Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lotto Lubelskie Cup: Lechia Gdańsk poległa z Hannoverem 96 po... rzutach karnych!

Rafał Rusiecki
Ł. Kaczanowski
Piłkarze Lechii po raz drugi w turnieju Lotto Lubelskie Cup o zwycięstwo musieli bić się w rzutach karnych. Tym razem jednak polegli i to Hannover 96 mógł cieszyć się z triumfu w Lublinie.

Biało-zieloni pokazali się w Lotto Lubelskie Cup z dobrej strony, ale wyłącznie w grze defensywnej. Nie wszystkie z awizowanych zespołów stawiły się w najmocniejszych zestawieniach. Lechia strzeliła jednak w dwóch meczach jednego gola.

Gdańszczanie do Lublina pojechali wprost z obozu przygotowawczego w Grodzisku Wielkopolskim (już tam zresztą wrócili). Do meczów z klasowymi zespołami podchodzili jednak czysto szkoleniowo.

Cieszyć może przy tym fakt, że się nie przestraszyli mocnego Szachtara Donieck. Wicemistrzowie Ukrainy, w przeciwieństwie do AS Monaco i Hannoveru 96, pojawili się na Arenie Lublin w optymalnym składzie. I właśnie z Szachtarem biało-zieloni rozpoczęli grę na tym towarzyskim turnieju. W sobotę zaprezentowali się pozytywnie. Mieli nawet swoje okazje, jak chociażby Adam Buksa, który w końcówce pierwszej połowy nieznacznie przestrzelił ponad spojeniem słupka i poprzeczki.

Fani Lechii mogli przy tym po raz pierwszy zobaczyć w akcji nowe nabytki. W drugiej połowie w bramce pojawił się Chorwat Marko Marić, a na prawym skrzydle wybiegł Michał Mak. Pierwszy spisywał się bez zarzutów. W ostatnich sekundach regulaminowego czasu gry instynktownie wybił piłkę, po zaskakującym strzale Tarasa Stepanenki. Drugi kilkoma rajdami i dośrodkowaniami zmusił do wysiłku defensywę "Górnika".

Okazało się, że umiejętności Maricia tego dnia będą wystawione na próbę. I to wielokrotnie. 19-letni bramkarz Lechii i Andrij Pjatow zmierzyli się w konkursie rzutów karnych, które miały przesądzić o awansie do finału turnieju. Obydwaj nie mieli jednak zbyt wielu szans, a kibice obejrzeli aż 17 serii! Lechia wygrała 15:14 i, jak się później okazało, w niedzielę zagrała z rywalem z Bundesligi.

- Nie zdarzyło mi się jeszcze, bym w jakimś meczu musiał stawać w bramce przy aż tylu karnych - przyznał później Marko Marić. - Wynik przypomina ten z meczów piłki ręcznej, ale co ma zrobić bramkarz, jeśli zawodnicy celnie strzelają i nie chcą popełnić błędu? Wiadomo, że przy karnych to strzelec jest w uprzywilejowanej pozycji i golkiper musi liczyć na jego pomyłkę.

- Groźniejszych sytuacji my mieliśmy więcej. Optyczna przewaga w środku pola była po stronie Szachtara. Wyjeżdżaliśmy z groźnymi kontrami, mogliśmy się pokusić o strzelenie jednej bramki. Zawodnicy nie mieli bojaźni przed utytułowaną drużyną i tym bardziej mnie to cieszy. Wygrana dodaje pewności siebie. Turniej towarzyski nie jest jednak wyznacznikiem tego, co będzie się działo w rozgrywkach ligowych. Tam będziemy się starali grać skutecznie - dodał szkoleniowiec.

Z tą skutecznością w niedzielę, w finale towarzyskiego turnieju, było jednak gorzej. Niemiecki zespół, z Arturem Sobiechem w składzie, zaprezentował się lepiej. Miał więcej okazji strzeleckich, ale po 90 minutach było 1:1. W karnych Niemcy wygrali 4:2.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki