Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Noc Muzeów jest jak zielona noc na koloniach. Może pomyślmy lepiej o Dniu Muzeów?

Gabriela Pewińska
fot. arch. DB
Nocne ekspozycje, instalacje - i te tłumy, kilometrowe kolejki. Kolejki, by wejść do muzeum. Do miejsca, które można odwiedzić bez kolejki za dnia. Tylko czy muzeum w południe to to samo co muzeum o północy?

W telewizyjnej relacji spod jednego z muzeów podekscytowana reporterka wypytuje stojących w kolejce, ile tak już stoją. Pół godziny - mówi ktoś, godzinę - chwali się inny. Co takiego czeka ich w środku, dokładnie nie wiedzą, jednak stoją. Idą na rekord. Czekanie w kolejkach w Noc Muzeów stało się rodzajem naszego sportu narodowego, sposobem spędzania wolnego czasu, patentem na pozorne integrowanie się społeczeństwa. Jest snobizmem. Ale nie jest to snobizm, o jakim mówimy, gdy rzecz dotyczy kontaktu ze sztuką. Noc Muzeów ze sztuką niewiele ma wspólnego. To w najlepszym razie jedynie huczna impreza, nakręcona medialnie akcja. Nie idą za tym ani edukacja, ani tym bardziej kontemplowanie piękna. Jest zabawa w remizie, fajerwerki, arena emocji. Na upartego - dlaczego nie? Tylko że arena to domena cyrku, nie muzeum.

Jest w pomyśle Nocy Muzeów coś sztucznego, pozornego. To jak zielona noc na kolonii. Mam wrażenie, że sami muzealnicy nie czują się w roli kolonijnych kaowców najlepiej. Nie sądzę, by zachwycało ich czyjeś polegiwanie na muzealnej podłodze ani zamykanie zwiedzających w sali tortur. Gdyby było inaczej, prawdopodobnie wszystkie te "atrakcje" dostępne byłyby częściej niż raz w roku. Pytanie tylko - czy gdyby taka noc odbywała się częściej, byłaby wciąż atrakcyjna?

Dla wielu spośród tych, którzy tak entuzjastycznie biorą udział w Nocy Muzeów, będzie to prawdopodobnie jedyna wizyta w muzeum w roku, może i w życiu. Niektórzy zresztą się do tego przyznają. Czy Noc Muzeów to nie efekt poczucia winy muzealników? Wszak nocna mobilizacja nijak się ma do działalności dziennej. Jak to możliwe, że nie udało się przełożyć na muzealny dzień frekwencyjnego sukcesu muzealnej nocy? A może nikomu na tym nie zależy?

O wyższości nocy nad dniem zdaje się świadczyć popularność innych nocy. Mamy Noc Restauracji, Noc Biegania, Noc Kabaretu, a nawet Noc Konfesjonału, dla tych ponoć, którzy zapracowani, nie mają czasu na spowiedź w dzień. Może więc nie o muzea wcale tu chodzi, tylko o jakiekolwiek nocne atrakcje, żeby po prostu COŚ się działo? Z roku na rok do Nocy Muzeów dołączają wszak obiekty niemuzealne. W stolicy swoje podwoje otworzyła… Komenda Główna Policji. Pokusą był gabinet samego komendanta głównego! Muzea muszą być czujne, by im ktoś nie sprzątnął sprzed nosa patentu na dobre samopoczucie. Muszą się zastanowić, jaką wykonać pracę edukacyjną, by potrzeba przebywania w muzeach obudziła się w nas także w dzień. Dzień Muzeów - może dałoby się to jakoś wypromować?

ZOBACZ TEŻ:
NOC MUZEÓW NA POMORZU 2015. NAJWIĘKSZE ATRAKCJE [ZDJĘCIA]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Noc Muzeów jest jak zielona noc na koloniach. Może pomyślmy lepiej o Dniu Muzeów? - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki