Biało-zieloni przystąpili do gry bardzo zmobilizowani. Chcieli się zrehabilitować za słaby mecz we Wrocławiu, ale przede wszystkim sięgnąć po szalenie ważne trzy punkty w walce o grupę mistrzowską. Piłkarze Górnika przed przyjazdem do Gdańska odgrażali się, że przyjeżdżają zdobyć PGE Arenę. Skończyło się na słowach, bo drużyna z Łęcznej zagrała bardzo bojaźliwie i tylko broniła bezbramkowego remisu. Mateusz Bąk spokojnie mógł wyskoczyć na kawę, bo goście momentami mieli trudności z wyjściem z własnej połowy.
Przewaga biało-zielonych była olbrzymia, ale długo nic z tego nie wynikało. Choć wydaje się, że sędzia Daniel Stefański mógł podyktować rzut karny, kiedy w polu karnym padł Bruno Nazario. Ciężar gry wzięli na siebie Nazario i krytykowany po występie we Wrocławiu Stojan Vranjes. To właśnie Bośniak w pierwszej połowie oddał jedyne trzy celne strzały. I jeden z nich był skuteczny. Jakub Wawrzyniak zagrał do Bruno Nazario, a dośrodkowanie Brazylijczyka wykończył właśnie Vranjes. Lechia była zespołem zdecydowanie lepszym, bardziej agresywnym i zdeterminowanym. Piłkarze znali wyniki innych meczów, ale też wiedzieli, że gra w czołowej "8" ligi jest tylko i wyłącznie w ich rękach, bez oglądania się na przeciwników. I wyszedł z tego biało-zielonym najlepszy mecz w tym sezonie, w którym od początku do końca zdominowali rywala. Górnik był bezradny, a gdańszczanie przeprowadzali atak za atakiem
- Od początku czuliśmy się bardzo dobrze i tak też weszliśmy w ten mecz - przyznał Sebastian Mila, kapitan biało-zielonych. - Cały czas prowadziliśmy grę, a zaangażowanie było niesamowite. Graliśmy wysoko i nie pozwalaliśmy rywalom rozgrywać piłki.
Druga część to już zupełna dominacja Lechii, która szybko podwyższyła wynik. Po podaniu Mili pierwszego gola w lidze strzelił Nazario. Tym samym Brazylijczyk odebrał gościom ochotę do gry, a biało-zieloni dalej atakowali i tylko przez słabą skuteczność nie dobili rywala.
- Bardzo się cieszę ze swojego pierwszego gola w barwach Lechii - mówił po meczu szczęśliwy Nazario. - Długo przyszło mi czekać na tę bramkę, ale najważniejsze, że się w końcu przełamałem. Po strzelonym golu pobiegłem od razu podziękować trenerowi, bo cały czas wierzył we mnie i na mnie stawiał.
Lechia mogła pogrążyć rywala, gdyby zawodnicy lepiej zachowali się w sytuacjach bramkowych. Bardzo dobre okazje mieli Antonio Colak i Maciej Makuszewski, ale nie potrafili pokonać Sergiusza Prusaka. W innych sytuacjach brakowało lepszego decydującego podania.
Lechia, wygrywając z Górnikiem, kontynuuje świetną tegoroczną passę na PGE Arenie. Bilans to pięć zwycięstw i jeden remis w spotkaniu z Zawiszą Bydgoszcz. Nadal też w tej rundzie biało-zieloni na własnym stadionie nie dali sobie strzelić bramki. Znowu mogliśmy się przekonać, jak wiele zespołowi dają doświadczeni boczni obrońcy Grzegorz Wojtkowiak i Jakub Wawrzyniak. Kiedy są na boisku, to gra defensywy i całego zespołu jest na znacznie wyższym poziomie. Niedzielna wygrana znowu przybliżyła zespół do gry w grupie mistrzowskiej, na jedną kolejkę przed zakończeniem zasadniczej części sezonu. Wszystkie rozstrzygnięcia zapadną już w najbliższą środę. Lechii remis w Kielcach zapewni grę w grupie mistrzowskiej. Może być jednak i taka sytuacja, że podopieczni trenera Brzęczka przegrają w Kielcach, a i tak pozostaną w grupie mistrzowskiej. Stanie się tak, jeśli Podbeskidzie nie wygra z Lechem.
- Chcemy wygrać z Koroną, żeby było z czego dzielić punkty - przyznał Mila.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?