Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Christos Podias: To, co się dzieje, to prawdziwa grecka tragedia [ROZMOWA]

rozm. Dorota Abramowicz
Opinie, że Grecy są zbyt leniwi, by spłacić długi, po prostu nas obrażają - mówi Christos Podias, Grek mieszkający w Gdyni. - Nikt nie leży do góry brzuchem. Gdyby Polacy musieli tyle pracować, już dawno by się zbuntowali.

Niewypłacalna Grecja, tłumy na ulicach Aten, emeryci tłoczący się przed bankami. Denerwujesz się?
Oczywiście. Każdy, kto tak jak ja ma tam rodzinę, bardzo się denerwuje. A ja mam na wyspie Chios ojca, siostrę z rodziną, ciotki, wujków, kuzynów... Jak dobrze policzyć, to ze sto osób, z którymi jestem złączony więzami krwi. A dla Greka rodzina to świętość. Grecy zresztą, tak jak Polacy, są narodem rozproszonym po całym świecie. I z całego świata płyną do rodzin w Grecji paczki z rzeczami, pieniądze...

Jak sobie radzą twoi bliscy?
Najgorzej jest z młodymi. Oficjalnie - choć uważam, że są to dane zaniżone - stopa bezrobocia w Grecji wynosi 27 procent. Za to wśród młodych ludzi bezrobocie sięgnęło już 55 procent. Wyższe studia w Grecji są płatne, żeby studiować w Atenach, Salonikach, Patras, na Krecie, trzeba płacić z tysiąc euro. Miesięcznie.

Kogo na to stać?
Na czesne składają się całe rodziny, rodzice, dziadkowie, babcie. I potem nagle okazuje się, że po zakończeniu studiów ta inwestycja się nie spłaci, bo nie ma pracy dla młodego, wykształconego człowieka. To jest prawdziwy grecki dramat.

W komentarzach pojawia się sugestia, że Grecja przejadła pożyczone pieniądze, a inne państwa poniosły jeszcze większy trud, usiłując ratować finanse państwa.
W wiosce, w której mieszka mój ojciec, żaden z tysiąca mieszkańców nie zobaczył ani jednego euro pożyczonego przez Unię Europejską. A teraz każda z tych osób ma odpowiedzieć na pytanie, czy i kiedy oddasz pieniądze. Unia Europejska wyliczyła, że Grecja jest winna ponad 300 miliardów euro. Gdybyśmy dziś wystawili na sprzedaż wszystko, łącznie z Akropolem, nie zebralibyśmy takiej kwoty.

Gdzieś jednak te unijne środki zostały przekazane. Chociażby na budowę dróg.
Drogi budowano za pożyczone pieniądze. To samo, niestety, dotyczy Polski. Problemy Grecji zaczęły się na początku tego wieku, gdy kraj przygotowywał się do igrzysk olimpijskich w 2004 roku. Wpłynęły z zagranicy pierwsze duże pieniądze na budowę stadionów i całej olimpijskiej infrastruktury. Unia Europejska nie dała ani jednego centa za darmo, wszystko jest kredytem oprocentowanym, do zwrotu.

Trzeba było nie brać...
Łatwo mówić. Niemcy Greków wręcz namawiali do brania kredytów, a teraz chcą zwrotu z odsetkami od narodu. Niech idą do tych, którym pieniądze dawali. Unia Europejska zdawała sobie doskonale sprawę z tego, jaki jest PKB Grecji, że wydatki państwa są większe niż wpływy. Wyobraź sobie, że kierujesz firmą, która ma obroty rzędu 5 milionów złotych. Przychodzi bankowiec z Niemiec i mówi, że ma dla ciebie 50 milionów kredytu. Odpowiadasz, że nie potrzebujesz, a on na to rzuca obietnicę, że za wzięcie kredytu dostaniesz jeszcze milion złotych.

Łapówki?
Niestety, tak. Tych pieniędzy nie otrzymał przeciętny Grek, wzbogaciła się na nich niewielka grupa uprzywilejowanych osób. A potem wyprowadziła je za granicę. Szeroko piszą o tym gazety w Grecji, podając nazwy konkretnych firm niemieckich, na przykład Siemensa, które łapówki dawały. Dziś żąda się, by naród za to zapłacił.

Pojawiają się opinie, że Grecy po prostu są zbyt leniwi, by te długi spłacić.
Grecy są ludźmi honoru, a takie opinie po prostu nas obrażają. Gdyby Polacy musieli pracować tyle godzin, ile pracują Grecy, dawno już by się zbuntowali. Turyści, którzy jeżdżą na wyspy, kupują w sklepach czynnych od godziny 8 rano do 2-3 w nocy, z dwugodzinną przerwą na sjestę. Korzystają z hoteli, gdzie posiłki wydawane są od godziny 7 do 22, a kuchnia zaczyna pracę o wiele wcześniej i później kończy. Ktoś sprząta ich pokoje, czyści baseny, dostarcza żywność i dziesiątki innych artykułów.

Nie wszyscy pracują w turystyce.
Racja, ale większość ludzi, których znam, ma po dwie, trzy prace i nikt nie leży do góry brzuchem. Mój kuzyn, zatrudniony jako listonosz, po powrocie do domu najmuje się za murarza, a potem zajmuje się gospodarstwem. Wstaje o godzinie 5 rano, kładzie się spać o godzinie 1 w nocy. Ludzie dorabiają w ubezpieczeniach, mają jakieś sady oliwne, kury, owce...

I płacą podatki?
Płacą. Już dawno minęły czasy, gdy mówiono, że w Grecji nie uświadczysz paragonu fiskalnego. Kary za brak paragonu są strasznie wysokie, wszędzie chodzą kontrole. Wystarczy, że kelner opóźni przyniesienie paragonu, a już grozi mu kilka tysięcy euro kary. Poza tym od lat w Grecji organizowało się akcje zbierania paragonów. Reklamowano je w ten sposób - gromadzisz wszystkie kwity (ze sklepów, od lekarzy, z aptek, restauracji), a pod koniec roku ogłaszano, jaką grupę wydatków, na przykład za zakup leków, możesz odliczyć od podatku.

Nie ma już enklawy wolnej od fiskusa?
Pozostał jedynie handel wymienny, który w Grecji kwitnie. Ja mam na przykład sad oliwny, a sąsiadka hoduje kozy. I wymieniamy oliwki na fetę. Za to już w sklepach, marketach, restauracjach wszędzie płacimy podatki. I nie tylko tam. Grecja zawsze była prywatna. Pradziadek miał dom, zostawił synowi. Syn założył dwa sady, ożenił się i dostał w posagu ziemię. I tak każdy ma jakiś majątek. Było dobrze, póki Unia Europejska nie kazała przed dwoma laty za wszystko płacić podatku. Kiedy ludzie usłyszeli, jakie pieniądze muszą oddać fiskusowi, włos im się zjeżył na głowach. Przychodziły nakazy płatności na kilka tysięcy euro! Miesięcznie. Taki właściciel szedł więc do urzędu i prosił, by mu tę działkę zabrać, bo nie ma z czego za nią płacić. Odpowiadano mu, że nie można. Płaci więc po 20-30 euro co miesiąc, pogrążając się w długach.

Na niedzielę planowane jest referendum, w którym Grecy mają się wypowiedzieć, czy akceptują program oszczędności i reform, wymaganych przez wierzycieli, czy chcą zostać w strefie euro. Jak zagłosuje Grecja?
Myślę, że za zostaniem przy euro, ale nie na narzucanych przez UE warunkach ekonomicznych. Wszystko się może zdarzyć.

Wybierasz się w najbliższym czasie do Grecji?
Jadę w drugiej połowie lipca. Jestem potrzebny ojcu, który skończył już 94 lata, nie mogę zostawić go samego. Bardzo się denerwuje sytuacją, w której nie ma gwarancji jutra. Ojciec ma obecnie 380 euro emerytury, a koszty samych leków sięgają 250 euro miesięcznie. Przed dwoma laty dostawał jeszcze 780 euro emerytury, ale program cięć budżetowych doprowadził do obniżki emerytur, przy czym najwięcej zabrano tym najmniej zarabiającym.

Nie chcesz sprowadzić ojca do Polski?
Starych drzew się nie przesadza.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki