Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk. Szczur pogryzł małą dziewczynkę na Zatorzu

Monika Zacharzewska/gp24
Piotr Krzyżanowski/ archiwum PP
Mała, 2,5-letnia dziewczynka trafiła do szpitala, po tym jak pogryzł ją szczur. Na gryzonia natknęła się przechodząc koło śmietnika na parkingu przy sklepie przy ul. Królowej Jadwigi w Słupsku.

- Wyszła z wózka i szła przy krawężniku niedaleko śmietnika. Nagle zaczęła piszczeć. Zobaczyłam, że na prawym kciuku jej rączki wisi szczur. Strząsnęłam go, ale już lała się krew - opowiada mama dziecka. Dziecko od razu trafiło na SOR słupskiego szpitala. Tam mała zaczęła wymiotować, wzrosła jej temperatura. Przeniesiono ją na oddział chirurgii dziecięcej. Przez dwa dni, do wczoraj, przebyła na obserwacji i dostała pierwszy z serii sześciu bolesnych zastrzyków.

- W takiej sytuacji zawsze należy jak najprędzej szukać pomocy lekarza - mówi Aleksander Nawrocki, chirurg dziecięcy ze słupskiego szpitala. - Szczególnie gdy gryzonie pokąsają twarz czy opuszki palców. Interwencja lekarza jest niezbędna, bo szczury mogą przenosić groźne choroby, np. wściekliznę czy tężec. Lekarz przestrzega, że w miejscach gdzie można mieć kontakt z tymi zwierzętami, np. w piwnicach, trzeba zachować szczególną ostrożność. Przypomina o tym również Tomasz Groński prowadzący słupską firmę dezynfekcji, dezynsekcji i deratyzacji, dodając, że występowanie szczurów tam, gdzie mieszkają ludzie, jest zupełnie naturalne.

- Szczury atakują zazwyczaj, gdy czują się osaczone, są w dużych siedliskach lub nie mają drogi ucieczki - mówi specjalista od walki z gryzoniami. - Każdy kontakt z nimi jest niebezpieczny, a już ukąszenie szczególnie. Te zwierzęta przenoszą co najmniej 60 do 100 jednostek chorobowych. Sprzyja temu środowisko, w jakim żyją - ścieki, śmietniki, piwnice i kanalizacje. One mogą na te choroby być uodpornione, ale ukąszona przez nie osoba jest już narażona na zachorowanie. Dlatego interwencja lekarza jest w takiej sytuacji niezbędna.

Tomasz Groński twierdzi, że szczurów w Słupsku teraz wcale nie jest więcej niż zazwyczaj. Ich populację mają ograniczać obowiązkowe, systematyczne akcje deratyzacji przeprowadzane przed administracje osiedli. Jednak w niektórych rejonach miasta, np. tam, gdzie buduje się drogi, mogą być bardziej widoczne. - Gdy wzrusza się ziemię, rozkopuje grunt, narusza się ich naturalne siedliska, wtedy szukają one innych miejsc żerowania - mówi ekspert od walki z gryzoniami.

Źródło: http://www.gp24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki