Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Jacyków: Odwieś do szafy kloszowe spódniczki, kup dzwony [ROZMOWA]

rozm. Aleksandra Dylejko
Szymon Starnawski
O tym, dlaczego boimy się mody, co warto wyrzucić z szafy, a w co koniecznie zainwestować - ze stylistą Tomaszem Jacykowem rozmawia Aleksandra Dylejko.

Wychodzi Pan na ulicę, patrzy na to, jak my, kobiety, jesteśmy ubrane i myśli, że...
Jak wychodzę na ulicę, to staram się nie oglądać, jak są ludzie ubrani, bo nie można być całe życie w pracy. No, chyba że chcę się zrelaksować i sprawić sobie przyjemność. Siadam wtedy w jakimś ogródku, gdzie przechodzi dużo ludzi, i patrzę. I sobie komentuję. I nie będę mówił o tym, co do siebie mówię.

Dlaczego? Jest tak źle?
Nie chodzi o to, że jest źle. Jest bardzo ubogo. Widać, że klientów, których stać na droższe marki, jest u nas w kraju mało. To nie jest też kwestia źle dobranych ubrań. Chodzi o to, że one są często sprane, rozciągnięte. Zostały na nie wydane pieniądze, a zużyły się szybciej niż nam się wydawało, że się zużyją.

Więc może kłopot polega na tym, że nie umiemy o swoją odzież dbać?
Nie, myślę, że to kwestia tego, że ekonomia nam nie pozwala. Co by szkodziło którejś z pań kupić spódnicę za 800 czy 1000 złotych? Pewnie by ją kupiła, gdyby te pieniądze miała. Ale jeśli dla kogoś wydatkiem jest 150 złotych, to nie ma o czym mówić.

W tzw. sieciówkach za te 150 złotych też się można dobrze ubrać.
Można i nie można. Można na chwilę, bo trzeba pamiętać, że to odzież w bardzo niskim gatunku. Mam swój cykl telewizyjny, jeżdżę po Polsce i przerabiam ludziom ubrania. To jest jakiś patent, żeby ze starych rzeczy, których już z jakiegoś powodu nie nosimy, robić inne. To daje fun, poczucie, że ma się coś innego niż wszyscy. Oczywiście, jeśli ktoś lubi ubrania, może się fantastycznie ubrać niedrogo, korzystając z sieciówek, second handów i czasami luksusowych drobiazgów.

Czego szukać w tych miejscach, żeby tego lata wyglądać modnie?
Cała zabawa polega na tym, że my jako naród jesteśmy dość nieprzemakalni... Z jednej strony bardzo szybko chłoniemy nowości, z drugiej to jest czysto teoretyczne. Dlatego u nas moda przyjmuje się dwa sezony po sezonie - rzeczy, które akurat wchodzą jako gorące tematy, nie sprzedają się u nas zupełnie. Dopiero gdy coś staje się modą schodzącą, jest ruch w interesie i Polacy zaczynają tego szukać. Bo już się z tym opatrzyli. Tu ujawnia się nasza cecha narodowa: nie można wyjść poza przeciętność. Może być super, byle mieściło się w średniej. Jak się tylko coś poza nią wymyka, robi się źle. Dlatego trudno o to, żeby ulica była kolorowa, żeby ludzi ciekawie ubrać i żeby ciekawie ubranych ludzi było coraz więcej. Żeby więcej myśleć o sobie, a mniej o markach, o tym, czy mam taką samą spódnicę jak koleżanka. Bo mimo że koleżanka ma 1,76 m i nogę 1,1 m, a ja mam 1,48 m i nogę 80 cm, chcę nosić to co ona... Nie można tak. Albo kupowanie zestawów z manekinów, które są w rozmiarze 34 i jeszcze pospinane szpilkami. Pani w rozmiarze 42 patrzy i mówi: "to!". Nie wiem, co ona sobie myśli. Że będzie wyglądała jak ta plastikowa kukła na wystawie? Nie będzie. Choćby nie wiem co, nie będzie tak wyglądała. Niestety, może w takim ubraniu wyglądać bardzo źle. A przecież jest tak, że modą można się bawić. Mamy modne wszystkie fasony butów, modna jest większość fasonów ubrań - poza tymi, które są kompletnie niemodne, czyli na przykład spódniczki klosze.

Dlaczego Pan ich tak nie lubi?

Ja je bardzo lubię i pewnie za jakieś pięć lat będę je lubił znowu, bo krynolinka to bardzo wdzięczny temat. Ale ile lat można chodzić w tym samym? Krynoliny po prostu wyszły z mody, tak jak krótkie żakiety z początku wieku. Przez ostatnie lata niemodne były spodnie dzwony, a teraz właśnie wracają. Należy więc odwiesić do szafy kloszowe spódniczki, ale przywrócić szerokie spódnice do połowy łydki.

Ale to trudna długość. Nie każdej pani pasuje.
Trudna, ale czasami można poświęcić sylwetkę dla stylowości. Jeśli się coś nosi ze świadomością, że to nam zmienia sylwetkę, to dobrze to wygląda. Na przykład w takim ubraniu jak ta pani [mija nas pani w krótkiej, żółtej, pikowanej kurtce i spodniach capri w geometryczne wzory niebiesko-biało-żółte - dop. red.] niewiele osób wyglądałoby tak dobrze. Inna kobieta mogłaby wyglądać w tym dość groteskowo. Tak naprawdę najważniejszy jest wsad. Ubranie to tylko pretekst do wyrażenia siebie. Nie można do ludzi podchodzić taką samą miarą, bo każdy ma inną temperaturę wrzenia, inną energię i dlatego ta sama sukienka na dziesięciu różnych kobietach będzie wyglądała zupełnie różnie. I na całej dziesiątce może wyglądać bardzo dobrze, nie jest powiedziane, że na kogoś będzie za mała, a na kogoś za duża. Każda pani będzie wygrywała tą sukienką inną historię.

Gdy kobiety pytają o opinię na temat ich stylu, mówi Pan prawdę czy raczej owija w bawełnę?
Nie owijam w bawełnę w przypadku prywatnych płatnych konsultacji. Natomiast w sytuacjach eventowych, na przykład po pokazie, kłamię. Bezczelnie kłamię, mówiąc: "świetnie pani wygląda". Panie przychodzą, żeby się dobrze bawić, przeżyć przygodę i nie widzę absolutnie żadnego powodu do tego, żeby psuć im nastrój, mówiąc, że są niemodne czy beznadziejne. Nie są, wyglądają znakomicie. Nawet jeśli niektórym zdarzyło się za bardzo odlecieć.

Agencja TVN/ x-news

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki