- Grupa triażowa, tzw. zielona, do której została zaliczona mała pacjentka zakłada, że pomoc lekarska zostanie udzielona do sześciu godzin - słyszę w zarządzie szpitala. - Rana na wardze dziewczynki została opracowana i zszyta w piątej godzinie, a więc pod względem czasowym standard też nie został złamany.
Tak długiego czasu oczekiwania nie można było - w opinii szpitalnej administracji - skrócić, bo tego dnia (2 czerwca, w ub. wtorek), jak zwykle zresztą, na SOR kłębił się tłum pacjentów. W sumie przyjęto ponad 240 chorych. Dyżurujący chirurg dziecięcy udzielił pomocy ponad 60 pacjentom. Większość z nich zgłosiła się między godziną 12 a 21, więc siłą rzeczy kolejki nie udało się uniknąć. Pierwszeństwo miały dzieci wymagające pilnej pomocy, a te z "prostymi" urazami, jak rozcięta warga, mogły poczekać, więc... czekały.
Dwuletnia Kalinka czekała siedem godzin na pomoc lekarzy ze szpitala Copernicus w Gdańsku
Pediatra ze szpitala na Zaspie, do którego mama z Kalinką zgłosiła się w pierwszej kolejności skierował je do chirurga dziecięcego. Ten, zgodnie z rozwiązaniami organizacyjnymi przyjętymi w szpitalu im. M. Kopernika, przekierował je do laryngologa. Gdyby pediatra ze szpitala na Zaspie wiedział, że rozciętą wargę może zszyć laryngolog, wystawiłby skierowanie bezpośrednio do niego lub nawet nie odsyłał dziecka, tylko skorzystał z jego pomocy na miejscu. Bo choć w szpitalu na Zaspie zlikwidowano oddział tej specjalności, laryngolog pełni tam dyżur w godzinach przedpołudniowych.
Decyzji pediatry nie była natomiast w stanie zmienić rejestratorka w SOR w szpitalu w Gdańsku, gdyż nie ma do tego uprawnień. I tak zamyka się koło procedury, gdzie dobro pacjenta wydaje się sprawą drugorzędną. Czy w tym wypadku nie można było tego czasu mimo wszystko skrócić?
- Czas pobytu Kalinki na SOR jeszcze się wydłużył z powodu medycznych procedur związanych z szyciem rany - tłumaczą lekarze. - Dziecko trzeba było znieczulić. Kalinka dostała do połknięcia tabletkę na uspokojenie i lek nasenny, trzeba było poczekać aż zadziałają. Trudno bowiem wyobrazić sobie, by dwulatka leżała spokojnie podczas szycia wargi. Po zabiegu trzeba było poczekać, aż się wybudzi.
Czytaj również: SOR musi trafić na szybką terapię [KOMENTARZ]
Najważniejsze jest, zdaniem lekarzy, to, że mała pacjentka została opatrzona bezpiecznie i profesjonalnie, a w przyszłości na jej twarzy nie będzie śladu po tym urazie. - Gdyby działano w pośpiechu lub za szycie wargi wzięła się młoda lekarka, rozpoczynająca dopiero specjalizację z chirurgii, efekt mógłby być zgoła inny - mówią.
Małgorzata Pisarska, mama Kalinki, uważa jednak, że to, co zafundowano im na SOR w gdańskim szpitalu, określić można tylko jednym słowem - "tortury". Trudno też wymagać od dziecka, by rozumiało tzw. medyczne standardy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?