Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co dalej z Akademią Santos? Czy upora się z finansowymi zaległościami?

Adam Mauks
Fot: Adam Wojnar/Polska_press
Przeciętnemu kibicowi hasło Santos kojarzy się z brazylijskim klubem, w którym pierwsze kroki do wielkiej kariery stawiał słynny Pele.

W Trójmieście od 2007 roku działa Akademia Piłkarska Santos, ale tu skojarzenia nie są już tak dobre. O ile dzieci, młodzież i ich rodzice podchodzą z pasją do treningów i meczów, o tyle organizacyjno-finansowe kłopoty akademii nie wróżą nic dobrego.

Do redakcji "Dziennika Bałtyckiego" zadzwonił Edmund Stencel, kierownik w MLKS Krajna Sępólno Krajeńskie. - Jesteśmy małym, niezbyt zamożnym klubem. Wiem, że można mieć problemy finansowe, ale proszę powiedzieć, co mam z tym zrobić? Dwa lata temu na obozie sportowym w naszym klubie byli zawodnicy Akademii Piłkarskiej Santos w Gdańsku. Gościliśmy ich przez tydzień, mieli tu wszystko, czego potrzeba. Żywiliśmy ich przez cały obóz, ale do dziś nam za to nie zapłacili - mówi rozżalony działacz klubu z Sępólna Krajeńskiego.

Przez ponad rok Edmund Stencel nie mógł się skontaktować z gdańską akademią w sprawie spłaty długu. Chodziło o 8880 zł. MLKS Krajna oddał sprawę do sądu. Sąd Rejonowy w Świeciu wydał nakaz zapłaty tej kwoty z ustawowymi odsetkami oraz kosztami procesu - razem nieco ponad 11 tys. zł. Do dziś Santos zapłacił tylko 1360 zł. - Reszty komornik z Gdyni nie może wyegzekwować - mówi nam Stencel. - Wiem o długu, postaramy się go jak najszybciej spłacić, skontaktuję się z Krajną w tej sprawie - deklaruje Krzysztof Myk, wiceprezes Santosu, w którym prezesa nie ma.

Akademia Piłkarska Santos jest stowarzyszeniem, które w swoich środkach i celach ma m.in. "wychowywanie dzieci i młodzieży poprzez kulturę fizyczną i sport" oraz "kształtowanie pozytywnych cech charakteru i osobowości poprzez uczestnictwo w realizacji zadań sportowych klubu". Klub funkcjonuje tylko dzięki składkom członkowskim. Co miesiąc trzeba zapłacić 90 zł na konto. W Santosie trenuje i gra około stu młodych piłkarzy. Część z nich, za namową trenerów, ma zamiar przejść do innych klubów w Trójmieście.

Akademia ma swój profil na portalu Facebook. 12 maja 2015 roku firma windykacyjna Debitum z Wrocławia dokonała wpisu: "organizacja niewiarygodna, zalega z płatnościami wobec kontrahentów, utrudniony kontakt, prawdopodobne bankructwo. Proszę uważać na przedpłaty i współpracę z tą akademią, firma ma problemy z płatnościami".

Krzysztof Myk: - Środki na spłatę długów mają pochodzić ze sprzedaży kilku utalentowanych piłkarzy oraz z oszczędności - mówi. Problem w tym, że na liście wierzycieli Santosu jest nie tylko MLKS Krajna. Według listy dostarczonej nam przez Myka, akademia Santos jest winna około 40 tys. zł sześciu instytucjom i firmom.

Ekwiwalent za wyszkolenie piłkarzy, których chce sprzedać Santos, pokryje zobowiązania w niewielkiej części. - Nikt nie wyłoży kilku tysięcy za anonimowych zawodników - mówi Olaf Dramowicz, prezes KS Olivia. Jego klub od roku stara się wyegzekwować od Santosu... 500 zł za wyszkolenie zawodnika. Dramowicz wystosował do Pomorskiego Związku Piłki Nożnej pismo, prosząc w nim o wyciągnięcie konsekwencji regulaminowych wobec "nierzetelnego członka związku". KS Olivia jak na razie nie uzyskał żadnej odpowiedzi. - Wiem, że to niewielka kwota, ale chodzi o zasady. Dlaczego jedni mają ich przestrzegać, inni mają je gdzieś. Zgodnie z paragrafem 2 artykułu 5 statutu Pomorskiego ZPN, "Kluby, zawodnicy i działacze piłkarscy zobowiązują się do przestrzegania zasad lojalności, uczciwości i sportowej postawy jako realizacji idei fair play". Widocznie zapisy statutu nie obowiązują wszystkich - mówi nam prezes KS Olivia.

Zanim do tego doszło, Agnieszka Matuszewska, dyrektor biura PZPN, poinformowała nas, że do tej pory nie wpłynęła żadna skarga na Akademię Santos. - Słyszałam coś o zaległościach akademii wobec OSiR w Malborku - mówi. Na liście wierzycieli Santosu dostarczonej do redakcji "Dziennika Bałtyckiego" widnieje jednak dług wobec związku - 800 zł.

Grzegorz Dziadek, który prowadzi w Gdańsku hurtownię sprzętu sportowego Exclusive Sport, dał akademii "na twarz" odzież sportową wartą ponad tysiąc złotych.

- Liczyłem na to, że znając się, załatwimy to w dżentelmeński sposób, ale się pomyliłem - mówi syn byłego piłkarza Lechii Ryszarda Dziadka. Do dziś nie odzyskał pieniędzy za sprzęt. Zdaniem Stencla, Dramowicza i Dziadka, najgorsze są w tym lekceważenie, brak kontaktu, nieodbieranie telefonu...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki