Przygotowania trwały dwa miesiące. Z obawy przed nielegalnymi poszukiwaczami skarbów trzeba było utrzymywać je w ścisłej tajemnicy, a i dziś nie możemy zdradzić wszystkich szczegółów.
- Mamy już zgodę z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków i lada dzień wyruszamy na poszukiwania czterech skrzyń przywiezionych w marcu 1945 roku z Królewca do Gdańska - mówi Marcin Mikołajczak, prezydent Fundacji Zaginionych Dzieł Sztuki Latebra. - Tych samych, których na zlecenie Moskwy w 1973 roku bezskutecznie szukali wytypowani milicjanci wydziału przestępstw gospodarczych Komendy Miejskiej w Gdańsku.
O zagadkowej przesyłce z Królewca i milicyjnych poszukiwaniach obszernie pisaliśmy w artykule "Cztery skrzynie z Królewca pod czterema bukami w Gdańsku" opublikowanym 30 kwietnia br. w "Dzienniku Bałtyckim". Niestety, informacje, pozostawione przez jednego z uczestników milicyjnej tajnej akcji, były zbyt ogólnikowe, by dokładnie wskazać obszar, na którym warto byłoby powtórzyć poszukiwania.
Dopiero telefon naszego czytelnika Piotra Gościńskie- go, byłego pracownika Szpitala Marynarki Wojennej w Oliwie, stał się przełomem w sprawie. - Zimą 1998/1999 r. zostałem poproszony do gabinetu komendanta Ryszarda Zawadzkiego - opowiadał pan Piotr. - Czekał tam już nasz ówczesny pacjent, ks. Hilary Jastak, i ówczesny wojewódzki konserwator zabytków Marcin Gawlicki.
Prałat w drugiej połowie lat 40. XX w. był pacjentem oliwskiego szpitala. Leżał w jednej sali z ciężko chorym Niemcem, który wyznał, że w pobliskich lasach w marcu 1945 r. zakopał skrzynie z cenną zawartością. Przed śmiercią pacjent bardzo dokładnie opisał księdzu to miejsce. - Pół wieku później ks. Jastak pokazał nam to miejsce - potwierdził Marcin Gawlicki.
Zarówno pan Piotr, jak i były konserwator wojewódzki mówili, że prałat Jastak był w świetnej kondycji intelektualnej, a jego opowieść brzmiała wiarygodnie. Teren, w tajemnicy, przebadano. Nic wówczas nie znaleziono.
- Niewykluczone, że bezpieka jednak wydobyła w latach 70. cenne skrzynie - mówi Marcin Mikołajczak. - Na miejscu, na zboczu wskazanym przez pana Piotra, znaleźliśmy ślady penetracji pochodzące sprzed wielu lat. Z drugiej strony jednak dysponujemy dziś lepszym sprzętem i błędem byłoby zlekceważenie tak ciekawej informacji. Wystąpiliśmy więc o zgodę konserwatora na przeprowadzenie badań poszukiwawczych. Otrzymaliśmy ją w ostatni czwartek, dysponujemy także zgodą ZDiZ, właściciela badanego terenu.
W poszukiwaniach nadzorowanych przez archeologa dr Annę Longę, weźmie udział około dziesięciu poszukiwaczy z Latebry oraz reporterzy "Dziennika Bałtyckiego". Ze względu na ukształtowanie terenu trzeba będzie zrezygnować z użycia georadaru, za to wykorzystany zostanie inny sprzęt, m.in. magnetometr.
- Na razie, bez badań nieinwazyjnych, nic nie wiemy - twierdzi dr Anna Longa. - Za to mamy informacje z różnych źródeł, które dają nadzieję na sensacyjne odkrycie.
W sobotę, 4 lipca 2015 roku z papierowym wydaniem "Dziennika Bałtyckiego" można kupić książkę autorki artykułu, Doroty Abramowicz "Największe tajemnice Pomorza". Cena z gazetą - 19,90 zł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?