Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk wygrała w Zabrzu. Puchary wciąż realne [ZDJĘCIA]

Paweł Stankiewicz
Fot. Karolina Misztal/Polska Press
Biało-zieloni po raz drugi w tym roku pokonali Górnika. W marcu ograli zespół z Zabrza na PGE Arenie po golu Antonio Colaka, a wczoraj zwyciężyli na Śląsku dzięki trafieniu Sebastiana Mili.

Dla Jerzego Brzęczka, trenera biało-zielonych, najważniejszy był powrót do zdrowia Rafała Janickiego. Dzięki temu drużyna mogła zagrać w Zabrzu w swoim optymalnym ustawieniu.

- Rafał jest zdrowy, więc znalazł się w składzie. Stojan wrócił na swoją pozycję i mam nadzieję, że nie będzie teraz narzekał i będzie czuł się lepiej na boisku - mówił przed meczem trener Brzęczek.

Górnik nie zdecydował się na otwartą grę, ale takie też były zapowiedzi gospodarzy.

- Poczekamy na Lechię na swojej połowie i spróbujemy wyjść z kontrą - przyznał Robert Warzycha, dyrektor sportowy Górnika.

I to się potwierdziło. Górnik osiągnął przewagę, ale tylko w pierwszych pięciu minutach. Później wyraźną przewagę osiągnęła Lechia, która dłużej utrzymywała się przy piłce i kreowała sytuacje ofensywne pod bramką rywali, ale gorzej było ze skutecznością. A jak już Maciej Makuszewski znalazł się sam na sam z Grzegorzem Kasprzikiem, to górą był bramkarz Górnika. Najlepszej szansy nie wykorzystał jednak Antonio Colak. Najlepszy strzelec Lechii dostał świetne podanie od Stojana Vranjesa i będąc kilka metrów przed bramką nie trafił w piłkę.

Tuż przed przerwą Górnik miał idealną sytuację, aby strzelić gola. Wszystko zaczęło się od odbioru piłki przez Radosława Sobolewskiego w środku pola i po dobrze rozegranej akcji w znakomitej sytuacji znalazł się Łukasz Madej, ale ten mając przed sobą tylko Łukasza Budziłka nie trafił w bramkę. W pierwszej połowie goli nie było, choć to podopieczni trenera Brzęczka byli stroną przeważającą i częściej gościli w polu karnym rywali.

Druga część spotkania nie była już tak dobra. W ulewie obie drużyny ostro walczyły o punkty, ale mniej było ciekawych akcji czysto piłkarskich. W głównej roli wystąpił Sebastian Mila. To kapitan biało-zielonych najczęściej starał się zaskoczyć defensywę rywali. Głównie strzałami sprzed pola karnego. Raz blisko z połowy boiska próbował przelobować Grzegorza Kasprzika i bramkarz Górnika poradził sobie nie bez problemów. Później zdecydował się na strzał po ziemi, ale futbolówka przeleciała tuż obok słupka. Do trzech razy sztuka. W 78 minucie świetną akcję przeprowadził Kevin Friesenbichler i idealnym podaniem obsłużył Milę, który w sytuacji sam na sam pokonał Kasprzika.

- Nie jest ważne kto strzela, liczy się tylko zwycięstwo drużyny. I cieszę się z mojej asyty przy zwycięskiem golu - mówił Friesenbichler. - Cały czas walczymy o to, aby zakwalifikować się do Ligi Europy.

Górnik nie miał atutów w ofensywie, a do tego obrona biało-zielonych spisywała się bardzo pewnie. W doliczonym czasie gry posypały się za to czerwone kartki. Najpierw dla Romana Gergela w konsekwencji dwóch żółtych, a potem bezpośrednio dla Nikoli Lekovicia. Choć w tej drugiej sytuacji sędzia się chyba trochę pospieszył.

Górnik Zabrze - Lechia Gdańsk [NA ŻYWO]

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki