Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Kruczek: Ten medal jest cenniejszy [ROZMOWA]

Przemysław Franczak, Falun
Łukasz Kruczek
Łukasz Kruczek Paweł Relikowski/Gazeta Wrocławska
Rozmowa z trenerem polskiej kadry skoczków Łukaszem Kruczkiem po zdobyciu brązowego medalu w konkursie drużynowym mistrzostw świata w Falun.

Konkurs był szalony. Do ostatniego skoku nie byłem pewny medalu – mówi Łukasz Kruczek, trener polskiej kadry

Po ostatnim skoku pomyślał Pan: „Uff, mamy brąz” czy „szkoda, że nie ma srebra”?

(śmiech) Było jedno i drugie. Z jednej strony skok Kamila był taki, że można było być pewnym medalu, krótko mówiąc: było super. A potem rzeczywiście pomyślałem: kurczę, troszkę zabrakło, bo mogło być srebro. Najważniejsze jednak, że jest podium. Na takich imprezach jak mistrzostwa świata to jest najważniejsze.

Można powiedzieć, że uratowaliście mistrzostwa tym medalem?

Chyba można tak to nazwać. Inaczej będzie się stąd wyjeżdżać z nim niż bez niego.

Przed Falun bardziej liczono na medal w konkursach indywidualnym niż drużynowym.

Zgodzę się z tym, natomiast to pokazuje, że jako drużyna jesteśmy silni. I to mnie cieszy.

rzed konkursem mówił Pan, że poza zasięgiem jest tylko Norwegia. Sprawdziło się co do joty.

To było widać podczas treningów i konkursów indywidualnych. Poza Norwegami nie było drużyn, o których można by powiedzieć, że są w stu procentach poukładane. I to się potwierdziło.

Po słabszych konkursach indywidualnych, presja na zawodnikach była większa?

Nie było presji, a na pewno nie większa niż zwykle. Wiedzieliśmy, że jesteśmy w stanie walczyć o wysokie lokaty. Zawodnicy mieli proste zadanie: skakać normalnie i tego się trzymaliśmy.

„Wystarczy normalnie” - ciągle to tutaj powtarzaliście.

Nie tylko tutaj. To święta zasada.

Kiedy był Pan pewien, że macie medal? Po drugim skoku Murańki?

To był świetny skok. Gdyby tak to na gorąco podsumować, to ten medal jest w dużej mierze jego zasługą. Ale wtedy niczego jeszcze nie mogliśmy być pewni, trzeba było czekać do końca. Konkurs był szalony, wiatr ciągle się zmieniał i tu wszystko mogło się wydarzyć. Każdy kraj, może poza Norwegami, zaliczył wpadkę.

U nas Jan Ziobro w pierwszej serii.

Mówię czasem o Jaśku, że potrafi wyskoczyć z portek. I wyskoczył, w drugiej serii. A ten skok z pierwszej? Powiecie, że wyglądał słabo. Ok, spóźnił się na progu, ale potem wywalczył w powietrzu tyle, ile się dało.

Co się działo między seriami? Były nerwy?

Nic nadzwyczajnego się nie działo. Normalny konkurs. Porozmawialiśmy tylko. Na pewno nie rozwieszaliśmy medali na szyjach.

Wyczucie czasu mieliście jednak świetne. Przecież w tym sezonie konkursy drużynowe w Pucharze Świata szły nam jak po grudzie.

Tak się złożyło, w dwóch nawet nie awansowaliśmy do drugiej serii. Ciężko było ułożyć tę drużynę, ale się udało. Medal wywalczyło dwóch debiutantów na mistrzostwach, co też jest ważne. To plus doświadczenia, które tutaj zdobyli będą podwójnie skutkować w przyszłości.

Dwa lata temu w Val di Fiemme też był brąz. Który trudniej było zdobyć?

Chyba ten. Powiedziałbym nawet, że zdecydowanie trudniej. Wtedy konkurs był specyficzny, o tym że mamy medal dowiedzieliśmy się już po zakończeniu zawodów (dokonano korekty punktów i Polacy wskoczyli na podium w miejsce Norwegów – red.). Patrząc więc na przebieg mistrzostw w Falun i oczekiwania, jakie im towarzyszyły, to ten jest cenniejszy.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki