Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Lewandowska: Diety nie mają sensu, jeśli nie chcemy zmienić stylu życia [ROZMOWA]

rozm. Paweł Durkiewicz
Szymon Starnawski
Anna Lewandowska opowiada o motywacji, satysfakcji i... zdrowych frytkach. Z popularną trenerką fitness i zawodniczką karate rozmawia Paweł Durkiewicz.

Jak Pani sądzi, czego szukają setki młodych kobiet, które przychodzą na Pani treningi?
Z tego, co obserwuję i czytam w listach, wnioskuję, że wiele pań przychodzi na te wydarzenia w poszukiwaniu inspiracji i bodźca motywującego do treningu. Są wśród nich też takie, które ćwiczą i pracują nad sobą już od jakiegoś czasu i chcą poznać nowe metody.
Poza tym sporo mówi się ostatnio o - nie lubię tego słowa, ale muszę tu go użyć - modzie na trenowanie i sport. Ja chciałabym, żeby nie była to wyłącznie moda, ale utrwalony, nowy styl życia. Sądzę, że wiele kobiet uwierzyło mi już, że zdrowe żywienie, sport i pozytywne myślenie to dobra droga. Na moich warsztatach w Gdańsku widziałam kilka twarzy, które kojarzę z poprzednich zajęć w innych miastach. Widać, że są już w "cugu" treningowym (śmiech). To bardzo pozytywne odczucie.

Uczestniczki wychodzą z fajnej imprezy, jaką jest Pani trening, następnego dnia muszą trenować już same, w mniej "inspirujących" okolicznościach. Jak je do tego zachęcić?
Kluczowe jest podejście do ćwiczeń. Myślenie typu "trzeba zmienić swoje życie, więc muszę już dziś dać z siebie maksa i zakatować się" nie zdaje egzaminu. Taka osoba kończy trening obolała i spocona, po czym zniechęca się i przez kolejne dni nic nie robi. Na moich treningach zależy mi przede wszystkim, żeby panie wyszły z konkretną wiedzą o tym, jak należy o siebie dbać. Chcemy coś ze sobą zrobić i to jest OK, ale najważniejsze, żeby niechcący nie zrobić sobie krzywdy. Priorytet to bezpieczeństwo.
Poza tym uważam, że jeśli ktoś chce zmiany w swoim życiu, musi najpierw zadać sobie pytanie, czego konkretnie chce. Jeśli wyobrażenie o naszym wymarzonym "ja" zmienia się co tydzień, w zależności od tego, kogo akurat zobaczymy w telewizji czy na portalu internetowym, to nie jesteśmy gotowi na zmianę. Naszym celem powinno być udoskonalenie samego siebie, a nie stanie się kimś innym. Trzeba lubić siebie.

Nastolatki często zadają sobie pytanie - z kim trenujesz: z Lewandowską czy Chodakowską? Jest między Paniami jakaś rywalizacja o naśladowczynie?
Nie, zresztą zarówno ja, jak i Ewa często powtarzamy, że oby było jak najwięcej osób, promujących zdrowy tryb życia. W tym momencie stanowimy dla siebie raczej uzupełnienie niż konkurencję. Każda z nas proponuje coś trochę innego i wnosi inną cegiełkę. Na pewno nie ma czegoś takiego, że licytujemy się ze sobą na liczbę "odmienionych" kobiet (śmiech). Zresztą, mówiąc szczerze, nie miałyśmy jeszcze okazji poznać się z Ewą.

Na Pani zajęcia przychodzą praktycznie wyłącznie dziewczyny. Te same sposoby motywacji podziałałyby na facetów?
Z tymi facetami jest trochę inaczej. Nie tyle, że się wstydzą, ale wiadomo - przychodzi trenerka i naturalnie pojawia się u nich myśl, "co też ona może sensownego zaproponować". Będzie pokazywać nam, jak ćwiczyć biceps? Mimo to prowadzę grupę chłopaków, których trenuję w Warszawie i oni wiedzą dobrze, że potrafię dołożyć do pieca. Nie można ze mną zadzierać i oni nawet nie próbują (śmiech). Zawsze przekonuję, że nieważne, jaka jest płeć czy wiek prowadzącego trening. Liczy się cel, z jakim zaczyna się ćwiczenia.

W Polsce poza treningiem bardzo modne stało się ostatnio gotowanie i kulinarne dogadzanie sobie. Nie ma w tym jakiegoś dysonansu?
Nie ukrywam, że chcę zainteresować uczestniczki moich zajęć całym pakietem - trening, motywacja, ale też właśnie dobra dieta. I znów sprzeciwię się nazywaniu tego modą. To jest nawyk, który potem przechodzi w styl życia. Odżywianie to jeden z tych podstawowych elementów, na których opieramy zmianę. To fakt, wszyscy widzimy w księgarniach, ile ukazuje się pozycji na temat zdrowego żywienia. O ile wcześniej więcej było książek o tym, jak ugotować smaczne i ładne danie, tak teraz przewagę zdobywają poradniki o zdrowych potrawach. Na półkach pojawiły się dania wegańskie, zdrowe ryby, sałatki, kasze... Podoba mi się ta tendencja.

Ale wiadomo przecież, że to, co zdrowe, jest niesmaczne. I na odwrót.
Ależ dlaczego? Absolutnie nie. Na jednym z ostatnich spotkań promujących moją książkę, ktoś zapytał mnie, co najbardziej lubię jeść. Odpowiedziałam, że buraki. Są słodkie i można przyrządzić je na wiele sposobów. Albo słodkie ziemniaki. Mają niższy indeks glikemiczny od zwykłego kartofla, mogą spożywać je nawet cukrzycy. Można pokroić je na frytki, podpiec w piekarniku, polać oliwą, posypać solą, pieprzem i bazylią. Pycha, a na dodatek zdrowe!

Oczywiście, żeby znaleźć równowagę między walorami smakowymi i zdrowotnymi, trzeba trochę pokombinować, ale na koniec jest wielka satysfakcja. Zjadłam przecież coś dobrego, i dobrze wyglądającego, co jest szczególnie ważne dla panów, którzy są wzrokowcami i "jedzą" oczami. A ponadto dobrze się po tym czuję i po obiedzie nie muszę odpinać guzika. Warto też pamiętać, że zdrowe żywienie daje nam lepszą regenerację w czasie treningu.

Zawsze miała Pani przekonanie o tym, że trzeba odżywiać się zdrowo i bez "śmieciowego" jedzenia, czy może olśnienie przyszło w konkretnym momencie?

Trenuję sport od 16 lat, ale jeszcze 7 lat temu nie odżywiałam się zdrowo. Wtedy pizza była zdrowa, bo była na niej rukola (śmiech). Zaczęłam się interesować żywieniem po tym, jak mój trener karate Jerzy Szcząchor schudł 11 kilogramów w ciągu pół roku. Wstąpiła w niego nowa energia, pojawił się uśmiech. Tematy związane z dietą wręcz zafascynowały mnie, a zasady, które poznałam, zaczęłam wdrażać do swojego jadłospisu.

Podobno w zrzucaniu kilogramów 70 procent sukcesu to dieta, a tylko 30 procent to aktywność fizyczna.

To prawda, ale i tak najważniejsza jest głowa. Katowanie się kolejnymi dietami nie ma sensu, jeśli nie jesteśmy zdecydowani na stałą zmianę nawyków żywieniowych. W innym przypadku po dwóch tygodniach diety kolejnego dnia pojawiają się rozterki, zły humor, rozdrażnienie czy wręcz depresja. Trzeba uświadomić sobie, co chce się osiągnąć. Dlatego nie mówmy o diecie, tylko o innym stylu życia.

A jak wygląda dieta piłkarzy Bayernu Monachium? Pilnuje Pani jadłospisu Pani męża Roberta?

Nie wiem, jak pozostali piłkarze Bayernu, ale Robert zawsze odżywia się zdrowo. Golonka po bawarsku w piwie nie wchodzi w grę (uśmiech).

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Anna Lewandowska: Diety nie mają sensu, jeśli nie chcemy zmienić stylu życia [ROZMOWA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki