Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Esbekom dałbym w twarz

Paweł Szeliga
Zbigniew P. przekonywał w sądzie, że ma czyste sumienie. - Pieniądze wziąłem nie za współpracę z SB, tylko za sprzedaż magnetofonu - mówił. - A msze nagrywałem dla chorej matki jakiegoś faceta
Zbigniew P. przekonywał w sądzie, że ma czyste sumienie. - Pieniądze wziąłem nie za współpracę z SB, tylko za sprzedaż magnetofonu - mówił. - A msze nagrywałem dla chorej matki jakiegoś faceta Paweł Szeliga
Nowy Sącz/Krynica-Zdrój. Według IPN kryniczanin Zbigniew P. pracował dla komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. Zaczął działać tuż przed upadkiem PRL. W sądzie przyznał, że wziął pieniądze od milicji, nagrywał też msze św., za co dostawał dobry alkohol

- W aktach, które przeglądałem, działy się jakieś cuda - przekonywał w Sądzie Okręgowym w Nowym Sączu 47-letni kryniczanin Zbigniew P. Według Instytutu Pamięci Narodowej pod koniec lutego 1989 r. podjął współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa i działał jako TW "Zbyszek".

Z materiałów IPN wynika, że Zbigniew P. znalazł się w kręgu zainteresowania SB, ponieważ był ministrantem w jednej z krynickich parafii katolickich. Mógł więc inwigilować księży i opozycjonistów, którzy regularnie się tam pojawiali.
SB wszystko zmyśliła?

Zbigniew P. stanął przed sądem, ponieważ Oddziałowe Biuro Lustracyjne IPN w Krakowie podważyło prawdziwość jego oświadczenia lustracyjnego. Złożył je w marcu 2013 r. ubiegając się o mandat radnego Krynicy-Zdroju, po rezygnacji z funkcji Elżbiety Barczok. Napisał, że nie współpracował ze służbami PRL, choć w archiwach była bogata dokumentacja jego działalności.

- Wszystko to bzdura - przekonywał Zbigniew P. Nie miał łatwego zadania, gdyż w materiałach IPN jest podpisane przez niego zobowiązanie do współpracy z SB oraz pokwitowanie przyjęcia 4 tys. zł za wykonane zadanie. Autentyczność pisma potwierdził biegły grafolog.

- Cztery tysiące wziąłem za magnetofon, a nie za współpracę - bronił się Zbigniew P. - Dałem ogłoszenie, że chcę go sprzedać, zjawił się jakiś facet i zasugerował, że chce na komisariacie sprawdzić, czy sprzęt nie jest kradziony. Gdy tam stwierdzono, że magnetofon jest w porządku, dano mi do podpisania pokwitowanie odbioru pieniędzy.
Kłopot w tym, że dokument podpisano pseudonimem kryniczanina, który miał pracować dla SB jako "Zbyszek".

- Nie zdziwiło to pana? - dociekała sędzia Anna Hevler. - Przecież dokument trzeba podpisać imieniem i nazwiskiem, żeby był ważny.

Zbigniew P. nie był jednak zaskoczony. Nie zdziwił się też, gdy zgłosił się do niego mężczyzna, prosząc o rejestrowanie przebiegu nabożeństw.

Nagrywał msze za flaszkę
- Twierdził, że to dla jego chorej matki - tłumaczył Zbigniew P. - Dawał mi kasety, a za fatygę płacił dobrą flaszką z Pewexu. Nagrałem może pięć takich kaset, ale potem się wycofałem, bo chciał, bym to robił regularnie, a mnie brakowało czasu.

Zbigniew P. znalazł też wytłumaczenie, skąd się wzięło podpisane przez niego zobowiązanie do współpracy z SB. Przekonuje, że został zmanipulowany, gdy po odebraniu pieniędzy za magnetofon kierowany ciekawością zszedł do milicyjnej kantyny.
Esbecka coca-cola

- Chodziły słuchy, że mają tam coca-colę w butelkach - opowiadał kryniczanin. - Trafiłem jednak na jakieś zebranie krynickich bonzów, z którego wyprowadził mnie milicjant. Potem kazał podpisać zobowiązanie, że zachowam to, co widziałem, w ścisłej tajemnicy.

Zbigniew P. przekonywał, że nigdy nie współpracował z SB, choć dokumenty temu przeczą. Podkreślał, że pochodzi z religijnej rodziny i gdyby wiedział, że ma do czynienia z esbekami, to dałby im w twarz. - Zawsze byłem w opozycji. Nawet teraz jestem, w stosunku do władzy samorządowej w Krynicy - mówił w sądzie.

W kwietniu Zbigniew P. w sądzie spotka się z dwoma oficerami SB, którzy utrzymują, że wciągnęli go do współpracy. Informacje od TW "Zbyszka" uznawali za wartościowe.

Fakty

Mówią o nim kapuś
*Zbigniew P. domagał się wyłączenia jawności postępowania. Dowodził, że obawia się o życie, bo gdy media napisały o jego lustracji, zaczął dostawać pogróżki. Na drzwiach mieszkania naklejane są kartki, na których widnieje m.in. napis "Kapuś". Sąd odrzucił wniosek. Stwierdził, że postępowanie lustracyjne jest jawne.
Dostał poparcie Ryby
*Gdy Zbigniew P. ubiegał się o mandat radnego, jego kandydaturę poparł Piotr Ryba, wnuk legendarnego krynickiego opozycjonisty Władysława. Zbigniew P. wyborów nie wygrał, ale dziś to poparcie budzi duże kontrowersje.- Nie miałem wówczas żadnej wiedzy na temat problemów lustracyjnych Zbigniewa P. - podkreśla Piotr Ryba. - Znałem go z działalności w radzie nadzorczej spółdzielni, w której jestem prezesem. Startował z własnego komitetu wyborczego, nie był kojarzony z żadnym ugrupowaniem. Cóż, stało się. Nasze drogi się rozeszły, bo w nowej kadencji Zbigniew P. już w radzie nie działa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski