Wakacje dygnitarzy. Gdzie odpoczywali PRL-owcy aparatczycy? [NASZA HISTORIA]

Kuba Dobroszek
Fidel Castro i gen. Jaruzelski w 1972 roku
Fidel Castro i gen. Jaruzelski w 1972 roku
W 1952 r. w konstytucji zawarto zapis mówiący o tym, że obywatele Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej mają prawo do wypoczynku. Z wielu względów tym postulatem nowy ustrój postanowił skusić szeroko rozumianą masę robotniczą. Jak czytamy w ówczesnej ustawie zasadniczej: "Organizacja wczasów, rozwój turystyki, uzdrowisk, urządzeń sportowych, domów kultury, klubów, świetlic, parków i innych urządzeń wypoczynkowych stwarzają możliwości zdrowego i kulturalnego wypoczynku dla coraz szerszych rzesz ludu pracującego miast i wsi". Szybko jednak okazało się, że realną organizacją większości wyjazdów zajmują się nie związki zawodowe, lecz władze, a wczasy pracownika przeciętnej firmy były niczym przy tym, jak swój wolny czas spędzali najważniejsi dygnitarze PRL.

Nie było żadną tajemnicą, że działacze partyjni mogli liczyć na specjalne przywileje. Od bez problemu przyznawanych mieszkań (nawet w zrujnowanej pod tym względem stolicy), przez służbowe samochody (nieosiągalne wówczas dla statystycznego Polaka), po atrakcyjne wyjazdy wakacyjne. Nagminnie dochodziło do przypadków, kiedy rządowe limuzyny wykorzystywano do prywatnych celów, dygnitarzy przyłapywano na zakupach w specjalnie udostępnianym im sklepach, nie wspominając już o różnicach w pensji. Trzeba przyznać, że władza wiedziała, jak i czym kusić.

Przez dłuższy czas miejscowości, w których wypoczywali aparatczycy, nie zaznaczano nawet na mapach. Mieszkający w pobliżu rządowych ośrodków dopiero po latach dowiadywali się, jakich to aktywności podejmowano się w okolicach. W czasach zwłaszcza wczesnego PRL, spacerując w pobliżu chociażby słynnych rządowych posiadłości w Łańsku, można było dowiedzieć się jedynie, że wstęp na pobliskie tereny z różnych przyczyn jest zabroniony.

Nawet najatrakcyjniejsze rządowe kurorty nie śmiały wręcz równać się z tymi zlokalizowanymi u naszych wschodnich sąsiadów, gdzie nad Morzem Czarnym do dyspozycji wypoczywających były całe plaże i ogromne, luksusowe wille. Na wakacje do Rosji zapraszano jednak niemal wyłącznie pierwszych sekretarzy wraz z najbliższym otoczeniem. Wielu z nich już nawet po zakończeniu oficjalnej służby wciąż odwiedzało swoich sowieckich braci. Ponoć zresztą wiele decyzji dotyczących poszczególnych nominacji w PZPR zapadło właśnie na tego typu urlopach. Dlatego chyba trudno wyobrazić sobie większą nobilitację dla rodzimych partyjniaków niż wspólne wczasy z towarzyszami Rosjanami.

Zwłaszcza jedno z krymskich wakacyjnych spotkań odcisnęło piętno na najnowszej historii naszego kraju. Pewnego upalnego dnia, w lecie 1981 r., Leonid Breżniew spotkał się z Wojciechem Jaruzelskim i Stanisławem Kanią, by przy szlachetnych trunkach wyrazić swoje zaniepokojenie narastającym w Polsce przerażeniem społecznym. Breżniew przekonywał, że zarówno w Czechosłowacji, jak i na Węgrzech po radzieckiej interwencji od razu poprawiła się sytuacja gospodarcza. Chyba nie trzeba w tym miejscu dodawać, co wydarzyło się nad Wisłą raptem kilka miesięcy później. "To nie był udany urlop" - przyznał po latach gen. Jaruzelski. Zresztą spięcia na najwyższych szczeblach władzy zdarzały się również podczas urlopów nad Wisłą. Nie było też tak, że władza przyjeżdżała choćby do Łańska i zapominała o bożym świecie.

Wielokrotnie najciekawsze dysputy dotyczące sytuacji w komunistycznym kraju prowadzono właśnie na wczasach - rozmyślaniom nad przyszłością naszego kraju zdecydowanie sprzyjały luksusy, a także spokój, który zapewniały rządowe wille.

Ale wracając do wakacji za granicą. Podobne wspomnienia z krymskich wojaży co gen. Jaruzelski przywiózł Edward Gierek, który wypoczywał w Rosji m.in. w 1980 r., na krótko przed ustąpieniem z funkcji I sekretarza KC PZPR. Polak nieudolnie starał się przekonywać Breżniewa, że panuje nad sytuacją w naszym kraju oraz że dosadniejsze środki nie będą konieczne. Rosjanie i tak wiedzieli swoje i niedługo później partia zdymisjonowała "panującego nad sytuacją" I sekretarza.

Należy w tym miejscu jednak przypomnieć, że większość zagranicznych urlopów Gierka była raczej zdecydowanie przyjemniejsza. Jego ulubioną aktywność i rozrywkę stanowiło ponoć oglądanie filmów popularnonaukowych w prywatnej sali kinowej. Aparatczyk miał robić stosowne notatki, a następnie na ich podstawie planować wszelakie rozwiązania inwestycyjne nad Wisłą.

***

Chcesz wiedzieć, jak odpoczywali inni PRL-wscy dygnitarze i dokąd najczęściej wyjeżdżali? Czytaj najnowszy, wakacyjny numer „Naszej Historii”!

Nowa, Nasza Historia na LIPIEC i SIERPIEŃ jest już w kioskach. Zapraszamy do zapoznania się z tematami wszystkich naszych wydań regionalnych:

Nowa NASZA HISTORIA na LATO!

TUTAJ - w serwisie prasa24.pl mogą Państwo już teraz, nie ruszając się z domu, kupić e-wydanie Naszej Historii lub zamówić prenumeratę: PRASA24.PL

Zapraszamy także na profil Naszej Historii na FACEBOOKU i do obserwowania naszego konta na TWITTERZE.

Tweety użytkownika @naszahistoria

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl