Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Azbest i chemikalia skaziły gdańskie Rudniki. Kto wyrzucił tu tysiące ton odpadów? [ZDJĘCIA]

Łukasz Kłos
Pan Stanisław jest zdruzgotany. Na swoim polu naliczył około 150 pryzm usypanych przez wywrotki
Pan Stanisław jest zdruzgotany. Na swoim polu naliczył około 150 pryzm usypanych przez wywrotki Karolina Misztal
Gdańskie Rudniki toną w odpadach niewiadomego pochodzenia. Miejscy urzędnicy wstępnie koszt utylizacji odpadów szacują na grubo ponad... milion złotych! Policja bada, kto uczynił sobie z tej części miasta dzikie wysypisko.

Na miejskich nieużytkach - ale też w rowach i zaroślach przy moście wantowym, a nawet na polach należących do prywatnych właścicieli - zalegają tony gruzu i ziemi wymieszanych m.in. z fragmentami rur czy drewna konstrukcyjnego. Mało tego, gdzieniegdzie z usypanych przez wywrotki pryzm wystają stare koce azbestowe oraz płyty przypominające eternit, a część kopców wygląda na zanieczyszczoną bliżej niezidentyfikowanymi substancjami chemicznymi. Taki "prezent" otrzymał jeden z tamtejszych mieszkańców.

- To stało się w pierwszych dniach maja - mówi pan Stanisław z Rudników. - Znajomy zadzwonił do mnie, że coś dziwnego się dzieje na moim polu przy ul. Michałki. Jak zobaczyłem te odpady, to się załamałem. Co ja z tym teraz mam zrobić?! - pyta mężczyzna.

Na blisko hektarowej działce naliczył łącznie około 150 olbrzymich usypanych pryzm. Daje to około 3-4,5 tysiąca ton odpadów. Zakład Utylizacyjny w Gdańsku już zapowiedział, że nie jest w stanie przyjąć takiej ilości jednorazowo.

Czytaj też: Wywóz skażonej ziemi ze żwirowni w Ełganowie pochłonie grube miliony

Większością gruntów zarządza miasto Gdańsk, jednak wśród poszkodowanych znalazło się również dwóch prywatnych właścicieli - jeden z rolników z pobliskiej Olszynki oraz pan Stanisław, gospodarz z Rudników, który zgodził się z nami porozmawiać.

- Z dnia na dzień było tego coraz więcej. Chciałem przydybać ich na gorącym uczynku. Zaczaiłem się z synem w nocy. Koło godz. 2.30 zobaczyliśmy, jak trzy wywrotki wysypują na naszym polu kolejne transporty. Zatarasowałem wjazd na pole ciągnikiem i wezwałem policję, a ta wszystkich spisała.

Prawdziwą chwilę grozy gospodarz przeżył dopiero, gdy na jego pole z wizytą przyjechali urzędnicy z gdańskiego magistratu. - Od urzędniczek dowiedziałem się, że będę to wszystko musiał usunąć na swój koszt. Stwierdziły, że mogę później od tego, kto to przywiózł, dochodzić na drodze cywilnej zwrotu pieniędzy. A mnie na to nie stać! Ja mam tylko 4 hektary kapusty, z tego żyję. A poza tym to nie ja przecież nawiozłem to wszystko.

Dyrektor Wydziału Środowiska gdańskiego Urzędu Miejskiego zapewnia, że na obecnym etapie nie będzie żadnego przymuszania mieszkańców do usunięcia odpadów: - Z wszczęciem postępowania administracyjnego czekamy na wynik dochodzenia, które prowadzi policja - podkreśla Maciej Lorek. - Liczymy, że organy ścigania ustalą sprawcę bądź sprawców problemu.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Azbest i chemikalia skaziły gdańskie Rudniki. Kto wyrzucił tu tysiące ton odpadów? [ZDJĘCIA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki