Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czego CBA znów szuka w Łodzi...

Marcin Darda
Grzegorz Gałasiński
Czego lub kogo Centralne Biuro Antykorupcyjne znów szuka w Łodzi? Banalne, ale to sprawa z serii tych, w których pytań jest zawsze więcej niż odpowiedzi, bo postępowanie jest tajne.

Czegoś tam domyślić się można, bo rzecznik CBA kieruje do prokuratora, prokurator zaś jest w słowach oszczędny: "Zabezpieczamy dokumentację w kilku instytucjach w Łodzi, sprawa dotyczy podejrzenia korupcji pracowników łódzkiego urzędu miasta, nikomu nie postawiono póki co zarzutów".

Trochę jasności, o ironio, na sprawę nie rzuca wcale to, co mówi prokurator, ale to skąd ów prokurator jest. A jest z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim. Tak, to ta sama prokuratura, która prowadzi z doniesienia CBA postępowanie w sprawie Tomasza Piotrowskiego, kluczowego urzędnika prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej.

Jego to właśnie CBA podejrzewała o próbę skorumpowania dwójki radnych opozycji, co się póki co rozeszło po kościach w takim sensie, że zarzutów nie otrzymał, a to - jak nieoficjalnie wiadomo - ze względu na to, iż wiadomo było, że ta dwójka wygrała wybory w do Rady Miejskiej, ale zaprzysiężona jeszcze nie została.

A jak się zaprzysiężonym na radnego nie jest, to się nie jest funkcjonariuszem publicznym. A kogoś kto nim nie jest, w sensie odpowiedzialności prawnej, skorumpować nie można. Sąd co prawda uznał, że dyrektora Piotrowskiego zatrzymano bezprawnie i nielegalnie, ale przecież mimo tego, śledztwo trwało nadal. Przeniesiono je co prawda do Gorzowa Wielkopolskiego, oficjalnie ze względu na wypadek ewentualności niezachowania bezstronności przez łódzkich prokuratorów. Nieoficjalnie dlatego, że łódzcy prokuratorzy dosyć mieli śledztwa, które jest bombą z opóźnionym zapłonem i to podrzuconą przez CBA bez żadnego zlecenia.

Śledztwa, w którym musieli podejmować decyzję uznawaną co najmniej za kontrowersyjną: wypuścili przecież bez przesłuchania silnego człowieka prezydent Łodzi, polityka partii rządzącej, którego dowiozło im CBA z "podejrzeniami korupcji", a wiedziała o tym cała Polska. I go wypuścili bez zarzutów, nawet bez przesłuchania. Ale śledztwo trwało przecież nadal. Wiadomo przecież, że prokuratorzy przesłuchiwali w tej sprawie innych świadków, również radnych i to nie tylko opozycji, ale i Platformy Obywatelskiej. Gawędzili sobie zapewne w różnych sprawach dotyczących samorządu,ale przecież wszystko było zaprotokołowane.

Kwity w teczkach z aktami sprawy trafiły do Gorzowa Wielkopolskiego. Być może jest tak, że prokurator w Gorzowie czyta sobie akta i po kolei wysyła agentów CBA "do różnych instytucji w Łodzi". A do nas docierają tylko strzępki informacji, typu, że byli agenci CBA w Atlas Arenie, albo zabezpieczali dokumentację w wydziale sportu i wydziale budynków i lokali.Można szukać wspólnego mianownika, który łączy te trzy jednostki, ale to droga donikąd, bo nie wiemy przecież, czy agenci nie przetrząsali biur w innych jeszcze istytucjach. Śledztwo jest niby tajne, ale prokurator też się sypnął, mówiąc, że dotyczy ono "zatrudniania osób w urzędzie".

Oczywiście w kontekście ewentualnej korupcji, czyli załatwianiu roboty w zamian za jakąś korzyść. Swoją drogą to ciekawe, że zabezpiecza się dokumenty, choć sprawa niby dotyczy "zatrudniania". To czego szukać w dokumentach? Procedur konkursowych? Czy może liczono na to, że ktoś zaprotokołował, iż konkurs "rozstrzygnięto" za kopertę pod stolikiem.

Wygląda jednak na to, że sprawa jest prawdopodobnie jedna, a ma kilka wątków: prowadzi ją jeden prokurator, a w jej aktach są kwestie dotyczące okolicznośći zatrzymania Tomasza Piotrowskiego i ostatnich przeszukań CBA na zlecenie prokuratury. Krzysztof Maciaszczyk, prezes zarządu Atlas Areny, co prawda z CBA miał już doświadczenia. Agencja zażyczyła sobie, by rada nadzorcza spółki odwołała prezesa, albowiem był on w posiadaniu pakietu 10 proc. akcji innej łódzki spółki miejskiej, co łamie ustawę o ograniczeniu działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne, ale z grubsza rzecz biorąc, wniosek CBA był nieco spóźniony, bo prezes Maciaszczyk już tych akcji wówczas nie posiadał.

To było jednak dwa lata temu i wątpliwe, by znów do tego wracano, bo niby dlaczego i po co to utajniać? Możliwości są zatem dwie i obie prawdopodobne: albo mamy w Łodzi bardzo rozwojowe śledztwo dotyczące korupcji, nie tylko zresztą politycznej, ale i tej twardej, gdzie po prostu zarabia się na załatwianiu roboty, a przy okazji jest kilka innych wątków. Albo mamy po prostu rok wyborczy, a śledztwa okażą się szukaniem po omacku.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki