Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niech pan poseł wiedzą, że my znowu nie takie ciemne

Marek Adamkowicz
Bartek Syta / Polskapresse
Nisko oceniamy pracę polskich posłów, pytanie tylko - ile wspólnego z rzeczywistością ma nasze spojrzenie na parlament? Odpowiedzi szukał dr Maciej Wiszowaty, konstytucjonalista z Uniwersytetu Gdańskiego.

Przeprowadzony w lutym przez Centrum Badania Opinii Społecznej sondaż nie pozostawia złudzeń co do spojrzenia Polaków na pracę Sejmu. Aż 71 proc. ankietowanych ocenia ją negatywnie. W porównaniu ze styczniem jest to wzrost o pięć punktów procentowych. Niewykluczone, że owo niezadowolenie podsycają (przynajmniej w pewnym stopniu) kolejne protesty społeczne, zwłaszcza górników i rolników. To właśnie w związku z wystąpieniami górników przewodniczący Solidarności Piotr Duda wypowiedział słowa, które zabrzmiały jak groźba.

- Ja chcę tym posłom ze Śląska powiedzieć jedno: my wiemy, znamy wasze nazwiska i wiemy, gdzie mieszkacie i immunitet wam nie pomoże.
Sprawą wypowiedzi Dudy zajęła się prokuratura. Ostatecznie jednak odmówiła wszczęcia śledztwa wobec "braku znamion czynu zabronionego".

Naprawdę jest tak źle?
Duda, jak na trybuna ludowego przystało, pogroził palcem wybrańcom narodu. Wydawać się może, że tym samym przesunął granicę dotyczącą traktowania parlamentarzystów, ale nie. To wszystko już było, i to nawet w ostrzejszej formie, tyle tylko że dawno temu - w pierwszych latach II RP, kiedy nowoczesny polski parlamentaryzm dopiero się rodził.

Stworzony przez ówczesną satyrę obraz posła, czy mówiąc dokładniej: partyjniaka, jest nader wyrazisty. "Weź 4 kilo zamroczenia mózgu, 2 kilo braku miłości dla kraju, 1,5 kilo wściekłości na tego z tamtego końca, 2,5 kilo ambicji, 1 kilo złośliwości, 3,5 kilo podłego plotkarstwa, podlej to wszystko 5 kilo zarozumiałości i 1 kilem targowiczanizmu lub międzynarodówki, a masz doskonałego partyjniaka, z jakiej zechcesz strony sejmowej" - pisano w 1924 roku w tygodniku "Mucha". Faktem jest, że nasz parlamentaryzm w latach 20. przechodził "chorobę wieku dziecięcego". Rządy powstawały i upadały jeden za drugim, w Sejmie zaś tłoczno było od rozmaitych - nierzadko kanapowych - partii i partyjek.

- Oceniając Sejm tamtych czasów, pamiętajmy, że powstał on po latach zaborów - mówi dr Marcin Wiszowaty, konstytucjonalista z Uniwersytetu Gdańskiego. - Pierwsze w historii Polski wybory powszechne odbyły się w 1919 roku. Głosować i kandydować mógł prawie każdy. Społeczeństwo zachłysnęło się wolnością, ale zasad demokracji dopiero trzeba było się uczyć. Mieliśmy w Sejmie wysokiej klasy polityków, którzy doświadczenie zdobyli głównie w parlamencie austro-węgierskim. Przeważali jednak amatorzy. Wyraźny kontrast między nimi dodatkowo podkreślał braki u posłów debiutantów. Z drugiej jednak strony, kryzys przeżywał też parlamentaryzm zachodni. W efekcie zaczęły powstawać w Europie systemy autorytarne czy wręcz totalitarne.

Jak zauważa dr Wiszowaty, niskie oceny pracy Sejmu w badaniach sondażowych niekoniecznie muszą oznaczać, że faktycznie zasługuje on na tak ostrą krytykę. Można natomiast zaryzykować twierdzenie, że respondenci wypowiadają się na temat obrazu parlamentu stworzonego przez media.

- Tak to już jest, niestety, że pokazuje się nam zjawiska negatywne - skandale, afery, a nie solidną, mrówczą pracę wielu parlamentarzystów - wyjaśnia Marcin Wiszowaty. - Mało kto ma w sobie tyle zacięcia, żeby śledzić, co robią posłowie w komisjach i podkomisjach, w jakich sprawach się wypowiadają i jak głosują.

Przykładem zajmowania się przez media sprawami błahymi może być historia z sałatką Krystyny Pawłowicz. To, że posłanka konsumowała posiłek w sejmowej sali posiedzeń, dla wielu dziennikarzy okazało się tematem ciekawszym niż tocząca się wówczas dyskusja nad przyszłością Lasów Państwowych…

Zmienić gębę
Wykrzywiony obraz Sejmu to jedno. Inna sprawa, że parlamentarzyści to pewna zbiorowość, która stanowi odzwierciedlenie społeczeństwa. Jest wśród nich wiele osób wartościowych, ale też nie brakuje takich, które nigdy nie powinny się znaleźć w "świątyni demokracji", jaką jest Sejm. Nic dziwnego, że od czasu do czasu odżywają dyskusje, w których się wskazuje, że należałoby wprowadzić zaostrzone wymogi dla kandydatów na posłów. Mógłby to być np. cenzus wykształcenia.

- Ludzie, nie tylko w Polsce, wyobrażają sobie, że Sejm powinien być miejscem, gdzie zasiada elita - wskazuje Marcin Wiszowaty. - Chcielibyśmy, żeby reprezentujące nas osoby spełniały wysokie wymagania intelektualne. Każdy cenzus jest jednak ograniczeniem demokracji. Istnieje też obawa, że taka elita nie rozumiałaby potrzeb zwykłych obywateli.
Sposobem na podniesienie jakości pracy posłów może być kontrola społeczna. To istotny element społeczeństwa obywatelskiego - filaru demokracji, który w Polsce wciąż jest bardzo słaby.

- Cieszę się, że pojawiają się u nas kolejne organizacje obywatelskie, które monitorują działalność parlamentarzystów - przyznaje gdański konstytucjonalista. - W raportach na ten temat możemy wyczytać na przykład, ile razy, w jakich sprawach i w jaki sposób się wypowiadali czy jak głosowali nad daną ustawą. Pozostaje mieć nadzieję, że tego rodzaju nadzór nadal się będzie rozwijać, a jego wyniki staną się dla obywateli wskazówką przy wyborach i źródłem rzetelnej wiedzy o politykach.
Ważne też, żeby w polityce znalazło się więcej ludzi chcących się poświęcić pełnieniu misji społecznej. Łatwo bowiem krytykować parlament, siedząc wygodnie w fotelu przed telewizorem. Trudniej włączyć się w życie publiczne.
- Ubolewam, że pokazywanie tylko negatywnych zjawisk w polityce zniechęca do aktywności publicznej - mówi dr Wiszowaty.

Chłopskie przestrogi
Być może podana przez CBOS ocena Sejmu jest nazbyt surowa. Ale dobrze by było, gdyby posłowie wzięli sobie do serca ten sygnał ostrzegawczy. Dlaczego? Wyjaśnienie podał 90 lat temu (!) Marcin Gajda, "gospodarz ze wsi Latawice Wielgie gmina Małe Gomułowo", który na łamach "Muchy" prowadził korespondencję z pewnym parlamentarzystą, nie stroniąc przy tym od właściwej chłopom bezpośredniości.

- Niech pan poseł wiedzą - ostrzegał Gajda - że my znów nie takie ciemne, jak się naszym wybrańcom sejmowym zdaje. My wiemy, co wiemy, i wiemy, co nam, wyborcom, od was, posłów, się należy.

A należy się nam:
Po pierwsze, abyście nie myśleli, że Ojczyzna jest dla was, bo tak nie jest, ino przeciwnie.
Po drugie, kiej wam płacą, to pracować, a nie to, żeby was nigdy w komplecie nie było. Takiego za ożydle [tj. poły surduta - red.] i won z Sejmu.
Po trzecie, posłu nie wolno zadzierać nosa do góry, bo choć on poseł, ale niekoniecznie jest bez to mądrzejszy od tego, co go wybrał.
Po czwarte, kłócić się między sobą, kijami albo pięściami w Sejmie po łbach walić, po gazytach sobie wymyślać, to dla Polski pożytku z tego tyle, co pies napłakał.

Po piąte i najważniejsze, każdy obowiązany jest co jakiś czas, a najmniej co miesiąc, składać na gębę sprawozdanie tym, którzy go do Sejmu posłali. Ma przyjechać, zwołać co starsi ludzie, wszyćko im rozpowiedzieć i zapytać, czy dobrze to albo tamto zrobił? Dopiro, kiedy mu powiedzą dobrze, dopiro wtedy może uważać się za oczyszczonego za to, co już było. (…) Oto ma pan poseł prawdziwą prawdę, a jeżeli się panu posłu to nie podoba, to droga wolna. Guzik z pana posła dotąd mieliśmy, to nie będziem się martwili, jak pan poseł przestanie ssać Sejm kochany i Matkę Ojczyznę.
Przewodniczący Duda mógłby od gospodarza Gajdy jeszcze się wiele nauczyć.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki