Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Juras o Lechii Gdańsk: Oby "Beret" dotrzymał słowa [KOMENTARZ]

Krzysztof Juras
Nie mają ostatnio dobrej passy sędziowie gwiżdżący na boiskach ekstraklasy. Lubelski arbiter Paweł Gil po sugestiach swojego asystenta wypaczył wynik meczu Legii Warszawa z Jagiellonią Białystok, dyktując tuż przed końcem pojedynku rzut karny. Decyzja ta spowodowała, że atmosfera na boisku i poza nim była tak napięta jak plandeka na żuku i niewiele brakowało, aby doszło do rękoczynów.

Niestety, również Bartosz Frankowski, rozjemca środowego spotkania Lechii w Zabrzu, się nie popisał. Pan Bartek bezpodstawnie obdarzył czerwoną kartką Nikolę Lekovicia i tym sposobem gdańszczanie we wczorajszym meczu wystąpili bez etatowego lewego obrońcy. Co prawda biało-zieloni odwołali się od słuszności tej decyzji do Komisji Ligi, ale, jak się można było domyślić, nie przyniosło to skutku i tym samym Serba nie zobaczyliśmy wśród zawodników grających przeciwko Lechowi.

Wobec kontuzji Jakuba Wawrzyniaka i czerwonej kartki Lekovicia na lewej obronie wystąpił Rudinilson. Gracz rodem z Gwinei Bissau tego meczu do specjalnie udanych nie zaliczy. Co prawda wielkich błędów nie popełnił, lecz maczał palce przy straconej w pierwszej połowie bramce. Jednak to nie on popełnił największy błąd w tym meczu. To, co zrobił przy drugim golu dla poznaniaków Rafał Janicki, to nic innego tylko piłkarski kryminał. Tym błędem "Kazek", bo tak jest Janicki nazywany przez kolegów, sprawił, że gdańszczanie marzenia o medalu mogą odłożyć do przyszłego roku. Teraz biało-zielonych czeka ciężka walka o czwarte miejsce, które da grę w europejskich pucharach. Pierwszy etap tej batalii rozpocznie się w sobotę we Wrocławiu. Gdańszczan czeka ze Śląskiem ciężka przeprawa. Warto przypomnieć, że w swojej historii Lechia tylko raz wygrała we Wrocławiu.

Wczorajszy mecz pokazał, że Lechia, aby się liczyć i skutecznie walczyć o medale w polskiej lidze, musi się wzmocnić. Podoba mi się wizja zaprezentowana przez nowego skauta zespołu Marka Jóźwiaka. Widać w niej, że popularny "Beret" nie tylko chce sprowadzać zawodników spoza regionu, w tym, jak mówi, z wielkimi jak na Polskę nazwiskami, ale także chciałby, aby do drużyny regularnie dołączani byli wychowankowie. To mi się podoba i oby tylko "Beret" dotrzymał danego słowa.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki