Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce. Niezaradni i pechowi

Piotr Dominiak
Humaniści mają pecha. Chcieli spektakularnym protestem, "czarną procesją", czarnymi flagami na uczelniach przebić się ze swoimi postulatami do opinii publicznej.

Tymczasem ponieśli klęskę. Po części nie ze swojej winy, bo los sprawił, że akurat tego dnia "afera taśmowa" osiągnęła apogeum, pani premier błysnęła stanowczością wywalając z rządu paru kolegów. Tego typu wydarzenia są dla mediów i dla ich odbiorców o niebo atrakcyjniejsze niż los humanistów. Po części jednak porażka wyniknęła z niewielkiego rozmachu całej akcji. Ulicami Warszawy przeszło raptem około 200 osób, co nie jest liczbą imponującą. Nawet właściciele ogródków działkowych potrafią skrzyknąć znacznie więcej ludzi. Czarne flagi na uczelniach są słabo widoczne dla otoczenia, a wewnątrz… Właśnie, wewnątrz uniwersytetów protest humanistów pokazał podział, jaki w środowisku akademickim istnieje. Rektorzy starali się dystansować od protestujących. I wcale się temu nie dziwię. Przypomnę, dlaczego.

Dwie dekady temu, gdy rozpoczynał się boom na studiach wyższych jednymi z najbardziej popularnych były studia humanistyczne. Przedstawiciele tych nauk gorąco popierali koncepcję, aby pieniądze "szły za studentem". Miejsc na studiach dziennych brakowało, więc kwitły studia zaoczne, na których wydziały świetnie zarabiały. To było powodem zazdrości ze strony jednostek kształcących w naukach ścisłych i technicznych. Domagały się one "sprawiedliwego" podziału, czyli starały co nieco uszczknąć z funduszy wypracowanych przez popularne kierunki. Humaniści uruchamiali studia na uczelniach prywatnych i dorabiali, produkując absolwentów, których jakość pozostawiała wiele do życzenia. I jakoś nie dostrzegano w tym zagrożenia dla kultury i tożsamości narodu.

Po jakimś czasie zaczęto promować studia ścisłe i inżynierskie. Zainteresowania młodych ludzi zaczęły się zmieniać, no i uczelnie zaczęły odczuwać niż demograficzny. Zanikają studia zaoczne, uczelnie prywatne zaczynają upadać.

Wiele postulatów środowiska humanistycznego to postulaty zdecydowanie słuszne. Bez dwóch zdań, potrzeba więcej pieniędzy - wszystkim, humanistom również. Niezbędna jest dbałość o to, by edukacja humanistyczna była obecna w programach kształcenia inżynierów, biologów, fizyków, chemików. Społeczeństwo bez humanistów może istnieć, ale będzie bardzo ułomne i długo nie pociągnie. Trzeba zmienić sposób finansowania uczelni. Nie sądzę jednak, by pomysły ministerstwa, aby skoncentrować środki na najlepszych kilku uczelniach były realne. Najlepszych trzeba wspierać silniej niż słabych, ale nie można z jednej skrajności popadać w drugą. PO (i inne partie) wspierała powstawanie nowych uczelni publicznych, przekształcanie ewidentnie słabych jednostek w uniwersytety, tworzenie uczelni w małych ośrodkach. I teraz, po kilku zaledwie latach, wycofanie się z tego, wzbudzi nie tylko protesty, ale także podważy, już i tak niewielkie, zaufanie do zdolności przewidywania konsekwencji własnych decyzji przez polityków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rejsy po gospodarce. Niezaradni i pechowi - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki