Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trutnie, królowa - matka i zamach stanu. Witajcie w fascynującym świecie pszczół

Maria Mazurek
Bogusław Latawiec  pokazuje ramkę z pszczelim plastrem i swoimi ukochanymi owadami
Bogusław Latawiec pokazuje ramkę z pszczelim plastrem i swoimi ukochanymi owadami Fot. maria mazurek
Życie tych owadów jest jak wciągająca telenowela. Bogusław Latawiec z Krzeszowic, choć z wykształcenia inżynier, dał się jej porwać 15 lat temu. Teraz pszczelarstwo to jego największa pasja i sposób na życie.

Na ile lat wyglądam? Mówi pani, że na 35? A mam już 41. To pewnie przez miód. Wszak już Arystoteles leczył wszelkie dolegliwości miodem, a Kleopatra robiła sobie miodowo-mleczne kąpiele... Bogusław Latawiec, pszczelarz z Krzeszowic o pszczołach i miodzie może rozmawiać godzinami. Tych, którym życie pszczół wydaje się nudne, szybko przekona, że jest wręcz przeciwnie.

Szacunek do owadów
Z wykształcenia (i pierwszego zawodu) jest inżynierem-elektrykiem. Do 2000 roku nie miał bladego pojęcia o pszczołach. Tyle wiedział, co zwykły człowiek: że mieszkają w ulach, robią miód, a miód jest zdrowy.

Było dokładnie 17 kwietnia, 15 lat temu, kiedy zjawił się u niego daleki kuzyn, który miał z 30 pszczelich rodzin (każda rodzina mieszka w jednym ulu). I zapytał: Boguś, może byś chciał jedną taką rodzinę, wkręcisz się, zobaczysz, jakie to fajne.
Ta pierwsza pszczela rodzina okazała się wybitnie agresywna. Ale też wybitnie miodna. Po dwóch miesiącach Bogusław miał już z 17 litrów miodu. I najszczerszy entuzjazm, by pszczołami zajmować się już zawsze.

Dziś jest prezesem Krzeszowickiego Towarzystwa Pszczelniczego Barć i sekretarzem Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Krakowie. Ale przecież nie o tytuły w tym wszystkim chodzi, a o pasję, ciekawość. I - choć niektórym trudno uwierzyć, że można czuć cokolwiek do tych brzęczących, kojarzonych z użądleniami owadów - o szacunek i sympatię do pszczół.

Jak bzykają pszczoły
Bo pszczoły, trzeba sobie to powiedzieć, są jednymi z najinteligentniejszych owadów na kuli ziemskiej. Weźmy na przykład ich zdolności budowlane. Jeśli zniszczy się im pszczeli plaster, odbudują go dokładnie w ten sam sposób, a to przecież niewyobrażalnie trudna konstrukcja. - Nie mają miarki, linijki, narzędzi, a mimo tego są świetnymi architektkami - opowiada Bogusław.

"Architektkami", a nie "architektami", bo u pszczół mężczyzna (czyli truteń) spełnia rolę wyjątkowo poddańczą. Nie bierze czynnego udziału w życiu społecznym (jak i w pracy) swoich koleżanek. Powiedzmy to sobie wprost: żyje tylko po to, by raz w życiu, po kilku tygodniach od wyklucia, wyruszyć w lot godowy i dostarczyć królowej nasienia. No i cóż, w tym momencie truteń po prostu umiera.

Pszczela królowa bynajmniej za nim nie płacze, a... szuka kolejnych partnerów. Podczas jednego lotu może być zapłodniona nawet przez 17 takich ofiar.

Co do królowych-matek, sprawa jest też ciekawa. W ulu panuje matriarchat. Szefowa jest jedna i nigdy nie pracuje (nektar zbierają tysiące jej poddanych, niepłodnych pszczół-robotnic). Pszczele robotnice, oprócz gromadzenia słodkich zapasów, dbają o matkę, karmią ją, pomagają.

Chyba że królowa-matka jest za słaba. Wtedy w ulu może dojść do buntu. Poddane knują w tajemnicy intrygę, hodując w komórkach pszczelich... nową królową, jeszcze pod postacią czerwi (czyli młodocianej, niewykształconej pszczoły). Karmią ją, specjalnie o nią dbają, więc rodzi się duża i silna. I kiedy nowa matka już się wykluje, w ulu dochodzi do zamachu stanu. Pszczoły wybierają nową królową, a starą, bez skrupułów, zabijają.

Pokarm Bogów
O organizacji życia w pszczelich rodzinach Bogusław Latawiec mógłby mówić godzinami, z typowymi dla pasjonatów ognikami w oczach. Ale długo może też opowiadać o samej historii pszczelarstwa. Nazywanego zresztą przez wieki "bartnictwem" - to od barci, czyli komór w pniach drzewa, gdzie pszczoły w naturalnych warunkach zakładają swoje rodziny. Ule są bowiem wynalazkiem "ludzkim" i to dość nowym, bo z XIX wieku.

- Musimy powiedzieć sobie jedno: my zabieramy pszczołom pokarm, które one szykują sobie na zimę - dodaje Bogusław. Sprytnie to sobie natura wymyśliła: kwiaty, aby dochodziło u nich do zapylenia, potrzebują transportu swoich pyłków do innych kwiatostanów. W tym pomocne są pszczoły, ale czymś trzeba je "skusić". Kwiaty kuszą więc słodkim nektarem. Taki nektar, transportowany przez pszczoły do ula czy barci, po odparowaniu wody zamienia się w miód.

Czyli w "pokarm Bogów", jak mówiono o nim już w starożytności. Rzymianie, Egipcjanie i Grecy szybko docenili jego lecznicze właściwości: miód nie tylko leczy z przeziębień, ale i z chorób krążeniowych, problemów żołądkowych, nerkowych, skórnych...
I może dlatego ludzie z krajów "Starej Unii", którzy jedzą więcej miodu niż Polacy, wydają mniej na leki. Bogusław zwraca uwagę, że Polacy wydają na farmaceutyki po 400 złotych rocznie, a na miód - 10 razy mniej. Proporcje w Starej Unii są dokładnie odwrotne.

Co do samych bartników, przez wieki cieszyli się dużym szacunkiem królów i społeczeństw. Byli na przykład zwolnieni z obowiązku składnia przysięgi w sądach, bo było jasne i oczywiste, że nie kłamią. Dziś już pszczelarze na takie przywileje liczyć nie mogą. Za to mają mnóstwo radości no i świeży, pyszny miód.

***

Krzeszowickie Towarzystwo Pszczelnicze Barć
Zrzesza ponad 100 pszczelarzy z okolic Krzeszowic. Organizuje spotkania, konferencje, miodobrania. Niestety, teraz krzeszowiccy pszczelarze (jak i wiele innych w całej Małopolsce) zmagają się z poważnym problemem. Pszczele rodziny zaatakował roztocz warroza. Wielu pszczelarzom wyginęły wszystkie rodziny, teraz muszą na nowo odbudowywać swoje pasieki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska