Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autosalon. Nazywam się Marek. Tadeusz Marek

Marek Ponikowski
Aston Martin DB5 uchodzi za kwintesencję brytyjskiego stylu, choć jego konstrukcja i nadwozie powstały we Włoszech, a silnik zbudował Polak
Aston Martin DB5 uchodzi za kwintesencję brytyjskiego stylu, choć jego konstrukcja i nadwozie powstały we Włoszech, a silnik zbudował Polak astonmartin.com
By odnaleźć narzeczoną przekradł się w październiku 1939 roku z Rumunii do Generalnego Gubernatorstwa przez okupowane przez Sowietów Kresy. Dokonał tego za kierownicą samochodu z niemieckiej ambasady w Bukareszcie i z pomocą sfałszowanych dokumentów, na których widok salutowali z szacunkiem sowieccy pogranicznicy.

Aston Martin DB5? Skojarzenie jest proste: James Bond! W filmie "Goldfinger" z roku 1964 jeździł nim Sean Connery jako tajny agent 007 w służbie Jej Królewskiej Mości. Samochód wyposażono m.in. w fotele z pirotechniczną katapultą, dwa karabiny maszynowe ukryte w błotnikach, radar, wysuwaną pancerną płytę, urządzenie do stawiania zasłony dymnej, noże do przecinania opon wysuwające się z piast tylnych kół, a także kilka zestawów tablic rejestracyjnych, które można było zmieniać zza kierownicy. DB5 pojawił się w pięciu innych filmach bondowskich łącznie ze "Skyfall" z roku 2012. W wielu "Bondach" pojawiały się nowsze modele Astona Martina, ale ten jest wyjątkowy: napędzający go silnik skonstruował Polak, inżynier Tadeusz Marek.

* * *

Jego losy to niemal gotowy scenariusz filmowy. Urodził się w Krakowie w roku 1909. Zainteresowania motoryzacyjne, które przejawiał niemal od kolebki przybrały realny kształt, gdy jako czternastolatek zabrał się do remontowania Forda T z demobilu. Zaraz potem przesiadł się na motocykl francuskiej marki Alçon, na którym przeżył pierwszy wypadek: zerwany pas napędowy uderzył go w plecy tak mocno, że na kilka godzin stracił przytomność. Niebawem miał już czterocylindrowego Indiana, a potem BMW. Podczas ulicznego wyścigu w roku 1928 wpadł na przewrócony motocykl innego zawodnika. Przeleciał w powietrzu kilka metrów lądując na płóciennym dachu bufetu z napojami chłodzącymi. Kilkaset butelek z wodą sodową rozprysło się w pył, a Tadeusz przez osiem miesięcy leczył się z obrażeń. To wyleczyło go z miłości do motocykli, ale nie z pasji wyścigowej. Studia na Uniwersytecie Technicznym w Berlinie łączył z udziałem w rajdach i wyścigach samochodowych. Jako świeżo upieczony inżynier dostał najlepszą chyba posadę o jakiej mógł marzyć: w biurze konstrukcyjnym PZInż. w Warszawie. Pod kierunkiem inżyniera Tadeusza Rudawskiego, szefa działu motocyklowego, budował Sokoła 600, przeznaczonego podobnie jak wcześniejszy Sokół 1000 głównie dla wojska. Jako silnikowiec zajmował się oczywiście jednostką napędową, która odznacza się oryginalną konstrukcją: skrzynia biegów stanowi osobny moduł i daje się w całości wymontować z obudowy silnika. Sokół 600 RT wszedł do produkcji w roku 1936. Do wybuchu wojny wyprodukowano kilka tysięcy egzemplarzy.

* * *

W roku 1937 Tadeusz Marek wystartował w Rajdzie Monte Carlo. Jechał najtrudniejszą, najwyżej punktowaną wówczas trasą z Palermo. Już na Sycylii w jego Fiacie 1100 Special awarii uległy hamulce. Części zamienne do nowego wówczas modelu były dostępne dopiero w Neapolu, więc Marek przejechał trzysta kilometrów nie hamując! Zdołał usunąć usterkę i utrzymać się w rajdzie. Nie na długo: zamieć śnieżna w Dolomitach zablokowała drogę. W rok później Lancią Aprilią wystartował z Aten. Na jugosłowiańskich drogach, a ściślej bezdrożach rozsypało się przednie zawieszenie. Po prowizorycznej naprawie Tadeusz Marek dobrnął jakoś do stolicy księstwa Monaco, ale bez szans na dobre miejsce. W RMC 1939 dysponował użyczonym przez firmę Lilpop, Rau & Loewenstein Oplem Olympią. Trasa z Tallina wiodła przez Polskę. W zimowej mgle Marek jako jedyny z zawodników startujących ze stolicy Estonii potrafił utrzymać tempo. Dotarł do Monte Carlo bez spóźnień. Piąte miejsce w klasie należy traktować jako sukces kierowcy niekorzystającego z pomocy fabryki.

* * *

We wrześniu 1939 roku starszy szeregowiec Tadeusz Marek trafił do niemieckiej niewoli. Udało mu się uciec, w potoku cywilnych uciekinierów przekroczył granicę Rumunii. Tu zdarzyła się pierwsza z jego zadziwiających przygód. Chcąc odnaleźć swoją narzeczoną, z którą stracił kontakt po wybuchu wojny, zamierzał przekraść się na zajęte przez Sowietów Kresy, a potem do powstałego właśnie Generalnego Gubernatorstwa. Dzięki pomocy znajomego Rumuna dokonał tego… za kierownicą samochodu z niemieckiej ambasady w Bukareszcie i z pomocą sfałszowanych dokumentów, na których widok salutowali z szacunkiem sowieccy pogranicznicy. Narzeczonej nie odnalazł, ale wywiózł do Rumunii kilku kolegów. Udana eskapada sprawiła, że od internowanych władz RP otrzymał zadanie przeprowadzenia około dwudziestu służbowych limuzyn do Francji, gdzie tworzył się rząd Władysława Sikorskiego i formowano polskie wojsko. Znów dopisało szczęście. Zatrzymany wraz z całą kolumną na granicy jugosłowiańsko-węgierskiej rozpoznał w umundurowanym urzędniku człowieka, który w 1938 roku stemplował mu paszport podczas rajdu. Wszystkie problemy znikły w mgnieniu oka… We Francji zaczął rozglądać się za pracą, ale nim jakąś znalazł Niemcy ruszyli na Paryż. Najlepsza droga ucieczki wiodła przez Pireneje, a stamtąd do Afryki. Do Anglii dotarł dopiero w roku 1941. Polskie władze wojskowe skierowały go do prac nad uzbrojeniem. Omal nie zginął podczas ostatniego niemieckiego nalotu na Londyn. Wydobywając się spod gruzów poznał młodą Angielkę, która wkrótce została jego żoną.

* * *

Nie wrócił do rządzonej przez komunistów Polski. Utrzymywał rodzinę z dorywczych prac dopóki w 1949 roku nie znalazł posady w firmie Austin. Kierował zespołem, który zbudował sześciocylindrowy silnik stosowany w limuzynie Westminster i sportowym Healey'u 100-Six. Brał potem udział w projektowaniu pływającego czołgu Centurion, a w roku 1953 trafił do biura konstrukcyjnego firmy Aston-Martin. Jego pierwszym zadaniem było "dopieszczenie" trzylitrowego silnika, który trafił potem pod maskę modelu DB 2/4. Wkrótce szef firmy David Brown powierzył mu prace nad całkowicie nową jednostką napędową. Miała sześć cylindrów, pojemność 3,7 litra, blok i głowicę z aluminium oraz dwa wałki rozrządu. Napędzany nią DB 4 przyspieszał - przeszło pół wieku temu! - do setki w 9,5 sekundy i osiągał prędkość 224 km/godz. W późniejszej wersji 4-litrowej o mocy 282 KM poruszała przepiękne, uznawane za kwintesencję brytyjskiego stylu, auto Bonda. Kolejnym dziełem Marka był silnik V 8, który w samochodach Aston Martin stosowany był - trudno uwierzyć - aż po rok 2000.
Tadeusz Marek odszedł na emeryturę w roku 1968. Zmarł we Włoszech w czternaście lat później.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki