Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera "Burzy" Bałtyckiego Teatru Tańca. Wyspa kunsztu i wysokich wartości

Jarosław Zalesiński
Za nami premiera spektaklu "Burza" Bałtyckiego Teatru Tańca. Izadora Weiss, dyrektor artystyczny Bałtyckiego Teatru Tańca, w "Burzy", najnowszej premierze jej teatru, ustawiła sobie kolejną poprzeczkę, mierząc się, jako choreograf, z muzyką Gustawa Mahlera. Już w swoim świetnym "Śnie nocy letniej" wyszła poza krąg eksploatowanej dotąd przez siebie muzyki, sięgając po kompozycje Gorana Bregovicia. Ułożenie choreografii z Bregoviciem, prawy do lewego, udało się znakomicie. Rozlewny Mahler to co innego, ale i tu efekt jest ciekawy.

W całym przedstawieniu widać, jak uważnie Izadora Weiss wysłuchała I symfonii Mahlera, dodając do niej jeszcze Adagio z symfonii V. To niemała przyjemność śledzić, jak np. smyczki tworzą tło dla odgrywanych przez tancerzy emocji, jak blacha zaczyna brzmieć tam, gdzie się pojawia wyraźna opowieść, a czynele wybrzmiewają w tym samym momencie, w którym tancerz wybiega ze sceny.
Przyjemnie było też śledzić, jak w ślad za muzyką Weiss budowała akcję, po raz pierwszy w taki sposób, równocześnie na kilku planach. Przyjemność, trudno nie dodać, nadwątlana była wtedy, gdy ilustracyjny ruch nie do końca się z muzyką zgadzał. Ale zmierzenie się z całkiem nowym materiałem muzycznym to rzeczywiście krok prowadzący Izadorę Weiss wzwyż. Dlaczego zatem całe przedstawienie wydaje się raczej regresem w historii premier BTT?

Izadora Weiss ułożyła w swojej "Burzy" historię Prospera, zarazem ojca i artysty, który odgrodziwszy się od złego świata na własnej wyspie, chce tu odgrywać rolę zarazem kreatora i pedagoga. Obsadzony w tej roli Filip Michalak stworzył dojrzałą, powściągliwą (ale też bardzo dynamiczną w świetnej scenie "walki" z Ferdynandem - w tej roli Oscar Pérez Romero) postać. Ale już Miranda Nayi Monzon Alvarez przekonuje raczej wdziękiem i urodą niż umiejętnością pokazania budzących się uczuć młodej dziewczyny.

Jeszcze bardziej blado wypadł Ferdynand. Ariel Tury Gómez Coll to, owszem, refleksyjny duszek, ale już np. Alonzo Radosława Palutkiewicza w swoim na poły pantomimicznym występie razi sztywnością, jak i cała scena balu. Daleko stąd do lekkości i humoru finałowych scen "Snu nocy lekkiej".

Siła Bałtyckiego Teatru Tańca polegała zawsze na równowadze między zespołem i grupką wyraźnych scenicznych indywidualności. Ale te indywidualności odeszły. W "Burzy" wyraźnie ich brakuje, poza Michalakiem i zepchniętą do epizodycznej roli Beatą Gizą. Spektakl nie budzi przez to żywszych emocji, bo nie budzą ich główne postacie w tej historii.

Nie wspominając już o tym, że kolejna snuta na scenie Opery Bałtyckiej opowieść o świecie kunsztu i wysokich wartości, bronionych przed entropijnym światem, to, używając muzycznego języka, jednak repryza.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki