Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Największa porażka Hitlera

Marek Adamkowicz
Pomimo poniesienia przez Niemców olbrzymich nakładów sił i środków,  gotowość bojową osiągnęły tylko trzy U-Booty typu XXI
Pomimo poniesienia przez Niemców olbrzymich nakładów sił i środków, gotowość bojową osiągnęły tylko trzy U-Booty typu XXI fot. mat. archiwalne
Książka "Walka o panowanie w głębinach. Historia powstania U-Boota typu XXI" Marcina Westphala przywołuje mało znany rozdział II wojny światowej. W tle tej historii są Gdańsk i Gdynia. Rozmowa z autorem, historykiem, kierownikiem Działu Wystawienniczego Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

U-Booty typu XXI, którym poświęcił Pan obszerną monografię, przedstawiane są niekiedy jako jedna z "cudownych broni" Hitlera. Pytanie, czy rzeczywiście możemy postrzegać je w ten sposób?
Patrząc na rozwój broni podwodnej, typ XXI na pewno stanowił swego rodzaju rewolucję. Różnił się znacząco od używanych powszechnie przez Kriegsmarine typów VII i IX, stanowiąc zarazem znaczący krok naprzód, gdy chodzi o technikę. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że U-Boot typu XXI był pierwszym okrętem podwodnym z prawdziwego zdarzenia.

Brzmi to dość kontrowersyjnie.
Ta teza daje się jednak obronić. Do czasu powstania typu XXI prowadzenie wojny podwodnej było dość problematyczne. Jednostki nie mogły pokonywać pod wodą dużych odległości. Musiały często wynurzać się, żeby naładować akumulatory, niewielka też była ich prędkość - pod wodą wynosiła ona maksymalnie i przez bardzo krótki czas, 7-8 węzłów. W takich warunkach atakowanie konwojów stanowiło nie lada wyzwanie. Mówiąc obrazowo, zatopienie alianckiego transportowca było możliwe, jeśli on sam ustawił się przed wyrzutniami torped. Okrętom podwodnym trudno było bowiem gonić za konwojami, które przemieszczały się z większą prędkością. Dzięki przełomowi technicznemu, seria XXI wprowadziła zasadniczą zmianę jakościową. Od tej pory U-Booty mogły swobodniej decydować o miejscu i czasie ataku.

Na czym polegała zmiana?
Temat rozwiązań konstrukcyjnych w U-Bootach typu XXI jest naprawdę obszerny i poświęciłem mu znaczną część książki. Gdybyśmy jednak mieli zwrócić uwagę na kilka spraw zasadniczych, to wspomnieć należy przede wszystkim o ulepszonym napędzie, który pozwalał na dłuższe i szybsze poruszanie się pod wodą, a także na pokonywanie większych odległości. Jednostki te osiągały w zanurzeniu prędkość 17 węzłów. Było to możliwe również dzięki nowoczesnemu, opływowemu kształtowi kadłuba. Stanie się on zresztą inspiracją dla późniejszych jednostek budowanych przez USA, Wielką Brytanię i ZSRR. Przy okazji poprawiły się warunki bytowania załogi. Miała ona do dyspozycji więcej miejsca, lepsze też były warunki przechowywania prowiantu. Dzięki zastosowaniu lodówek żywność nie psuła się tak szybko jak na okrętach wcześniejszych generacji.

Z książki wynika, że ważną rolę w produkcji jednostek typu XXI odgrywały stocznie w Gdańsku i Gdyni.
To prawda. Wybór Gdańska i Gdyni, oczywiście, nie był przypadkowy. Wśród czynników, które o tym zadecydowały był m.in. fakt, że nasze okolice przez znaczną część wojny nie były celem ataków lotniczych. Można więc było rozwijać produkcję we względnie spokojnych warunkach. Po drugie, istniało zaplecze badawcze oraz - dzięki więźniom z obozu Stutthof - można było korzystać z taniej siły roboczej. Zaznaczyć wszakże należy, że budowa okrętów typu XXI odbywała się nie tylko w stoczniach nad Zatoką Gdańską, lecz także w Hamburgu i Bremie. Chodziło bowiem o to, by zakłady nie była skoncentrowane w jednym miejscu, a tym samym, by w przypadku bombardowania czy akcji sabotażowej, nie doszło do zatrzymania procesu produkcji. Zwróćmy w tym momencie uwagę na nowatorskie podejście do samego zagadnienia budowy U-Bootów typu XXI. Otóż powstawały one w sekcjach, które montowano dopiero na pochylniach (przy okazji skonstruowano niezwykle precyzyjne maszyny spawalnicze). Do tego fabryki, w których powstawały poszczególne elementy konstrukcji i wyposażenia były rozproszone, część znajdowała się z dala od stoczni, na przykład w Warszawie, Płocku i na Śląsku. Taka forma produkcji pozwalała utrzymać ciągłość dostaw nawet w przypadku zniszczenia konkretnej fabryki czy stoczni. Zawsze istniała alternatywa.

Produkcja okrętów typu XXI ruszyła późno, gdy losy wojny w zasadzie były już przesądzone.
Pierwszą jednostkę, a mianowicie U 3501, zwodowano 19 kwietnia 1944 roku w Gdańsku. Miał to być prezent dla Führera, który dzień później obchodził urodziny. Uroczystość odbyła się więc z wielką pompą, choć tak naprawdę okręt nie był jeszcze w pełni ukończony ani przetestowany. W rezultacie odesłano go wkrótce do suchego doku. Charakterystyczne, że budując U-Booty typu XXI wszelkie usterki i niedociągnięcia projektowe usuwano na bieżąco, pod wpływem doświadczeń wyniesionych ze służby. Zaznaczyć wszakże trzeba, że pełną gotowość bojową osiągnęły tylko trzy okręty, choć ogółem powstało ich 131! Pozostałe były jeszcze w fazie produkcji albo brakowało przeszkolonych załóg, których niedobór szczególnie dawał się Niemcom we znaki.

Wiadomo chociaż, jakie straty aliantom zadały te trzy U-Booty, które weszły do służby?
Żadnych!

???
To właśnie jest największy paradoks. Niemcy ponieśli olbrzymie nakłady na budowę U-Bootów typu XXI, ale okazało, że cały wysiłek poszedł na marne. Patrząc z perspektywy czasu wydaje się, że mieliby większy pożytek, gdyby przeznaczyli środki na broń może mniej nowoczesną, ale za to sprawdzoną. Na pewno była to największa porażka, szczególnie w porównaniu z innymi sztandarowymi projektami Trzeciej Rzeszy, takimi jak rozwój broni pancernej, rakietowej czy samolotów z napędem odrzutowym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki