszystko spotkać można na swej drodze wędrując szlakami pieszymi przecinającymi Pszczewski Park Krajobrazowy.

Pszczew to wieś położona w zachodniej części województwa lubuskiego. Na terenie gminy znajduje się dwadzieścia jezior tworzących tzw. Rynnę Jezior Pszczewskich.

Lasy, które zajmują ponad połowę powierzchni gminy, skrywają też wiele urokliwych śródleśnych jeziorek. Czyste wody oraz różnorodność fauny i flory objęte są ochroną od 1986r., kiedy to po wieloletnich staraniach przyrodników, powstał tu Pszczewski Park Krajobrazowy.

Swoją wędrówkę rozpoczynamy w otulinie parku, we wsi Żółwin niedaleko Międzyrzecza.

- Przez Pszczewski Park Krajobrazowy wiedzie pięć pieszych szlaków, łącznie mają one długość około 115 km. My dziś skorzystamy z zielonego, kończąc wędrówkę nad jeziorem Lubikowskim. Trasa ta jest jednocześnie częścią europejskiego długodystansowego szlaku pieszego E11 wiodącego z Holandii, przez Niemcy, Polskę, Litwę aż na Łotwę i wynoszącego ponad 2,5 tys. km. My pokonamy zaledwie 12km, podczas których będziemy mieli okazję podziwiać piękno tutejszej różnorodnej późnomajowej przyrody - wyjaśnia Andrzej Chmielewski, regionalista i autor licznych przewodników (...)

Idąc, będziemy wypatrywać zielonych oznaczeń na przydrożnych drzewach, nawigacja nie będzie nam potrzebna. Kilkunastokilometrową drogę można pokonać również rowerem, korzystając z sieci gminnych szlaków rowerowych - czerwonego do Stołunia oraz zielonego do Lubikowa, jednak zachęceni piękną pogodą z radością zaplanowaliśmy kilkugodzinny spacer.

Kierując się z Żółwina w stronę Stołunia przekraczamy przepływającą tędy rzekę Obrę, która stanowi główny odcinek Lubuskiego Szlaku Wodnego, jednego z najpopularniejszych szlaków kajakowych w Polsce.

Obserwując z mostu spokojny nurt malowniczej rzeki i bogactwo rzecznej flory, m.in. pięknie kwitnące grążele żółte często mylone z liliami wodnymi, trudno się dziwić, że amatorzy sportów wodnych upodobali sobie tę trasę.

W połowie drogi do kolejnej na tej trasie wsi naszym oczom ukazuje się kuszące lazurem wody jezioro Żółwin, leżące po lewej stronie. Szosą wiodącą pomiędzy zachwycającymi żywą czerwienią maków polami docieramy do Kuligowa. Przystajemy obok stojącego po prawej stronie drogi pomnika upamiętniającego ofiary I wojny światowej światowej.

- Obelisk poświęcony jest mieszkańcom Kuligowa i Marianowa, którzy walczyli w tej wojnie. Wprawdzie w armii niemieckiej, ale większość z nich miała polskie nazwiska, bo w tej okolicy mieszkało wiele rodzin o polskich korzeniach - opowiada A. Chmielewski.

Kawałek dalej stoi pięknie odrestaurowany dworek, przy którym mieści się też stadnina koni. Ciekawskie zwierzęta obserwują nas zza płotu, próbują nawet „zagadywać”.

Z chęcią wskoczylibyśmy na grzbiety rumaków, jednak trzymamy się planu - idziemy na piechotę. Wychodząc z wioski obserwujemy jeszcze bociana, który właśnie przyleciał do gniazda. Z pewnością wraca do swoich piskląt niosąc im obiad. Tymczasem my delektujemy się jedynym w swoim rodzaju zapachem świeżego sosnowego lasu, przez który przebiega nasz szlak. Mijamy leśny parking z wyznaczonym miejscem, gdzie można odpocząć w przyjemnym cieniu i posilić się przed dalszą drogą.

Kolejna miejscowość na naszej mapie to Stołuń. - Wart zobaczenia jest pomnik i drewniana figura Leona Pineckiego, znanego w okresie międzywojennym zapaśnika, który w Stołuniu spędził dzieciństwo - mówi nasz przewodnik. Mijając ciche i spokojne uliczki wioski dochodzimy do budynku dawnej szkoły, za którym skręcamy w gruntową drogę. Kawałek dalej jest niewielka plaża, bo doszliśmy do jeziora Stołuń.

W lesie znajduje się miejsce biwakowania, gdzie można rozbić namiot czy postawić camping z widokiem na jezioro. Choć kąpielisko nie jest strzeżone, latem korzysta z niego wielu miejscowych i turystów.

Szlaki kajakowe na terenie Pszczewskiego Parku Krajobrazowego:

Mijając plażę, wchodzimy w las, przez który nasz szlak doprowadzi nas do ostatniego punktu trasy. Warto bacznie się rozglądać lub rzucić okiem na mapę, bo łatwo przegapić schowane w leśnej gęstwinie jezioro Białe leżące po prawej stronie od szlaku.

- Choć go nie widzimy, po lewej stronie mamy jezioro Czarne. Idziemy równolegle do jego brzegu - mówi A. Chmielewski. Brak widoku na jezioro w pełni rekompensuje krajobraz po przeciwnej stronie. Pagórki o kolorach czerwieni, fioletu i złota upodobały sobie żurawie, które spokojnie spacerują po łąkach. Po chwili znów jesteśmy w lesie. Śpiew ptaków i świeże powietrze, zapach kwitnących akacji to nie jedyne atrakcje tego odcinka drogi. - Zaobserwować tu można wiele rzadkich gatunków roślin związanych z wpływami klimatu oceanicznego i licznie występującymi tu zbiornikami wodnymi, np. bluszcz zwyczajny, czy kłoć wiechowatą. Bory obfitują tu w czarne jagody, a jesienią można tu znaleźć całe bogactwo grzybów - opowiada Chmielewski.

Po kilku godzinach nieśpiesznej wędrówki docieramy do jej celu - jeziora Lubikowskiego, które jest największym i najgłębszym akwenem w okolicy. Liczy sobie 314,6 ha powierzchni i ponad 35m głębokości. - Bardzo urozmaicona jest linia brzegowa z licznymi zatoczkami, półwyspami oraz wyspą, na której utworzono w 1995r. rezerwat obejmujący ochroną fragment lasu. Wyspa nazywana jest „Konwaliową”, ze względu na rosnące na niej kwiaty konwalii - opowiada przewodnik.

Szlaki rowerowe na terenie Pszczewskiego Parku Krajobrazowego:

Jezioro ze względu na swoje rozmiary jest doskonałym miejscem do żeglowania.

Ze względu na przejrzystość wody, upodobali je sobie także nurkowie. Przez cały rok są tu idealne warunki do wędkowania, a w sezonie nad jeziorem nie brakuje też plażowiczów, korzystających ze słońca i wody. W okolicy znajduje się wiele gospodarstw agroturystycznych i ośrodków wypoczynkowych, w których można bez problemu znaleźć nocleg. Są też wyznaczone przez nadleśnictwa pola namiotowe.

Po pokonaniu 12 kilometrów, zmęczenie nieco daje się nam we znaki, ale trud wynagradza nam odpoczynek na świeżo wyremontowanym molo z widokiem na rozpościerającą się niemal po horyzont taflę jeziora. Od niedawna stoją tu ławeczki i nowe oświetlenie, a przy plaży pojawiły się nowe pomosty. W przejrzystej wodzie łatwo dostrzec można różne gatunki ryb i roślin. Nie bez żalu rozstajemy się z tym miejscem, obiecując, że odwiedzimy je latem.

Szlaki piesze na terenie Pszczewskiego Parku Krajobrazowego:

Pszczew otaczają dwa jeziora. Pierwsze jest związane z historyczną kolebką miejscowości, obecnie to prawdziwy raj dla miłośników moczenia kija. Drugie to ulubione miejsce amatorów windsurfingu i popularne kąpielisko.

Pszczelarz z Pszczewa i właściciel skansenu Tadeusz Bryszkowiski wywodzi nazwę miejscowości od pszczół. Naukowcy mają jednak inną hipotezę.

Zgodnie twierdzą, że pochodzi ona od staropolskiego słowa plszczyć, czyli świecić, błyszczeć. W tym przypadku chodzi od odbicie promieni słonecznych w lustrze wody. A w Pszczewie i w okolicach słońce ma się w czym odbijać. W niewielkiej gminie jest aż 20 jezior, ale to już wiemy. Niemniej jednak są to jej wizytówki i największy skarb. Jedno z nich sąsiaduje z letniskową wsią od wschodu, drugie zaś od północnego-zachodu.

Wędrówkę wokół tych akwenów zaczynamy od Kochle, nazywanego też Miejskim, lub Pszczewskim. To typowe jezioro rynnowe, jego powierzchnia wynosi 68,7 ha, zaś maksymalna głębokość sięga 17,8 m.

PRZYGODA NA KATARZYNIE
Pierwszym przystankiem jest półwysep Katarzyna. Po drugiej stronie, nad jego zachodnim brzegiem, rozciąga się Pszczew. Cypel kilka razy był areną archeologicznych poszukiwań. Ostatnio w 2010 r. i latem 2011 r. Na podstawie znalezionych fragmentów ceramiki naukowcy z Poznania ustalili, że pod koniec IX w. powstał tam gród. Od strony lądu chroniła go fosa i prawdopodobnie wał ziemny. W drewnianych chatach mieszkało około 30 osób.

Jez. Szarzeckie to jedno z najbardziej popularnych kąpielisk na lubusko-wielkopolskim pograniczu. To także „poligon” miłośników windsurfingu.
Jez. Szarzeckie to jedno z najbardziej popularnych kąpielisk na lubusko-wielkopolskim pograniczu. To także „poligon” miłośników windsurfingu.

Podczas prac archeolodzy natrafili m.in. na warstwę spalenizny z początku XI w. To prawdopodobnie relikt po rajdzie króla niemieckiego Henryka II, który w 1005 r. dotarł ze swoim wojskiem do Poznania. I po drodze spalił gród.

Na półwysep dojdziemy dróżką wzdłuż brzegu
Wydarzenia sprzed tysiąca lat upamiętnia okolicznościowa tablica, potężny głaz narzutowy oraz drewniana rzeźba. Miejscowy regionalista Franciszek Leśny przekonuje, że to historyczna kolebka Pszczewa. - W drugiej połowie XII wieku po najeździe cesarza Fryderyka Barbarossy mieszkańcy przenieśli się na wyspę na środku jeziora, czyli do obecnego Pszczewa. Bo dawniej miejscowość ze wszystkich stron otaczały jeziora. Teraz od wschodu przylega do niego Kochle, a od zachodu jezioro Szarzeckie. Oba akweny są jednak znacznie mniejsze niż kilkaset lat temu - mówi.

Jeszcze pod koniec XIX w. kolejne jezioro przylegało do miejscowość od południowego-zachodu. Teraz w tym miejscu jest torfowisko, które przecina obwodnica.

PSZCZEW NA ARCHIWALNYCH POCZTÓWKACH:

Według F. Leśnego, dawniej wyspę i Katarzynę łączyła grobla. Zaczynała się na cyplu, kończyła zaś na wysokości obecnego ośrodka kultury. - Na wał przecinający jezioro natknął się jeden z miejscowych płetwonurków - opowiada.

Skąd nazwa Katarzyna?
Według miejscowej legendy, to imię córki jednego z miejscowych władców. Ojciec chciał ją wydać za woja z sąsiedniego plemienia. Ta umiłowała jednak innego rycerza. Pełna rozpaczy, nie widząc innego wyjścia, rzuciła się w fale jeziora. Ojciec z żalu po stracie jedynaczki i pragnąc uczcić jej pamięć, wybudował kościół i nazwał półwysep jej imieniem.

Nad jeziorem pszczewskim wznosił się ongiś gród. Jeden z jego władców przyrzekł swą córkę Katarzynę za żonę - nie pytając jej o zdanie - wojowi z sąsiedniego plemienia. Ta jednak kochała innego rycerza. Pełna rozpaczy, nie widząc innego wyjścia, rzuciła się w fale jeziora. Ojciec z żalu po stracie jedynaczki i pragnąc uczcić jej pamięć wybudował kościół, który nazwał jej imieniem. Miejsce to do dziś nosi nazwę "Katarzyna".

Kolejne podanie głosi, że właśnie stąd pochodziła jedna z kilku pogańskich żon Mieszka I.

Była ponoć córką lokalnego władcy, zaś jej ślub z księciem przypieczętował sojusz z Piastami. Po małżeństwie z Dobrawką w 965 r. Mieszko odprawił ją wprawdzie ze swojego dworu, ale kontaktów nie zerwali. Tyle legenda.
Kaczka Krzyżówka to gatunek najczęściej obserwowany w ramach 8. Zimowego Ptakoliczenia. Dla przykładu, w lutym 2012 roku obserwatorzy zarejestrowali
Kaczka Krzyżówka to gatunek najczęściej obserwowany w ramach 8. Zimowego Ptakoliczenia. Dla przykładu, w lutym 2012 roku obserwatorzy zarejestrowali aż 30.521 osobników.

Wielu pszczewiaków jest jednak przekonanych, że to najświętsza prawda. Dowodem jest dla nich fakt, że podczas badań archeologicznych na Katarzynie nie odnaleziono śladów zniszczeń z połowy X w. czyli z okresu ekspansji piastowskich władców na tereny obecnej ziemi lubuskiej i w kierunku Pomorza Zachodniego. Grody plemienne Obrzan były zazwyczaj zdobywane i palone, tymczasem w pszczewskiej warowni w warstwach z tego okresu nie ma pogorzeliska. Dlaczego? - Piastowie nie musieli zdobywać grodu, skoro książę miał stąd żonę - odpowiada z powagą jeden z mieszkańców.

Półwysep położony jest na południowy-wschód od miejscowości. Wzdłuż zachodniego brzegu jeziora wije się promenada spacerowa. Co kilkanaście metrów w akwen wrzynają się drewniane kładki okupowane przez amatorów moczenia kija. - Jezioro to prawdziwy raj dla wędkarzy. Można tutaj złowić rekordowego karpia, czy suma - zapewnia miejscowy leśnik Jarosław Szałata.

Koło leśniczówki nad Kochle jest niewielka plaża, ale mieszkańcy i turyści wypoczywają przede wszystkim nad Szarzeckim pod drugiej stronie Pszczewa.

Jez. Szarzeckie to „poligon” miłośników windsurfingu. Na desce surfuje tam m.in. Piotr Wysocki z Międzychodu.
Jez. Szarzeckie to „poligon” miłośników windsurfingu. Na desce surfuje tam m.in. Piotr Wysocki z Międzychodu.

To prawdziwa perełka. W słoneczne dni czysta woda kusi amatorów kąpieli, zaś wiejące tam wiatry przyciągają miłośników windsurfingu. Z Międzychodu przyjeżdża tam żeglować na desce wielkopolski lekarz Piotr Wysocki. - To idealne miejsce do surfowania. Dlatego w wietrzne dni lustro jeziora jest aż kolorowe od żagli - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska