Jeszcze przed trzecim meczem półfinałowym podchodziłem do rywalizacji ze Skrą ostrożnie, ale po tym, co zobaczyłem na parkiecie w Bełchatowie, wiem jedno - ten zespół nie jest skazany na sukces, ale na medal! Złoty, srebrny, brązowy - każdy będzie w Gdańsku bardzo cenny.
W ostatnim czasie irytował mnie jeden fakt. Po pierwszej porażce Skry dużo mówiło się o zmęczeniu mistrza Polski, o wypadku przy pracy. Po drugiej o formie Mariusza Wlazłego, jego chorobie, chwilowej niedyspozycji. Powtarzano wówczas jak mantrę, że Skra nie może się rozwinąć, pokazać pełnego wachlarza umiejętności i wreszcie wskazać gdańszczanom ich miejsce w szeregu. Ba, to nawet przysłoniło inne, według mnie znacznie ważniejsze fakty. Lotos Trefl bezlitośnie to wykorzystał i to gdańszczanie prowadzą 2:1 w półfinale. Takie są fakty! Kto będzie pamiętał o tych wszystkich bolączkach bełchatowian za kilka miesięcy? Zresztą, Skra to nie tylko Wlazły, choć nie umniejszam jego roli w zespole. Gdyby tak było, drużyna na pewno nie awansowałaby do Final Four Ligi Mistrzów. To zespół z dużym potencjałem, długą ławką, na której siedzą wartościowi zmiennicy i w końcu jedna z najlepszych drużyn na świecie! A w porównaniu z Lotosem Treflem, nie tylko pod kątem czysto sportowym, to nadal dwa różne światy. Zostawmy zatem już to zmęczenie...
W Bełchatowie mają zupełnie inny problem i to niemały. W kwietniu mistrzowie Polski zagrają w Gdańsku z nożem na gardle i to już coraz mocniej uciskającym, co oczywiście nie oznacza, że z tej sytuacji się nie wykaraskają. Należy pamiętać o tym, że w Skrze grają zawodnicy z dużym doświadczeniem, którzy niejeden raz mierzyli się z teoretycznie patową sytuacją. Problemy rywali nie są jednak problemami gdańszczan. Nie ma sensu rozwodzić się nad tym, czy mistrzowie Polski podniosą się z desek po dwóch bolesnych ciosach, czy zostaną boleśnie znokautowani. W Gdańsku mają bowiem swoje zagwozdki...
Rozkoszować się sensacyjnym prowadzeniem Lotosu Trefla w półfinale kibice mogą przez ponad dwa tygodnie. Długo. Za długo! Nie od dziś wiadomo, że odpoczynek rozleniwia, dekoncentruje, choć pewnie też i ładuje akumulatory. O ile nie ma obawy, że gdańszczanie wypadną z rytmu treningowego, o tyle już z meczowego na pewno tak. I w tym tkwi szkopuł. To sytuacja zupełnie nowa dla tego zespołu i nikt chyba, prawdopodobnie nawet z samym sztabem szkoleniowym drużyny, nie jest w stanie przewidzieć, co się stanie w kolejnej bitwie.
Cóż, szampan się chłodzi, ale zanim korek wystrzeli, na boisku trzeba będzie jeszcze zostawić trochę sił, zdrowia i serca.
Łukasz Żaguń
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?