Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Miejsca przeklęte": Waldek umarł z bólu. Bolesna jest Królowa Polski [REPORTAŻ]

Tomasz Słomczyński
Było ich troje. Rano na podwórzu leżał trup. Prokurator nie mówił o torturach, tylko o "zadawaniu urazów". Przeczytajcie fragment książki "Miejsca przeklęte" Tomasza Słomczyńskiego.

Cena: 19,90 zł (plus koszt wysyłki)

Jest w Polsce wieś, wciśnięta między nasyp kolejowy i przelotówkę, we wsi jest podwórko, na nim stała altana. Została po TYM rozebrana. Po czym? Prokurator woli nie mówić o torturach. Mówi o "metodycznym zadawaniu urazów". O odciętych małżowinach usznych wspomina niechętnie. I woli nie używać sformułowania "pastwienie się nad ofiarą" - te słowa pozostawia dziennikarzom. Jednak poza krótkim tekstem w gazecie lokalnej sprawa nie znajduje miejsca na łamach.

Zbiór reportaży "Miejsca przeklęte" - nowa książka Tomasza Słomczyńskiego już w sprzedaży!

Śmierć menela

- Chce pan pisać o tej sprawie? Ona dotyczy nawet nie Polski B, tylko C, D albo i Z - słyszę.
Śmierć menela większych emocji nie budzi. Ludzie wzruszają ramionami.
W TYM dniu przyszedł do Józka i Marioli o czternastej. Przyniósł ze sobą trzy udka kurczaka zawinięte w foliowy woreczek, po jednym dla każdego. Miał też jedną "wisienkę", mało na ich troje. Dał Marioli 20 złotych, kobieta poszła do sklepu. Przy sklepie jest stara piekarnia i zniszczone betonowe schodki. Przysiadłszy na nich ma się dobry widok na plac - centralne miejsce we wsi. Obok schodków - zielona skrzynka energetyczna. Za nią wciśnięte plastikowe kubki, żeby nie pić z gwinta, bo nieelegancko. Tkwią tam do dziś, wypełnione deszczówką i roztopionym śniegiem.

Zapłaciła wtedy trzynaście pięćdziesiąt. Na schodkach czekali Borsuk i Gienek. Borsuk zasłużył na taką ksywę swoją przypadłością - po jednej flaszce wysiadają mu kolana, więc chodzi na czworakach. Teraz, w zimie, w domu pali sobie ognisko i na trójnogu zupę gotuje. I jest fioletowy na twarzy jak denaturat. Mariola podeszła, dosiadła się, wypili dwa wina na schodkach. Mężczyźni poszli do domu, Mariola szła skrótem przez szkolne boisko. Ludzie zadzwonili po straż gminną, kiedy tam leżała. Na wezwanie strażników przyszedł po nią Waldek. Zaprowadził ją do Józka. Kiedy wszyscy troje znowu znaleźli się na posesji, Mariola oddała resztę Waldkowi. Potem, przy zmasakrowanych zwłokach, znaleziono 6 złotych 50 groszy.
Jest osiemnasta, Józef, Mariola i Waldek otwierają kolejne wino.

A potem - czarna dziura.

Miejsce przeklęte

Wieje w całej Polsce, wiatr urywa łeb, firanki łopocą, okna z framugami poszły już dawno na opał, we wsi wiedzą, kto je zabrał, coś stuka, klekocze, spokojnie, to tylko wiatr.

Miejsce zbrodni, tajemnica rozwleczona po całym podwórzu. Gwałtowny koniec życia rodziny: bombki choinkowe. Całkiem ładne. Walają się w trawie. Zapalniczka z wizerunkiem dwóch uśmiechniętych delfinów. Zgniła kapusta. Pluszowa małpka. Pompka do roweru. Im dalej w głąb podwórka, tym większy syf. To dziś, a jak tu wyglądało pół roku temu, tuż po tym, jak TO się stało?
- Też syf. Bo inaczej tego nazwać się nie dało - powie policjant.

Dziś: Stare łachy, puszki po piwie, butelka po winie cherry, talerze, potłuczone szkło, znowu łachy. Myśli, słowa, uczucia niedawnych lokatorów. Czy możliwe jest ich odczytanie? Segregatory - ktoś skrzętnie odkładał kolejne numery "Świata Wiedzy". Kartka świąteczna: serdeczne życzenia, spokoju i radości. Oprawiona fotografia szczęśliwego tłuściutkiego bobasa w śpioszkach z wyszytym kaczorkiem.

Budynek ma trzy małe pomieszczenia i mały stryszek, do którego wchodzi się po drabinie. Dewocjonalia, dużo ich - czasopisma, święte obrazki. Pisma świadków Jehowy i Reader's Digest. Pośrodku syfu, wśród potłuczonego szkła, przewrócona Matka Boża z dziurą w głowie do wlewania cudownej wody. Woda wyschła albo się rozlała. Matka Boża leży na podłodze, twarzą do ziemi.

Łatwo jest zlokalizować miejsce, gdzie znaleziono zwłoki - przed altaną, której już nie ma. Pozostała po niej czarna ziemia, trawą zarośnie pewnie dopiero na wiosnę.
- Śmierć nastąpiła na skutek urazów. Kiedy zadawano mu ból, jeszcze żył. Najprawdopodobniej stracił przytomność. Nie wiemy dokładnie, kiedy - mówią śledczy. I dodają już półoficjalnie:
- Można powiedzieć, że Waldemar umarł z bólu. Tu leżał, twarzą do ziemi, i z dziurą w głowie.

Józef

Józef - osiemdziesięciodwuletni starzec. Kiedyś był nawet majstrem w zakładzie produkcyjnym. O 30 lat młodszą Mariolę poznał w miejscowości Z. Przyszedł do niej na herbatę. Zostawiła dla niego męża i dziecko. Józef pomagał w jednym z gospodarstw, miał fach w ręku, naprawiał ciągniki. Po latach od gospodarzy dostał niewielką działeczkę, na której przez kolejne lata budował budynek z trzema pokoikami i małym stryszkiem. Na górę wchodzi się dziś po drabinie. Józef cierpiał na raka płuc.
- Jak na jego wiek, to trzymał się świetnie.
- A tam, świetnie... Słabiutki już był. Nie mógłby tego zrobić. To musiał być silny mężczyzna. Nie jeden, a kilku.
- Pogorszyło mu się gwałtownie, jak TO się stało.
- Potem już go nie widzieliśmy.
Proboszcz miejscowej parafii: - Byłem u nich na kolędzie. Bardzo biedni ludzie, ale bardzo serdeczni. Przyjęli mnie ciepło, tacy uśmiechnięci...

Przed sklepem:
- Lał ją. Strasznie się go bała.
- Porządny chłop. Agresywny? Nie, no co pan! Mieszkał sobie tam cichutko i nikomu nie przeszkadzał.
A inni na to: - Bałam się go. Był agresywny. Mieszkał kiedyś w wynajętym domu z Mariolą, działy się tam dantejskie sceny. Przypalał ją papierosami. Właściciel wyrzucił go za drzwi. To on wrócił z jakimś ogniem, szmatami, chciał ten dom podpalić. A tam mieszkały małżeństwa z małymi dziećmi!
Zbierali złom. Pchali ten swój wózek - Józek z przodu, Mariola z tyłu. - Potrafimy nawet sto kilo pchnąć - pochwali się śledczym Mariola.

Mariola

Mariola - pięćdziesięciotrzyletnia niepełnosprawna umysłowo kobieta. Do niedawna w domu trzymali stare zdjęcia. Podobno była kiedyś bardzo ładną kobietą. Dziś wygląda na przynajmniej dziesięć lat więcej niż ma.
- Jest jak zlękniony zwierzaczek.
- Jest jak dziecko.
- Oglądał pan "Dom nad rozlewiskiem"? Tam była taka postać, tej starszej pani, Kasi, też trochę upośledzonej. To mniej więcej tak jak Mariola.
- Mariola jest upośledzona znacznie bardziej niż tamta Kasia z filmu.

Chodziła po wsi, często pijana. Zaczepiała nieznajomych: "Ładny dzień dzisiaj, nie? Ale pan ładnie wygląda! Ładne mam buty, widziała pani?".

Mariola jest alkoholiczką. Policjantka, która wejdzie do ich domu "podczas czynności", będzie oglądać jej zdjęcia ślubne, Mariola się ucieszy, że może je komuś pokazać. Nie ma pojęcia, co znaczą słowa: zarzut, akt oskarżenia, sąd, proces, wyrok, dożywocie.

Upośledzenie najlepiej widać w momencie, kiedy zapytać ją, co sięWTEDY stało. Natychmiast zamyka się w sobie, milknie, spuszcza głowę. Nic nie powie.

Waldek

Waldek miał czterdzieści lat. Pojawił się we wsi przed rokiem, przyjechał z innej części Polski. Chodził, zbierał złom, puszki, grzebał w śmieciach, kradł. Nie był lubiany.
- Przychodził do mnie na stragan, prosił o pieniądze, zawsze około szóstej rano.

Pisanka i Pyskaty mieszkają w popegeerowskim bloku. Jak wielu innych tutaj. Znali Waldka dobrze, przy rozbiórce pobliskiego mostu razem rozbijali betonowe bryły, żeby wyjąć z nich zbrojeniowe pręty.
- Ja to mu jeść zrobiłam i spodnie mu nawet dałam.
- Zamknij się! Z Waldka dobry był chłop.
- Mieszkał u Baśki, pili razem, jak miał pieniądze. Bo jak nie miał, to nie...
U Baśki nie ma nic za darmo.
Baśkę wszyscy tu znają i mają o niej wyrobione zdanie. Niektórzy postrzegali ich jako parę, reszta nie ma złudzeń co do finansowej podstawy tego związku.
- Raz ukradł pilarkę, raz szlifierkę, szkód narobił. Sam mówiłem, żeby mi się na oczy nie pokazywał, bo jakby podszedł mi pod pięść...
- Pomógł czasem przy gospodarstwie, przy budowie. Pozwalałem mu sypiać w szopie czasem. I zawsze coś ginęło. A potem pił trzy dni.

Kiedy nie mógł iść do Baśki, bo akurat nie miał pieniędzy, spał byle gdzie albo szedł do Józka i Marioli. Pozwalali mu spać w altance.

Sekcja zwłok Waldka wykazała, że ma połamane wszystko, co tylko się da w człowieku połamać. Ujawniono też rany kłute na ramionach. Obcięte siekierą uszy. Lista urazów, których dopatrzyli się biegli z Zakładu Medycyny Sądowej, liczyła wiele stron. Trudno określić, od którego obrażenia zmarł.

Trup

Telefon na komendzie zadzwonił o szóstej rano. To był Józek.
- Na moim podwórku leży trup.
Chwilę później zadzwonił telefon pani prokurator, która właśnie szykowała się do pracy. Biegły, który wstępnie dokonał oględzin, przypuszczał, że ofiara mogła wpaść pod pociąg. Nie był w stanie zrozumieć, jak mogło dojść do tak rozległych obrażeń.

Podwórko Józefa położone jest tuż przy nasypie kolejowym. Jednak człowiek, który wpadłby pod pociąg i następnie spadł z nasypu, nie mógł znaleźć się w miejscu, w którym odnaleziono zwłoki. Musiałby wstać i przejść kilkanaście kroków. Waldek nie byłby w stanie tego zrobić.

Biegli z Zakładu Medycyny Sądowej stwierdzili, że to nie był pociąg, tylko tępokrawędziste narzędzie, choć niektóre ciosy były zadawane cienkokrawędzistym. Nie wyklucza się obutej nogi. Waldek umarł około drugiej w nocy. Cała altanka była we krwi. W trawie leżało jedno odcięte ucho. Drugiego nie znaleziono, być może zjadły je zwierzęta. Policjanci pobrali zeskrobinę spod paznokci Józefa i Marioli. Zabezpieczyli do badania ich ubrania. Pobrali od nich materiał w celu ustalenia, czy będą na nim ślady biologiczne ofiary.

Zabrali ich na komendę na 48 godzin. Józef stwierdził, że nie wie, co się stało w nocy. Również Mariola powiedziała, że nie wie, co się działo, poza tym, że uderzyła Waldka drągiem.

Po 48 godzinach Józek i Mariola wyszli na wolność.
Potem Mariola opowiadała, że przychodzili tej nocy jacyś ludzie ze wsi, potem, że spoza wsi, że oni to zrobili Waldkowi. Policjanci sprawdzali kolejne wersje podawane przez upośledzoną kobietę.
Nie potwierdzały się.

Sprawę wkrótce przejęli śledczy z Komendy Wojewódzkiej.
- Widać było po Marioli, że coś ukrywa. I nie trzeba było być psychologiem, żeby się zorientować. Ktoś taki jak ona po prostu nie potrafi kłamać, raczej zacina się i nie mówi nic albo zasłania niepamięcią - mówią śledczy.
Jednego razu, po wizji na posesji Józka, nagle Mariola zaczęła coś mówić. Natychmiast zabrali ją do Gdańska, na komendę. Wiedząc, że mają do czynienia z osobą upośledzoną intelektualnie, doświadczeni gliniarze ściągnęli na miejsce przesłuchania psychologa. Żeby położyć prokuratorowi na biurko mocny procesowo materiał. (...)

Dobra wieś

Wkrótce Józef zmarł. Swoją tajemnicę zabrał do grobu.
Mariola mieszka u rodziny. Ludzie we wsi, jeśli mówią o sprawie, to raczej szeptem. Nikt nie słyszał głuchych, miarowych uderzeń. Nikt nie słyszał, żeby Waldek wył z bólu.

- Bolesna Królowa Polski - odpowiada proboszcz, zapytany, dlaczego Matka Boża jest na obrazku taka smutna. Której Polski? - chciałoby się zapytać. Może tej Z? I nad czym boleje?
- Maryja jest współodkupicielką, cierpi wraz z Jezusem, który umiera na krzyżu za grzechy ludzkości. - Proboszcz spogląda raz po raz na święty obrazek. - Ale to tylko przedstawienie, wizerunek Matki Bożej. Każdy zaś powinien dążyć sam do poznania prawdy.

Wiatr nie ustaje, tiry hałasują, pociąg jednostajnie stukoce. Ksiądz powtarza:
- To dobra wieś. I nic nie jest tylko czarne albo tylko białe. Bo to, widzi pan, tylko wizerunek, przedstawienie. Dlatego trzeba samodzielnie dążyć do prawdy.

Sympatyczny proboszcz uśmiecha się na odchodnym.
Matka Boża Łęgowska jest Orędowniczką Pojednania.

***
Po kilku miesiącach prokuratura umorzyła śledztwo z powodu niewykrycia sprawcy.

Imiona bohaterów zostały zmienione.
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki