Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ustawa o rzeczach znalezionych. Skarby znalezione, nie kradzione

Dorota Abramowicz
Tomasz Bołt
Pokolenia wychowane na "Szatanie z siódmej klasy" czy serii filmów o przygodach Indiany Jonesa wiedzą, ile emocji może nieść myśl o poszukiwaniach skarbów. Najpierw badanie często mylnych tropów, a potem widok uchylanego wieka skrzyni, w której błyszczy złoto, rubiny, diamenty... Stop!

W tym momencie należy zakończyć bujanie w obłokach i zejść na ziemię. Okazuje się bowiem, że szczęśliwego znalazcę skarbu może czekać twarde lądowanie.

- Polskie prawo dotyczące znalezisk jest mało precyzyjne, a niektóre przepisy pozwalają na możliwość różnej interpretacji - przyznaje Marcin Tymiński, rzecznik wojewódzkiego konserwatora zabytków. - Chociaż z drugiej strony nowa ustawa o rzeczach znalezionych jest krokiem w dobrym kierunku.

Po połowie?

Ustawa o rzeczach znalezionych obowiązuje zaledwie od tygodnia i wprowadza rewolucyjne zmiany. Do tej pory każda znaleziona rzecz przechodziła na własność Skarbu Państwa. Obecnie znalazca - jeśli właściciel nie zgłosi się po zagubiony przedmiot - przejmuje go na własność. Nie od razu oczywiście. Znalezisko przekazywane jest "właściwemu staroście" (czyli przeważnie do biura rzeczy znalezionych), który może przechowywać je nawet dwa lata, oczekując na pojawienie się właściciela. W przypadku rzeczy wartych więcej niż 5 tys. złotych, w tym także monet, złota, platyny i drogich kamieni, starosta musi opublikować ogłoszenie w prasie. W razie zgłoszenia się prawnego posiadacza znalazcy przysługuje wypłata 10 proc. wartości.

Dla marzycieli śniących na jawie o odkryciu garnka wypełnionego na przykład złotymi rosyjskimi rublami (tzw. świnkami) istotny może być art. 189 ustawy, który mówi: "Jeżeli rzecz znaleziono w takich okolicznościach, że poszukiwanie właściciela byłoby oczywiście bezcelowe, staje się ona przedmiotem współwłasności w częściach ułamkowych znalazcy i właściciela nieruchomości, na której rzecz została znaleziona". Przekładając język urzędowy na polski oznacza to, że znalazca z właścicielem nieruchomości może podzielić się po połowie.

Nowe przepisy nie dotyczą "zabytków archeologicznych i materiałów archiwalnych", które przechodzą na rzecz Skarbu Państwa. W takim przypadku jednak znalazcy przysługuje nagroda. Jak duża? Jeszcze nie wiadomo. Ustawa zostawia ten problem ministrowi kultury i ochrony dziedzictwa narodowego, który ma napisać stosowne rozporządzenie.

Kłopot z definicją

Co tak naprawdę jest zabytkiem archeologicznym? Przedmioty pochodzące z czasów starożytnych czy średniowiecza nie podlegają dyskusji. Z młodszymi już różnie bywa. Jak zakwalifikować dziewiętnastowieczne wiadro, porcelanę z początku XX wieku, podziurawiony kulami hełm żołnierza Wermachtu, niemieckie działo samobieżne?
- Wszystko zależy od oceny fachowca - mówi Marcin Tymiński.

Zbigniew Okuniewski, prezes fundacji Invenire-Salvum ("Odnaleźć-Ocalić"), choć uważa, że ustawa idzie w dobrym kierunku, twierdzi, że właśnie brak precyzyjnej definicji "zabytku" jest głównym niedociągnięciem polskiego prawa. Co gorsza, dopuszcza to dużą dowolność zależną od urzędniczego widzimisię.

Hipokryzja

Szczytem hipokryzji jest podejście do poszukiwań prowadzonych przy użyciu wykrywaczy. Ocenia się, że nawet 80 tys. Polaków od czasu do czasu wyrusza w teren z własnym detektorem. Tylko na Pomorzu jest kilka tysięcy właścicieli wykrywaczy.

Kłopot w tym, że każdy wprawdzie może kupić detektor i trzymać go w piwnicy, ale poszukiwania prowadzone przy jego użyciu są... nielegalne i zagrożone karą do trzech lat pozbawienia wolności. Wyjątek stanowią ekspedycje, na które wyrazi zgodę urząd konserwatora zabytków. Jak mówi Marcin Tymiński, w tym toku konserwator wydał zaledwie kilka takich zezwoleń. Otrzymały je głównie fundacje i stowarzyszenia, które mogą prowadzić poszukiwania pod nadzorem archeologa na niewielkim, wyznaczonym obszarze. W ubiegłym roku jedną z najgłośniejszych na Pomorzu akcji było odkrycie przez pasjonatów z Invenire-Salvum podczas archeologicznych badań sondażowych w gdyńskim lesie śladów osady kultury pomorskiej. W tym roku na największą sensację archeologiczną zapowiada się poszukiwanie śladów zasypanego w XVI wieku miasta - Starej Łeby. Precedensem na skalę ogólnopolską było wystąpienie o zgodę na "prywatne" badania archeologiczne nie przez towarzystwo czy fundację, ale Urząd Miasta w Łebie.

Przed trzema laty w imieniu tysięcy właścicieli detektorów wystąpił z interpelacją poselską "w sprawie uproszczenia przepisów prawa regulującego kwestię używania wykrywaczy metali do prowadzenia poszukiwań ukrytych lub porzuconych zabytków" John Abraham Godson . Jednak resort kultury, wspierany głosami archeologów, powiedział wykrywaczom stanowcze "nie".
- Z tego powodu osoba, która wykopie z pola garnek ze złotymi "świnkami", może ostatecznie utracić skarb - wyjaśnia Zbigniew Okuniewski. - Używając wykrywacza, złamała bowiem prawo.

Oczywiście można tłumaczyć, że to pies wygrzebał skarb albo znalazca przypadkiem potknął się o garnek, ale czy ktoś w to uwierzy?

Angielskie królestwo

- Polscy ustawodawcy wprowadzili jedynie kosmetyczne zmiany - mówi Mariusz Kowalski, kolekcjoner z Gdańska, w latach 90. XX w. założyciel fundacji na rzecz odzyskania zaginionych dzieł sztuki "Latebra". - Prawo powinno być przejrzyste, niepozwalające na dowolną interpretację. Tak jak jest na przykład w Wielkiej Brytanii.

Anglia uważana jest za królestwo poszukiwaczy skarbów. Tam każdy może ruszyć z wykrywaczem w ręku na poszukiwania, pod warunkiem że otrzyma zgodę właściciela gruntu, a teren nie został oznaczony jako stanowisko archeologiczne. Jeśli znajdzie cokolwiek wartościowego, np. złoty diadem z czasów rzymskich lub monety celtyckie, musi zgłosić to archeologom. Wówczas państwo ma prawo pierwokupu, płacąc po cenach rynkowych połowę znalazcy, a połowę właścicielowi ziemi, na której dokonano odkrycia. Prawdopodobnie dlatego tak często prasa donosi o nowych odkryciach na Wyspach, a brytyjskie muzea regularnie wzbogacają się o nowe eksponaty.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki