Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na Pomorzu nie będzie nas miał kto leczyć

Jolanta Gromadzka- Anzelewicz
Dostać się do specjalisty już dziś jest trudno, za kilka, kilkanaście lat będzie to graniczyć z cudem. Młodzi lekarze wyjadą do pracy za granicę, starsi odejdą w końcu na emeryturę.

Pacjenci z Pomorza mają problemy z dostaniem się do lekarza specjalisty (długie kolejki, odległe terminy) nie tylko dlatego, że NFZ daje placówkom zbyt niskie kontrakty. Coraz częściej powodem tych kłopotów jest niedobór specjalistów na rynku pracy.

Ostatni w Unii

Dotkliwie brak lekarzy zaczynają odczuwać przychodnie i szpitale, głównie w większych i mniejszych miejscowościach poza Trójmiastem. Rubryka "Dam pracę" na internetowej stronie Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku jest wypełniona ofertami dla medyków. Specjalistów poszukują szpitale (np. Pomorskie Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku), przychodnie publiczne, niepubliczne ZOZ-y, prywatne centra medyczne, stacje krwiodawstwa. Chętnie zatrudniłby ich nawet pomorski NFZ. A będzie jeszcze gorzej.

- Liczba praktykujących lekarzy w relacji do liczby mieszkańców jest w Polsce najniższa w całej Unii Europejskiej - alarmuje dr n. med. Roman Budziński, przewodniczący Okręgowej Rady Lekarskiej w Gdańsku. Na 1000 mieszkańców naszego kraju przypada 2,2 lekarza. Średnia dla UE to 3,4. W ciągu ostatnich dziesięciu lat jedynie w Polsce i w Estonii ten parametr uległ zmniejszeniu. Aktualnie mniej lekarzy od nas ma tylko Turcja i Macedonia. Na dodatek system ochrony zdrowia w Polsce, całkowicie dziś podporządkowany ekonomii, jest - według raportu OECD - wyjątkowo niekorzystny dla pacjentów. Niekorzystny stał się również dla młodych lekarzy. - W ubiegłym roku polskie uczelnie medyczne opuściło 4604 absolwentów, natomiast izby lekarskie wydały 4100 uprawnień do wykonywania zawodu - tłumaczy dr Budziński. 500 absolwentów ich nie odebrało. Część z nich być może wybrała inną drogę życiową, jednak większość podjęła pracę za granicą. Nie tylko w krajach UE, ale również w USA, Zjednoczonych Emiratach Arabskich czy Australii.

Pracujcie za darmo

Lekarz po sześciu latach ciężkich studiów ma minimalne szanse na znalezienie pracy. "Kimś" stanie się dopiero wówczas, gdy zrobi specjalizację. - Może ją robić na trzy sposoby - na etacie, na rezydenturze (czyli etacie finansowanym przez okres szkolenia przez Ministerstwo Zdrowia) lub na wolontariacie - wylicza dr Arkadiusz Szycman, wiceprzewodniczący Komisji Młodych Lekarzy przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Gdańsku. - Szpitale - odkąd są spółkami - w ogóle nie są zainteresowane zatrudnianiem lekarzy na etatach, więc osób, którym w ten sposób udaje się robić specjalizację, jest wyjątkowo mało. Część absolwentów zdobywa specjalizację na wolontariacie, czyli pracując przez 5-6 lat w szpitalu za darmo. I - jak podkreśla dr Szycman - jest to grupa niemała. Według danych uzyskanych przez Komisję Młodych Lekarzy w Wydziale Zdrowia UW w Gdańsku około 16 proc. lekarzy wybiera taką drogę - nie dlatego, że chce, tylko dlatego, że nie ma innego wyjścia. - Na wolontariat decydują się osoby, które mają jakieś zaplecze finansowe - wyjaśnia wiceszef Komisji Młodych Lekarzy. - Czasem nawet te, które go nie mają, ale są bardzo zdesperowane. Łączą pracę na oddziale szpitalnym (bezpłatną) z innymi zajęciami - w ramach nocnej opieki nad chorymi, w przychodniach, w więziennictwie.

Najpewniejsza jest rezydentura, ale miejsc rezydenckich jest za mało. W ubiegłym roku Ministerstwo Zdrowia przydzieliło 3000 takich etatów na 4600 absolwentów. Problemem jest nie tylko zbyt mała liczba rezydentur, ale również sposób ich dystrybucji - podkreśla dr Roman Budziński. W praktyce więc korzysta z tej ścieżki jeszcze mniej lekarzy, a część rezydentur wraca do puli Ministerstwa Zdrowia niewykorzystana.

- Nie jest to wymarzona ścieżka kariery zawodowej dla absolwenta tych bardzo ciężkich studiów - kwituje dr Arkadiusz Szycman.

Będąc młodą lekarką

Prześledźmy losy kilkorga jego koleżanek i kolegów.
Sylwester, absolwent GUMed z roku 2011, chciał zostać chirurgiem onkologicznym lub naczyniowym. Na rezydenturę się jednak nie dostał, zabrakło mu dwóch punktów. Zdecydował się wyjechać za granicę, by "ratować swoje zawodowe marzenia". Pochodzi z biednej rodziny, nie stać go, by specjalizować się za darmo.

Marta, jego dziewczyna, wybrała neurologię. Dla niej również zabrakło w Gdańsku miejsca. Wyjechali do Niemiec. Sylwester robi specjalizację z chirurgii, Marta - z ginekologii. Oboje są zadowoleni.
Magdalena jest jeszcze w Polsce. Specjalizuje się w okulistyce na wolontariacie. Mieszka z rodzicami. Nie ma pieniędzy, by się usamodzielnić.

Kamila, też na wolontariacie, szkoli się na ginekologii. Dostaje 1400 zł miesięcznie - to stypendium ze studiów doktoranckich, na które udało się jej załapać.

Nina nie dostała się na chirurgię plastyczną, od pół roku pracuje w nocnej opiece chorych. Liczy każdą złotówkę.
Alicja nie dostała się na neurologię. Wyjechała do Włoch. Teraz ma tam męża, dziecko, dobrze zarabia. Udało się jej zdobyć tytuł specjalisty - kardiologa inwazyjnego.
Podobnych historii jest wiele.

Emigracyjne fale

Komisja Młodych Lekarzy NIL ostrzega - czeka nas druga fala emigracji. Pierwsza zaczęła się po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Eksperci szacują, że w latach 2004-2010 z Polski do krajów UE wyemigrowało około 2 tys. specjalistów. - Wówczas lekarze wyjeżdżali za chlebem - tłumaczy dr Łukasz Szmygel, przewodniczący KML. - Zarobki lekarzy w krajach starej Europy były wielokrotnie wyższe niż w Polsce.

Teraz motywy wyjazdów lekarskich się zmieniły. Wyniki ankiety przeprowadzonej przez KML wśród 400 studentów Wydziału Lekarskiego GUMed, stażystów oraz młodych lekarzy są bardzo niepokojące. Aż 43 proc. z nich chce wyjechać z kraju, 17 proc. jeszcze to rozważa, a tylko 40 proc. badanych zdecydowanych jest pozostać w kraju. Reasumując - co dziesiąty lekarz wyjeżdża pracować za granicę , cztery razy więcej młodych lekarzy o tym myśli. Rodzi się pytanie - dlaczego? Lekarze w Polsce należą dziś do najlepiej zarabiających grup zawodowych w kraju. Banki oferują im preferencyjne kredyty, dealerzy samochodowi dla lekarzy mają specjalne oferty. Ale by po to sięgnąć, trzeba być uznanym specjalistą. Tylko jak to osiągnąć?

- Lekarze wyjeżdżają, by móc się kształcić i pracować w normalnych warunkach, zajmować się tym, do czego przygotowały ich studia, a więc leczeniem pacjentów - twierdzi dr Arkadiusz Szycman. - Pieniądze też są ważne, ale przesunęły się na dalsze miejsce.

- Marzeniem lekarza jest wykonywać swój zawód i godnie żyć - tłumaczą członkowie KML. Tymczasem w Polsce sytuacja wygląda dziś tak, że na oddziale szpitalnym gros czasu lekarz musi poświęcić na administrację, biurokrację, walkę z rozmaitymi przepisami. Musi "wykradać" czas, by porozmawiać z pacjentem, co jest podstawą jego zawodu. Podczas studiów uczono go, że najważniejsze są medyczne wskazania i standardy, tymczasem w praktyce okazuje się, że najważniejsze są punkty, procedury i takie rozliczenie świadczenia, by NFZ szpitalowi zapłacił. W krajach UE też liczą pieniądze, ale tam zajmują się tym sekretarki medyczne i inne niemedyczne służby. Lekarz jest zbyt cenny.

Tymczasem ponad połowa specjalistów pracujących dziś w pomorskich przychodniach i szpitalach ma ukończone 50 lat. Skutki luki pokoleniowej, która powstała w tym zawodzie po pierwszej fali emigracji, niedługo zaczną odczuwać pacjenci. Już dziś zaczyna brakować na Pomorzu m.in. chirurgów, pediatrów, ortodontów. Popyt na pracę lekarzy będzie rósł, bo społeczeństwo się starzeje. Perspektywą są jednak dłuższe kolejki i gorsza opieka zdrowotna.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki