Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kalendarium muzyki rozrywkowej: 31 lat temu Black Sabbath wyruszył w pierwsze tournée

Marcin Mindykowski
Dokładnie 31 lat temu Black Sabbath wyruszył na swoją pierwszą trasę z nowym, po Ozzym Osbournie, wokalistą - Ronniem Jamesem Dio. Oto długa historia jego rozstań i powrotów do grupy...

Kiedy 29 kwietnia 1980 roku świeżo zreformowany Black Sabbath rozpoczynał swoje pierwsze tournée z nowym wokalistą - Ronniem Jamesem Dio - zespół był w trudnej sytuacji. Co prawda muzycy mieli przekonanie, że wydana przez nich właśnie płyta "Heaven and Hell" zawiera świetny materiał i może być ich nowym artystycznym otwarciem, ale nie byli pewni, jak fani przyjmą nowego frontmana. Bo niezależnie od jego wysokich kwalifikacji wokalnych, zastąpić osobę tak charakterystyczną jak Ozzy Osbourne nie było łatwo...

Nasz cykl: Kalendarium muzyki rozrywkowej

Postraszmy ich muzyką

A oczekiwania były uprawnione - już pierwsza płyta zespołu, "Black Sabbath" z 1970 roku, otworzyła nowy rozdział w historii rocka. Swoją nazwę muzycy z angielskiego Birmingham zaczerpnęli z tytułu horroru. Sami też szybko zaczęli straszyć - tyle że muzyką. Gitarzysta Tony Iommi grał posępne, ponuro brzmiące riffy. Basista Geezer Butler dołożył do tego mroczne teksty, w których co gorliwsi dopatrywali się fascynacji okultyzmem. To wszystko histerycznym wokalem podlał Ozzy Osbourne, który - choć wielkim śpiewakiem nie był - miał dużą charyzmę sceniczną.
Tak narodził się heavy metal.

Paliwa wystarczyło muzykom na pięć, dziś klasycznych i wciąż inspirujących młodych artystów, płyt. Skala sukcesu zaprowadziła ich jednak w ślepą uliczkę twórczego wypalenia. Nagrali razem jeszcze trzy, ale już nieudane artystycznie i komercyjnie albumy (z eksperymentami z elektroniką i brzmieniami orkiestrowymi).

Najgorzej z balansowaniem na krawędzi radził sobie Osbourne. Przygnębiony śmiercią ojca i niepogodzony z kierunkiem rozwoju zespołu, coraz bardziej pogrążał się w narkotykowym i alkoholowym nałogu. Wielu wieściło już grupie rychły koniec...

Wtedy Iommi przypomniał sobie o Ronniem Jamesie Dio, którego poleciła mu - o ironio - Sharon Arden, późniejsza... menedżerka i żona Osbourne'a. Dio, Amerykanin o włoskich korzeniach, miał już za sobą długi staż sceniczny, przede wszystkim występy w grupie Rainbow Ritchiego Blackmore'a. Oprócz mocne-go, obejmującego trzy oktawy głosu, wokalista wyróżniał się też niskim wzrostem. To dlatego przylgnął do niego przydomek "mały człowiek o wielkim głosie".

Utwór w 15 minut

W 1979 roku Iommi zaprosił Dio do swojego studia. Zagrał mu kawałek niegotowej jeszcze kompozycji i zapytał, czy ten mógłby coś do tego napisać. "Daj mi 15 minut, spróbuję" - padła odpowiedź. Wokalista usiadł w kącie i po chwili miał już gotowy tekst. Tak powstał utwór "Children of the Sea" - jeden z najmocniejszych punktów mającej ukazać się rok później płyty. - Ozzy wylatuje, chcę pracować z tobą - powiedział po tej krótkiej wprawce Iommi.

Nasz cykl: Kalendarium muzyki rozrywkowej

Między muzykami a nowym wokalistą szybko zapanowało twórcze porozumienie. "Ronnie tchnął w Sabbath nowe życie" - twierdzili zgodnie Iommi i Butler. Sam wokalista dodawał zaś: "Podobało mi się wyzwanie, jakim było dołączenie do najbardziej wpływowej grupy heavy metalu i umieszczenie jej z powrotem na szczycie, tam, gdzie jej miejsce".

Muzycy czuli, że praca nad nowym albumem idzie im nieźle, ale potrzebowali potwierdzenia, że obrany kierunek jest dobry. Po nagraniu materiału udali się więc z nim do... lokalnego klubu ze striptizem. Uspokoili się, kiedy okazało się, że tancerki tańczą do nowych utworów z przyjemnością, a bywalcy klubu odnoszą się do nowych piosenek z aprobatą.

I rzeczywiście: wydana w 1980 roku płyta "Heaven and Hell"(z okładką przedstawiającą anioły popalające papierosy i grające w karty) dźwignęła Black Sabbath z twórczego kryzysu i pozwoliła im obronić pozycję w dobie ekspansji młodych, heavymetalowych zespołów. Muzycy wznieśli się na wyższy poziom techniczny, wykonując utwory, których z Osbourne'em nie mogliby zagrać...

Pechowa trasa

Co innego jednak nagrać dobry album, a co innego obronić się w bezpośredniej konfrontacji z publicznością. Nowy Black Sabbath miał tylko osiem utworów - Dio na koncertach sięgał więc też po wcześniejszy, nagrany jeszcze z Osbourne'em klasyczny materiał. Jego interpretacje nie spotkały się jednak z aprobatą publiczności - przez pierwsze trzy tygodnie trasy fani grupy witali go... środkowymi palcami. Dopiero w Filadelfii pojawił się wielki transparent manifestujący poparcie dla nowego wokalisty. Nie wiadomo, czy to właśnie temu należy to zawdzięczać, ale odtąd stosunek fanów do Dio zaczął się zmieniać. Wkrótce wulgarny gest środkowego palca zastąpił inny - spopularyzowany przez Ronnie-go znak diabelskich rogów, tworzony przez wyprostowanie małego i wskazującego palca dłoni. Dziś to obowiązkowy element każdego metalowego koncertu.
Trasie promującej "Heaven and Hell" wciąż towarzyszył jednak pech. Black Sabbath miało w tym czasie tego samego menedżera, co grupa Blue Öyster Cult. Sprytny agent chciał promować swoich mniej popularnych podopiecznych, ustawiając ich koncerty przed Black Sabbath. A ponieważ muzycy tego pierwszego zespołu uparli się, żeby grać na swoim sprzęcie i przy swoich dekoracjach, występy często dzieliła nawet kilkugodzinna przerwa techniczna. Fani odbierali to jako dowód lekceważenia ich przez muzyków Black Sabbath, którzy na scenę wychodzili czasem dopiero o 1 w nocy. Być może właśnie dlatego Geezer Butler na jednym z koncertów został raniony w głowę rzuconą z publiczności butelką i stracił przytomność...

Nie najlepsze nastroje pogorszyła jeszcze w 1982 roku kłótnia o miksowanie koncertowego albumu "Live Evil". Gitarzysta i basista zarzucili Dio, że ten pod ich nieobecność zakrada się do studia i próbuje wyeksponować swoje partie kosztem ich. Wokalista nazwał jednak te zarzuty niedorzecznymi i wyssanymi z palca przez będącego w ciągu alkoholowym realizatora nagrań.

Koniec końców, Ronnie usłyszał, że ma pozwolić wyprodukować album Iommiemu. Oznaczało to koniec współpracy "małego człowieka o wielkim głosie" z Black Sabbath. Przynajmniej na jakiś czas...

Nie zagram przed Ozzym

Po rozstaniu wokalista założył własny zespół Dio, a Black Sabbath nagrywał z Ianem Gillanem z Deep Purple, a potem Tonym Martinem. Ten stan rzeczy trwał do 1990 roku, kiedy to niespodziewanie na koncercie Dio w Minneapolis pojawił się Geezer Butler. Został zaproszony na scenę i na bis zagrał dwa utwory Black Sabbath. Po występie, po kilku wychylonych kolejkach, muzycy wspólnie uznali, że rozstali się z błahych powodów i warto byłoby znów połączyć siły. Okazało się, że podobnie myśli Tony Iommi...

Wydany w 1992 roku album "Dehumanizer" był przygniatająco ciężki, nawet jak na dokonania zespołu. Dio tym razem porzucił baśniową estetykę fantasy, żeby opowiedzieć o zagrożeniach współczesności: coraz większym udziale odhumanizowanej techniki w naszym życiu, przemocy, wylewającego się z mediów zła...

Muzycy wyruszyli też w kolejne tournée, ale sielanka nie trwała długo. W tym czasie koncertujący solowo Ozzy Osbourne ogłosił, że zamierza zakończyć karierę. Chciał, żeby jego ostatnie występy poprzedzili muzycy Black Sabbath, którzy na koniec dołączyliby do niego na kilka ut-worów. Iommi i Butler chętnie na to przystali, ale Dio postawił stanowcze veto (jego nie najlepsze stosunki z Osbourne'em nie były zresztą tajemnicą). - W tym czasie Ozzy wygadywał paskudne rzeczy nie tylko o mnie, ale o całym zespole. Trzeba mieć swoją dumę - argumentował. W efekcie trasa nie dobrnęła do końca - na ostatnich koncertach, tych granych przed Ozzym, grupę wsparł wokalista Judas Priest Rob Halford. Drugie rozstanie Dio z muzykami Black Sabbath stało się faktem. Muzycy nie szczędzili sobie w wywiadach uszczypliwości. Wydawało się, że nieprędko dojdzie do kolejnej współpracy...

Diabeł, którego znacie

W 2006 roku wytwórnia postanowiła jednak wydać składankę przebojów Black Sabbath z okresu współpracy z Dio. Pojawił się pomysł dogrania na nią zachęty dla fanów - nowych utworów. Dio i Iommi na to przystali.

Ich spotkanie okazało się jak zwykle twórcze: zamiast oczekiwanych dwóch utworów muzycy spłodzili aż trzy premierowe piosenki. - Powroty zawsze przychodzą nam z łatwością. Tak jakbyśmy rozstali się wczoraj - mówili. Zaproponowano im więc wspólną trasę. Tournée, początkowo planowane jako kilka koncertów, rozrosło się do dziewięciu miesięcy. Magazyn "Classic Rock" uznał je za "comeback roku".

Tym razem muzycy starali się uczyć na błędach. Nie snuli wielkich planów, wyznawali taktykę "małych kroków", na bieżąco badając swoje nastroje. O nagraniu płyty z premierowym materiałem pomyśleli dopiero po zakończeniu trasy, w 2009 roku. Już jej tytułem - "The Devil You Know" ("Diabeł, którego znacie") - puścili oko do słuchaczy. Nie chcieli bowiem posługiwać się szyldem Black Sabbath (kojarzonym z klasycznym składem z Ozzym Osbourne'em) i wrócili jako Heaven and Hell. Dla fanów i tak byli jednak starym, dobrym Black Sabbath, który nową płytą mógł zawstydzić niejeden młody zespół.

Po jej wydaniu muzycy wyruszyli na jeszcze jedną trasę, a potem planowali wydanie kolejnego albumu. Cały czas podkreślali, że nigdy nie pracowało im się razem tak dobrze. Śmiali się, że dziś są już za starzy na to, by zazdrość czy podszepty nieżyczliwych popsuły ich przyjaźń. - To dla nas wspaniały czas - deklarował Dio. - Idzie za dobrze, żeby to mogła być prawda - dodawał Iommi.
Niestety, miał rację. Jesienią 2009 roku u Dio wykryto raka żołądka. Choć po pierwszej fazie leczenia miał dobre rokowania i latem muzycy planowali koncerty, przerzut choroby nie pozostawił złudzeń. 16 maja 2010 roku wokalista ostatecznie przegrał walkę z nowotworem. Do końca przy jego łóżku czuwał Geezer Butler.

Ostatnie trzy lata wspólnego muzykowania były jednak najlepszym prezentem, jaki Black Sabbath z Dio na pokładzie mógł sprawić fanom. Choć niektórzy z nich pewnie nigdy nie przestaną się kłócić o to, kto był lepszym wokalistą zespołu: Dio czy Ozzy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki