Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera w przedszkolu w Szpęgawsku. Tylko dzieci gdzieś umknęły

Dorota Abramowicz
fot. T. Bołt
Taśma podzieliła rodziców ze wsi Szpęgawsk, Zduny i Brzeźno Wielkie na Kociewiu. Po jednej stronie znalazło się pięć matek, twierdzących, że pani od przedszkolaków zakleiła sześciolatce usta taśmą i źle traktowała dzieci. Po drugiej - co najmniej 60 rodziców, babć i dziadków broniących przedszkolanki i sugerujących, że za oskarżeniami stoi pani od zerówki.

Wokół niewielkiego, wybielonego budynku przedszkola przy drodze 22 w Szpęgawsku cisza i spokój, nie licząc obecności robotników układających kable. W środku też cisza. Przedszkolanka ma zwolnienie lekarskie, więc zajęcia dla kilkunastu maluchów zawieszono. W zerówce, z 23 uczniów na lekcje przyszła tylko piątka.

- Pani, co tu się w ostatnie dni porobiło - wzdycha kobieta idąca w kierunku przystanku. - Chyba wszystkie telewizje przyjechały, dziennikarze matek po wsiach szukali, by im powiedziały, co tu się działo.
A co się działo?
- Pani, ja nic nie wiem, dzieci mam dużo starsze.

- Nie będę się wypowiadać, bo pani pojedzie, napisze, a ja tu zostanę - ucina Joanna Rogaczewska, sołtys Szpęgawska. - Mogę powiedzieć tylko jedno: Jacek Zakrzewski, dyrektor szkoły w Brzeźnie Wielkim, którego filią jest przedszkole w Szpęgawsku to porządny człowiek, wiele dobrego zrobił dla naszych dzieci. Dzięki niemu mamy to przedszkole. Bardzo mu współczuję. A co do zarzutów, jakie pojawiły się w ostatnim czasie - proszę poczekać na ustalenia kuratorium.

Zarzuty

Zanim w kolorowe gazety zaczęły pisać o "horrorze w przedszkolu", do lokalnych dziennikarzy (w tym także "Dziennika Bałtyckiego") zadzwoniła mama sześciolatki, uczęszczającej do zerówki w Szpęgawsku. Poinformowała media, że pani od przedszkolaków straszy dzieci, wyśmiewała się z malucha, który się zsiusiał, kogoś biła po nogach, gorzej ocenia dzieci, których rodzice nie płacą składek, a ostatnim jej "wyczynem" było zaklejenie ust taśmą jej córce. Do zdarzenia miało dojść 19 marca br., w momencie, gdy dziewczynka wyszła do ubikacji. Dowód? Mama nagrała na komórkę słowa dziecka "że mi pani zakleiła usta", w dodatku dziewczynka miała zaczerwienione kąciki ust.

Policja w Starogardzie Gdańskim przyjęła zgłoszenia w tej sprawie, złożone przez matkę oraz poinformowanego o znęcaniu naczelnika wydziału oświaty Urzędu Gminy Starogard Gd. Dochodzenie wszczęła prokuratura.
Na początku marca cała Polska żyła bulwersującymi nagraniami ze szkoły w Szczodrem, na których wychowawczyni krzyczy na dzieci i grozi zaklejaniem ust za krzywo narysowane szlaczki. Nic więc dziwnego, że media ochoczo zajęły się tematem, który bardzo przypominał kopię tamtego skandalu. Do wsi przyjechali wysłannicy wszystkich stacji telewizyjnych. Dwie matki, nie pokazując twarzy, powtórzyły przed kamerami zarzuty wobec pani od przedszkolaków i dyrektora szkoły, który miał nie reagować na wcześniejsze sygnały o znęcaniu się nad dziećmi.

Sprawa wydawała się oczywista. I pewnie nic już nie uratowałoby głów nauczycielki i dyrektora szkoły, gdyby nie ostry protest pozostałych rodziców, twierdzących, że oskarżenia są kłamstwem.
Na forach internetowych pojawiły się wezwania, by nie posyłać dzieci do zerówki. Były też bardziej radykalne propozycje blokady drogi numer 22 lub nawet pobliskiej autostrady w obronie pani od przedszkola.

- Mamy tu drugie, a może i trzecie dno - twierdzi nieoficjalnie osoba, zajmująca się sprawą. - Na pewno w tle leży ostry konflikt personalny, być może coś jeszcze.

Rodzice broniący pani od przedszkolaków wyraźnie na forach wskazują, że drugą strona konfliktu jest pani od zerówki. Także mąż pani od przedszkolaków, wypowiadając się dla jednej ze stacji telewizyjnych stwierdził, że przyczyną oskarżeń jest wewnętrzny konflikt między nauczycielkami w placówce.

Milczenie

Tydzień po wybuchu afery. Telefon do mamy od taśmy.
- Chce się pani z nami spotkać?
- Raczej nie. Powiedziałam już wszystko. Jesteśmy teraz atakowane.

Spotkanie na korytarzu szkoły w Brzeźnie Wielkim z dyrektorem. - Już wcześniej mówiłem, że próbowałem rozwiązać ten konflikt w cywilizowanej atmosferze. Nic więcej nie mam do dodania.

Pani od przedszkolaków nie odpowiada na maila z prośbą o rozmowę. Na stronie internetowej zespołu psychoterapeutów w Starogardzie Gd. można przeczytać, że jest osobą o wszechstronnym wykształceniu pedagogicznym: ukończyła studia magisterskie na kierunku pedagogika wczesnoszkolna i przedszkolna, studia magisterskie o specjalności pedagogika opiekuńczo-wychowawcza i podyplomowo oligofrenopedagogikę oraz psychoprofilaktykę w placówkach oświatowo-wychowawczych. Zdobyła również licencjat na studiach resocjalizacyjnych. Organizatorzy Programu Komendy Głównej Policji "Profilaktyka a Ty" dziękują jej za wspieranie PAT w Starogardzie Gd.

Pani od zerówki (nagrywam się na komórkę, prosząc o rozmowę, też bez odzewu) również jest osobą znaną. W ostatnich wyborach startowała jako kandydat na radną gminy Starogard Gdański. Mimo oferty, że rozwiąże problem braku wody w wioskach, utrzyma sieć szkół w gminie i poprawi bezpieczeństwo, nie zdobyła wystarczającej liczby głosów.
Obie panie mają takie same inicjały, podobne imiona.

- Niektórzy rodzice do niedawna mylili nazwiska nauczycielek - słyszę od osoby związanej ze szkołą.

Zarzewie

Pani od przedszkolaków pracuje w Szpęgawsku piąty rok. Pani od zerówki przyszła tu we wrześniu ub.r. Zasada jest taka - wychowawcy klas 0-3 uczą "zerówkowiczów" w Szpęgawsku, a potem przenoszą się z dziećmi do szkoły w Brzeźnie Wielkim.
- Wcześniej nikt nie narzekał na panią od przedszkolaków - mówi pani X. ("bez nazwisk proszę, będę miała kłopoty"). - Latem zajęcia były prowadzone nie tylko w budynku, ale praktycznie w całej wsi. Dzieci zwiedzały, za zgodą gospodarzy, obejścia, poznawały zwierzęta, rośliny. Pani wprowadziła modę na jedzenie owoców, organizowała ciekawe zabawy.
Obie nauczycielki zetknęły się wcześniej. Przedszkolanka, zanim została nauczycielem kontraktowym, musiała przejść etap nauczyciela-stażysty. Opiekunem stażu w szkole była pani od zerówki, która zrezygnowała z tego obowiązku po pół roku, wystawiając młodszej koleżance niepochlebną opinię.

Pani X. sugeruje, że zarzewiem problemu było nieodpowiednie zachowanie jednego z dzieci, które wcześniej trafiło do przedszkola. Dziecko miało być blisko spokrewnione z panią od zerówki.
To jednak nie tłumaczy wszystkich zarzutów postawionych przedszkolance przez kilka matek. Zwłaszcza taśmy na ustach sześciolatki.

- Niech pani sprawdzi, co się działo w dniu, gdy miało dojść do użycia taśmy - mówi pani X.
Sprawdzam. To był czwartek, 19 marca. W szkole od rana był dyrektor. Około godziny 11.15 dyrektor wyjechał do Brzeźna Wielkiego. Około 12. wszystkie dzieci ruszyły topić Marzannę. Mamy więc 45 minut, w czasie których na dziecko z zerówki, które wyszło do toalety miała na korytarzu czatować z taśmą pani z przedszkola. Świadków czatowania brak.

Konfrontacja

Wtorkowe południe, korytarz szkoły w Brzeźnie Wielkim. Na ławeczkach przed salą, gdzie pracują przedstawiciele kuratorium, czeka ponad 20 osób. W sali trwają rozmowy z matkami oskarżającym panią od przedszkolaków.
- Wszyscy jesteśmy za przedszkolanką - mówi Petra ze Szpęgawska.

- Przyszłoby nas tu więcej, ale ludzie pracują. Nie pozwolimy zniszczyć człowieka - dodaje Karolina.
Krzysztof mówi o liście wysłanym w obronie przedszkolanki do Urzędu Gminy 9 marca br. Pod listem podpisało się 60 rodziców i dziadków dzieci. - Te rzekomo dzieci bite po nogach nie chodziły do przedszkola, tylko do zerówki - rzuca Petra. I pyta, jak to możliwe, że przedszkolanka mogła krzywdzić dzieciaki będące pod opieką innego nauczyciela.
Siedząca dalej starsza pani ("imienia nie podam, ze względów bezpieczeństwa") mówi o perfidii. A młody mężczyzna sugeruje, że celem oskarżenia przedszkolanki jest wygryzienie dyrektora. - Wierzy pani, że po tamtej aferze na Dolnym Śląsku jakakolwiek nauczycielka próbowałaby zaklejać taśmą usta dziecku? - pyta.

Pani Agnieszka jest babcią i przedszkolaka, i ucznia z zerówki. - W tamten czwartek, 19 marca, dzieci wracające z topienia Marzanny zatrzymały się przy moim płocie - mówi. - Poszłam z nimi, by odebrać wnuki, potem stałam z dziećmi przed szkołą. To nie jest duża grupa, zauważyłabym, gdyby któreś było zapłakane, skarżyło się, miało zaczerwienione usta. Niczego takiego nie było. Mogę to z czystym sumieniem zeznać.

Nauczycielka ze szkoły, przysłuchująca się rozmowie: - Wierzę, że tam u góry będzie sprawiedliwość. Przedszkolanka to fantastyczna osoba.

Oczekiwanie

W maju zostanie rozpisany kolejny konkurs na stanowisko dyrektora szkoły. Nie wiadomo jeszcze, kto do niego przystąpi. Gmina czeka na wynik kontroli kuratorium.

W sytuacji, gdy mamy słowo przeciw słowu, śledztwo nie jest proste. Trzeba będzie zebrać zeznania rodziców. Niewykluczone, że dzieci zostaną poddane badaniom psychologicznym.

No właśnie, a co z dziećmi?
Naczelnik wydziału oświaty, zdrowia i spraw społecznych Urzędu Gminy, Włodzimierz Bieliński przyznaje, że w tym zamieszaniu wokół Szpęgawska dzieci gdzieś umknęły.


[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki