Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żarłoczne żurawie nie muszą być problemem dla rolników

Tomasz Słomczyński
Żurawia trudno nie dostrzec. Kiedyś płochliwy, dziś staje się stałym elementem wiejskiego krajobrazu Pomorza. Rozlegający się wśród gospodarstw klangor nie wzbudza już większego zainteresowania. Rolnicy zaś często widzą w nim szkodnika
Żurawia trudno nie dostrzec. Kiedyś płochliwy, dziś staje się stałym elementem wiejskiego krajobrazu Pomorza. Rozlegający się wśród gospodarstw klangor nie wzbudza już większego zainteresowania. Rolnicy zaś często widzą w nim szkodnika Katarzyna Iwan-Malawska
Kiedyś przywilej oglądania żurawi mieli wytrawni przyrodnicy. Dziś ptaki te stanowią realny problem dla rolników. Jest ich w Polsce dwadzieścia razy więcej niż w latach osiemdziesiątych.

Zwykło się mówić, że jej oznak należy wypatrywać w topniejącym błocie. Zwiastują ją pierwiosnki, przebiśniegi, albo nieco wyżej na gałęziach - bazie lub kotki, jak zwał, tak zwał.

Wszyscy jej wypatrują, a ja jej wysłuchuję. Dokładniej rzecz biorąc - czekam na trzy ptasie głosy. Pierwszy - to terkot dzięcioła. Ptaki te uderzają seriami, jakby z karabinu maszynowego, w wysuszone konary lub pnie. Gorzej, jak taki dorwie się do rynny na budynku. Bo nie chodzi mu w tym momencie o wydłubywanie owadów, tylko o oznajmienie światu, że jest i że czeka na dorodną samicę. No i rynna do tego - dźwiękowego celu, nadaje się doskonale.

Drugim dźwiękiem, który budzi we mnie przedwiosenną ekscytację, jest radosne pokrukiwanie kruków. Ptaki te już w lutym wyraźnie się ożywiają. Kruczą jakby radośniej. Przy tym wywijają beczki i inne powietrzne akrobacje, ganiają się po niebie i robią sobie psikusy. Łatwo odróżnić ponure, zimowe pokrukiwanie od tego radosnego, przedwiosennego.

I kiedy już uraczę się terkotaniem i pokrukiwaniem, czekam na dźwięk trzeci: postękiwanie. Bo postękiwanie jest kropką nad "i". Jest ostatecznym dowodem, że również w tym roku zrobi się cieplej, zakwitnie łąka, zazieleni się sad.

Stękanie - czyli klangor, oznacza przylot żurawi. Dla mnie to powód do radości. Jednak znam takich, którzy z niepokojem wypatrują ich na niebie. Żeby tym razem poleciały gdzieś daleko, dalej, najlepiej - najdalej jak tylko można.

***

Żegnałem je z żalem zeszłej jesieni. W pamięci utkwił widok chmary tych ptaszydeł, niezgrabnie, bez ładu i składu krążących nad głową. Młode uczyły się od starszych latać w kluczu, i nie wychodziło im to za bardzo. Mówiąc wprost - wyglądało to żałośnie, tak jakby ktoś wysłał przedszkolaki na wojskową paradę. Młode żurawie jednak z dnia na dzień (widywałem tę chmarę jeszcze kilka razy podczas podniebnych "lekcji") robiły znaczne postępy.
Bo czekała je daleka droga.

"Polskie" żurawie migrują dwoma szlakami. Jeden z nich wiedzie na południe Francji, do Hiszpanii i Północnej Afryki - do Maroka czy Algierii. Drugi zaś - do Turcji, Syrii, Egiptu, a nawet do Sudanu. Tak piszą w książkach. Tymczasem coś się zmienia, i to na naszych oczach. Ociepla się klimat. Niektóre żurawie dochodzą do wniosku, że nie ma co się wysilać. W Europie też da się jakoś się przezimować.

I tak oto pewnego wrześniowego dnia zorientowałem się, że na kaszubskim niebie zapanował spokój. Pozostało czekanie do lutego.

***

W tym roku przegapiłem ich przylot. Zapewne najpierw obsiadły jakieś pole całym stadem. Postękały, postękały i poleciały dalej. To było stado migrujące, które osiądzie gdzieś na Mazurach, Podlasiu lub w krajach skandynawskich. Potem inne stado nadleciało (postękało, postękało) i rozpierzchło się po okolicznych polach. To pary lęgowe. Moi dobrzy znajomi z łąki, którą mam za oknem.
Dla porządku wypada dodać, że oprócz stad migrujących i par lęgowych, spotyka się również stada singli. Ptaki mają do czterech lat, nie zakładają jeszcze gniazd, tylko hulają sobie bez zobowiązań.

Przegapiłem więc przylot "mojej" pary lęgowej. I znowu konieczna dygresja: żurawie znane są z "rodzinnego" trybu życia (pary dobierają się na całe życie) i z przywiązania do miejsca na ziemi. Dlatego z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę przyjąć, że co roku widuję na łące to samo ptasie małżeństwo.

I kiedy - pewnego razu, zziębnięty lutowo-marcowym porannym chłodem, wyjrzałem z chałupy, stanąłem jak wryty. Całkiem niedaleko ode mnie pan żuraw rozkładał skrzydła, podskakiwał jak nienormalny, wyginał tę swoją szyję w górę i w dół, i napierał, napierał na żonę od przodu. A ona? Ona pół kroczku w tył, niby obojętna, chłodnym okiem oceniała wyczyny ukochanego. Niby ustępowała, ale nie za bardzo. Zdawała się mówić: "być może", "owszem, ale...", "jeszcze się zastanowię".

W końcu pan żuraw odpuścił, oddalił się na kilka metrów, łypiąc okiem na wybrankę serca, jakby w oczekiwaniu na werdykt jury. I doczekał się. Pani żuraw wygięła wdzięcznie szyję do tyłu i zastękała tak tęsknie i żałośnie, że aż ciary przeszły po plecach.
Ptaszydła odleciały, zostawiając mnie z niedosytem wynikającym z faktu, że niedane mi było ujrzeć momentu najważniejszego. Chwili, w której pan żuraw zmontowałby ukochanej małe żurawiątko.

***

- A... Idź pan z tymi żurawiami. Tylko kłopot. Do ruiny mnie doprowadzą. Najchętniej to bym je wszystkie... - usłyszałem od rolnika, z którym próbowałem podzielić się moją fascynacją tymi ptakami. Nie zacytuję słów, jakimi miejscowy określił sposoby redukcji rozrastającej się w ostatnich latach populacji żurawi.

Wspomniany rolnik od kilku lat skarży się na szkody, jakie żurawie mu wyrządzają. Mówi, że straty na hektarze mogą sięgnąć 100 proc. Potem dowiaduję się, że jeśli mam pisać o szkodach, jakie wyrządzają żurawie, to koniecznie muszę porozmawiać z innym gospodarzem, panem Stanisławem Szurem z Żukowa. Dzwonię więc. - Proszę pana, wyjadają kukurydzę. Ja uprawiałem kukurydzę na kiszonkę. I po zasianiu, najpierw, jak jeszcze nie wschodziła, to one nie wiedziały, gdzie jest ziarno. Ale jak kukurydza zaczęła wschodzić już, to te żurawie wiedziały, że tam jest ziarno, i szły rzędami, jak dziki. Wyżarły wszystko. I myśmy posiali drugi raz, a one znowy zeżarły. I całe rzędy zjadały.

W tej sytuacji potrzebny jest głos "środowiska". Dzwonię do "odeeru":
Mówi Regina Klejna, kierownik Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Kartuzach: - Z żurawiami jest coraz większy problem na Kaszubach. Niszczą uprawy. Jeśli takie stado pojawia się w miejscu, w którym rolnicy sieją kukurydzę, to jest to bardzo duży problem. Takie stado potrafi przetrzebić całą plantację kukurydzy. Pamiętam spotkanie z rolnikami, którzy pytali: "cały czas mówi się o szkodach wyrządzanych przez zwierzynę łowną, a co ze szkodami wyrządzanymi przez żurawie?". Są to zwierzęta chronione i nikt nie może nawet płoszyć takiego ptaka. Nie mówiąc o strzelaniu do niego. Czyli że jak rolnik widzi żurawia wyjadającego mu uprawy, to może tylko stać i patrzeć. Jest bezradny.

***

Ornitolog Piotr Zięcik (Stowarzyszenie Obserwatorów Ptaków Wędrownych Drapolicz) przyznaje, że liczebność żurawi gwałtownie wzrasta. Podaje dane liczbowe: lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte - 700-900 par. Początek lat dziewięćdziesiątych - 2300-2600 par. 1997-1999 - od pięciu do sześciu tysięcy par. Szacunki sprzed dwóch lat wskazują, że mamy w Polsce 18-19 tysięcy par lęgowych. A to nie wszystkie osobniki. Oprócz par lęgowych, są również młode, które nie zakładają gniazd. Ogólna liczba osobników w Polsce nie jest znana, jednak poza sporem jest, że liczba żurawi gwałtownie wzrosła. Piotr Zięcik:
- Tak, żuraw znacząco zwiększa swoją liczebność - na pewno dzieje się to w północnej Polsce i na Pomorzu. Ale także w państwach nadbałtyckich, w Skandynawii i we wschodnich Niemczech. Liczebność populacji wzrasta rocznie o 7 procent. To jest bardzo duży wzrost. Można powiedzieć, że to taka eksplozja. Jeszcze w latach siedemdziesiątych żuraw był ptakiem rzadkim, i był gatunkiem bardzo skrytym i płochliwym. Stronił od człowieka. Od niedawna spotykamy go na granicach wsi, w krajobrazie rolniczym, w niewielkich zadrzewieniach, trzcinowiskach, w lasach. Tam, gdzie jest odrobina miejsca, tam zaraz pojawia się żuraw.
- Dlaczego tak się dzieje?
- Trudno powiedzieć jednoznacznie. Na pewno ma to związek ze skróceniem jego wędrówek na skutek ocieplenia klimatu.

Zatrzymuje się na przykład w Hiszpanii czy na Węgrzech. Potem ptaki te wracają do nas silniejsze. Są w lepszej kondycji, bo nie mają bagażu kilku tysięcy kilometrów przelotu. To się przekłada na sukces lęgowy. Ale to nie wszystko. Drugi powód jest taki, że w ciągu ostatnich dwadzieścia lat zmieniliśmy sposób gospodarowania gruntami rolnymi. Po pierwsze, mamy gospodarstwa wielohektarowe. Po drugie, siejemy dużo więcej kukurydzy. A kukurydza jest świetnym pokarmem dla żurawia. Na polach zostaje bardzo dużo nasion. To jest nowe zjawisko, jeszcze kilkanaście albo dwadzieścia lat temu, kiedy gospodarstwa były mniejsze, nikt nie dopuszczał do tego, żeby zostawić na polu ziarno. Zdarza się, i to nagminnie, że rolnik nie zbiera zboża, bo mu się to nie opłaca. I jeszcze znaczna część nasion wysypuje się podczas prac rolnych. W efekcie żuraw ma na polu znacznie więcej pokarmu niż jeszcze dwadzieścia lat temu.
- Słyszałem, że w niektórych krajach wysypuje się żurawiom pokarm, żeby nie żerowały na uprawach.
- Tak, dotyczy to głównie miejsc, w których żurawie zimują. Wówczas stada mogą liczyć nawet do 10 tysięcy osobników. We Francji, na Węgrzech, ale też w Szwecji wysypywano ziarno w pobliżu miejsca bytowania dużego stada - po to żeby żurawie "nie rozpierzchały" się po okolicznych polach. W Polsce też przeprowadzono taki eksperyment. I z tego, co wiem, nie powiódł się.

Jednak żeby powiedzieć, że to nie zdaje egzaminu, trzeba by zastosować to rozwiązanie w szerszym zakresie.
- Rolnicy skarżą się na żurawie coraz częściej. Co z tym problemem zrobić?
- Trzeba zacząć od dokładnego przebadania zjawiska. Nic mi nie wiadomo, żeby ktoś prowadził badania nad tym, gdzie dokładnie jest problem ze szkodami, które wyrządzają te ptaki, i jaka jest skala tego problemu. Z pewnością będzie to dotyczyć tylko Polski północnej, nie zaś całego kraju. Na południu mamy, załóżmy, 2-3 pary lęgowe na 100 kilometów kwadratowych , na Pomorzu zaś - 18-19 par. Być może trzeba wydzielić jakieś obszary, gdzie jest ich najwięcej, i powołać fundusz celowy, który rekompensowałby straty.

***

Swoją opowieść kontynuuje pan Stanisław Szur: - Ale od trzech lat już nie mam z nimi problemu.
- A co pan zrobił?
- Kupuję ziarno zaprawione specjalnym środkiem przeciwko ptakom. I jak one dziobną jedno, drugie takie ziarno, posmakują, to od razu wyplują, i nawet z pola uciekną.
- I od tamtego czasu nie ma pan z nimi problemów?
- Nie mam żadnych.
Takie "zaprawione" ziarno droższe jest niż normalne - to wyjdzie jakieś 110 zł drożej na hektarze.

Pan Stanisław ma 12 hektarów obsianych kukurydzą. To daje dodatkowy koszt 1300 zł rocznie, który ponosi rolnik, jeśli chce chronić 12-hektarowe uprawy przed żurawiami.
- Może ktoś powinien panu zwrócić różnicę?
- A pewnie, że tak!
Zapytałem w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska - instytucji, która wypłaca odszkodowania rolnikom za szkody wyrządzane przez zwierzęta, co sądzi o problemie z żurawiami. Poprosili o e-maila.
"Tak, odbieramy takie sygnały, głównie na spotkaniach z rolnikami. Nie trafiają jednak do nas oficjalne pisma w tej sprawie".
"Jakie, zdaniem Państwa, powinno być rozwiązanie tego problemu?" - spytałem.
"Nie naszą rolą jest publiczne proponowanie systemowych rozwiązań."
"Czy obecnie istnieje jakieś rozwiązanie dla rolnika, który na skutek żerowania żurawi poniósł szkody w uprawach?".
"Ustawa o ochronie przyrody takich rozwiązań nie przewiduje" - odpowiedział Sławomir Sowula, rzecznik RDOŚ.

***

Tymczasem żurawie postękują, jak zawsze. Między Egiertowem a Przywidzem słychać je z każdej strony.
Zastanawiam się, czy i w tym roku "moja" para osiągnie "sukces lęgowy". Wiem, gdzie w zeszłym roku miały gniazdo, naocznie się wkrótce przekonam, czy tęskny jęk pani żuraw oznaczał to, co mi się wydaje. Czy powiedziała mu wtedy: "Chodź, kochany, w jakieś bardziej ustronne miejsce, popracujemy nad naszym tegorocznym sukcesem lęgowym, ale proszę, nie tutaj bo tam znowu stoi ten podejrzany typ z lornetką i nas podgląda".

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki