Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogusław Dylewski wypowiedział wojnę parabankowi i prowadzi blog o oszustwach [ROZMOWA]

Jacek Wierciński, Tomasz Słomczyński
Najpierw sam został oszukany, potem dzięki adwokatom odzyskał swoje pieniądze. Wypowiedział wojnę parabankowi
Najpierw sam został oszukany, potem dzięki adwokatom odzyskał swoje pieniądze. Wypowiedział wojnę parabankowi Archiwum prywatne
Szefów Pożyczki Gotówkowej zatrzymano, ale firma nadal działa - mówi bloger Bogusław Dylewski, który przez ostatnie dwa lata próbował walczyć z parabankiem.

Dziś jest Pan znany ze swojej walki z dawną firmą Skarbiec, obecnie zwaną Pożyczką Gotówkową. Zaczęło się od tego, że pan sam został oszukany, czy tak?
Tak. Miałem kilka kredytów i wpadłem na pomysł, że dokonam konsolidacji, żeby mieć jeden kredyt i go spłacać. Chciałem więc wziąć kredyt na 30 tysięcy złotych i rozłożyć jego spłatę na 48 rat. Chodziłem po różnych bankach. Pytałem się o warunki udzielenia takiej pożyczki, o wysokość raty miesięcznej. Banki podawały wysokość raty od 810 do 1200 zł. Ale w internecie znalazłem ten parabank, to się wtedy nazywało Dobra Pożyczka. Na stronie internetowej był kalkulator, wprowadziłem do niego dane i wyszła mi rata 724 zł. Czyli przynajmniej o sto złotych miesięcznie mniej niż w innych miejscach. Wysłałem zgłoszenie, że jestem zainteresowany taką pożyczką, zaproszono mnie na pierwszą rozmowę, potem drugą. Na spotkaniu przedstawiono mi umowę, czytam ją więc i mówię, że tu jest napisane, że to jest umowa przedwstępna, a nie umowa zasadnicza. A ten facet - czyli ich agent, mi mówi, że to nie ma żadnej różnicy, że jeśli umowa przedwstępna będzie zaakceptowana, to będzie równoznaczna z umową zasadniczą. Dalej patrzę, mówię, że tu jest napisane coś o zabezpieczeniach, które niby mam im zapewnić. Mówię, że nie mam takiej możliwości. A on odpowiada, że mnie to nie dotyczy, że ja mam dobre dochody, "w pana przypadku nie ma problemu, został pan wstępnie zaakceptowany, pożyczkę pan otrzyma, a te zabezpieczenia są tutaj w związku z tym, że mieliśmy kontrole UOKiK i oni nam narzucili, że musimy wpisać takie warunki w umowie" - tak powiedział. Że to tylko taka formalność. W końcu zgodziłem się podpisać. I przy nim, na jego komputerze dokonałem przelewu. Zapłaciłem sześć procent kwoty kredytu, czyli wpłaciłem im 1800 zł. Dopiero po przelaniu tych pieniędzy on wydrukował ostatecznie umowę i ją podpisał.

Czytaj także: Szefowie parabanku aresztowani. Firma jednak przetrwała?

Kiedy pojawiły się u Pana pierwsze wątpliwości?

Mniej więcej po tygodniu wpadłem na pomysł, żeby sprawdzić, co w internecie mówi się na temat tej firmy. I odnalazłem informacje, że ta firma oszukuje, nie udziela pożyczek, i że w rzeczywistości są zupełnie inne warunki takiego kredytu, niż jest to mówione przy podpisywaniu umowy. Zrobiłem wydruki tych stron internetowych i poszedłem do nich. Dwaj faceci mnie przyjęli i mówią, że ludzie bzdury piszą, że to konkurencja tak robi, "niech pan wejdzie na tę stronę", i pokazują mi w internecie inną stronę, gdzie są same pochlebne opinie o tej firmie. I mówią jeszcze raz, żebym się nie martwił, że na pewno dostanę kredyt. Stwierdziłem, że dobrze, zobaczę, zaryzykuję.

I co dalej? Dostał Pan te pieniądze?
Kredyt miał mi być wypłacony po 14 dniach roboczych. Ja z kolei miałem 14 dni kalendarzowych, licząc od podpisania umowy, żeby wycofać się z niej. Piętnastego dnia zadzwoniłem do centrali firmy do Gdańska, bo wówczas mieli siedzibę w Gdańsku, i pytam, jak wygląda sprawa kredytu. Jakaś kobieta mi mówi, że zostałem zakwalifikowany, ale że zostanie do mnie wysłane pismo w sprawie dodatkowych zabezpieczeń. Ja się pytam: "Jakich zabezpieczeń? Przecież ten pan, z którym rozmawiałem, mówił mi, że te zabezpieczenia nie są potrzebne". No i nic mi nie odpowiedziała, a ja już wiedziałem, że zostałem oszukany. Poszedłem do tego agenta, tam wypowiedziałem umowę, ale to już był piętnasty dzień i już było za późno na wycofanie się. Mówię temu facetowi, z którym podpisywałem umowę: "Jak pan może tak w oczy kłamać i mówić mi, że są takie warunki umowy, kiedy w rzeczywistości są zupełnie inne?" A on do mnie: "Ale pan mi niczego nie udowodni". Wtedy zrozumiałem, że jest to oszustwo perfidne, dokonane przez wyszkolonych do tego ludzi.

Wtedy Pan postanowił, że będzie walczył z nimi?
Tak. Nazwisko tego człowieka zamieściłem w internecie, zgłosiłem sprawę policji. Zacząłem w internecie ostrzegać przed tą firmą. Mniej więcej po dwóch miesiącach zwróciłem się do adwokata, który wszczął postępowanie i w kwietniu 2014 roku odzyskałem pieniądze.

A więc Panu się udało. Dziś jest Pan znany ze swojego bloga.

W marcu 2013 roku założyłem bloga i zacząłem opisywać działania tej firmy. Zaczęły się do mnie zgłaszać różne osoby, przedstawiając swoje przypadki. Ja te przypadki opisywałem na blogu. Ci, którzy to czytali, mogli zostać ostrzeżeni przed podpisaniem umowy. Szacuję, że było to około stu osób, udało się im nie stracić w sumie około 500 tysięcy złotych.

Na Pana blogu można wiele przeczytać o Pana "przejściach" z policją i prokuratorami.
Zgłosiłem sprawę oszukania mnie na policję i wszczęto dochodzenie. Policjanci przeprowadzili rozmowę ze mną, przeprowadzili rozmowę z tym agentem, i na tym sprawa została zamknięta. Oczywiście ja mówiłem co innego, agent mówił co innego, ale nikt już nie wyjaśniał, skąd te różnice się wzięły i dlaczego mówimy co innego. Nikt nie wyjaśniał, czy agent był szkolony, przez kogo, jak i kiedy, i co było na takim szkoleniu. Te dwa dokumenty z naszymi zeznaniami trafiły do prokuratora, który umorzył sprawę. Odwołałem się od tej decyzji, wtedy drugi prokurator umorzył sprawę. W międzyczasie sąd nakazał wznowić dochodzenie, stwierdzając jednocześnie, że prokuratorzy źle pracowali.

I co dalej działo się z tym doniesieniem?
Ono dotyczyło działania tego agenta, z którym podpisywałem umowę. Jednak prokuratura przesłała dokumenty do Gdańska, gdzie prowadzi się śledztwo przeciwko szefom tej firmy, w którym to śledztwie są tysiące poszkodowanych. A to jest inna sprawa! Ja chciałem ukarania agenta - za to, że mnie okłamał i oszukał, nie zaś szefów tych firm. Na blogu upubliczniłem zeznania - swoje i tego agenta. Ten agent złożył na mnie doniesienie na policję. Wtedy policja błyskawicznie oskarżyła mnie o ujawnienie materiałów ze śledztwa. Byłem ścigany, ale w końcu sprawa została umorzona. Przeciwko mnie policja zadziałała błyskawicznie i skutecznie. A przecież gdyby wtedy tego agenta zatrzymano za oszustwa, i jeszcze innych, to ta firma przestałaby funkcjonować, bo podcięto by jej nogi. Według moich szacunków, od przełomu 2013/2014 do chwili obecnej parabank ten oszukał kolejnych 300 tysięcy osób, przy czym od każdego oszukanego człowieka brali minimum 1200 zł. Wiem to stąd, że docierają do mnie kolejne umowy, kolejno ponumerowane - widziałem już umowy o numerach 350-360 tysięcy. To znaczy, że tyle umów podpisano.

Prokuratura informuje o tym, że poszkodowanych jest "nie mniej niż" 68 tysięcy, a kwota wyłudzeń jest "nie mniejsza niż" 179 mln 200 tys. zł.
Albo kłamią, albo są niedoinformowani. Poszkodowanych jest znacznie więcej.

Z tego co wiem, zarzuca Pan policji działania bezprawne.
Dzwoniłem na policję, pytałem ich, czy może mogliby zrobić coś na kształt prowokacji, podać się za klienta, nagrać rozmowę, żeby udowodnić oszustwo. Odmówili, powiedzieli mi, że niczego takiego zrobić nie mogą. Że jeśli chcę udowodnić oszustwo, to mam sobie radzić sam. Jednego razu zgłosiła się do mnie pani tuż po tym, jak podpisała umowę, jeszcze przed upływem czternastu dni. Poszedłem z nią do agencji. W momencie, kiedy agentka zaczęła ją okłamywać, podobnie jak mnie - chodziło o te zabezpieczenia, które rzekomo miały nigdy nie być wymagane - wezwałem policję, mówiąc, że właśnie doszło do przestępstwa, że agentka próbowała oszukać klientkę. Policja jednak odmówiła zajęcia się tą sprawą. Policjanci powiedzieli, że oni na dokumentach się nie znają i że nie będą się tym zajmować. Uważam, że nie mieli prawa tak postąpić. Złożyłem na nich doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Sprawa została już prawomocnie umorzona.

Wysyłał Pan też pisma do władz.
25 stycznia wysłałem list do Prokuratora Generalnego i do Prokuratora Okręgowego w Gdańsku, przedstawiając w nim sytuację, że czterech rzezimieszków robi sobie jaja ze wszystkich prokuratorów i policjantów w tym kraju, którzy są wobec nich bezradni. I że jest ponad trzysta tysięcy podpisanych umów, że oszustwa trwają cały czas. I tak się złożyło, że następnego dnia - w poniedziałek, 26 stycznia, miały miejsce zatrzymania. Pewnie to zbieg okoliczności, bo nie wierzę, że mój list miał jakieś znaczenie. Takich listów napisałem wiele - do CBA, do prezydenta, do premiera - i nikt się tym nie interesował.

26 stycznia zatrzymano szefów firm Skarbiec, Pomocna Pożyczka, Pożyczka Gotówkowa. Jak sytuacja wygląda w tym momencie?
Tak, szefów zatrzymano, ale firma nadal działa, nadal oszukuje. Cały czas zgłaszają się do mnie ludzie, również tacy, którzy podpisywali umowy już po zatrzymaniu tych szefów. Bo teraz trzeba jak najszybciej przedstawić zarzuty agentom, którzy dokonywali tych oszustw. W efekcie firma przestanie działać. To jest w tym momencie najważniejsze.

Jak Pan podsumuje swoje dwuletnie zabiegi o ukaranie oszustów?
Jeśli prawo jest złe, jeśli działania są nieskuteczne, to ktoś to w końcu powinien zreformować. Zadzwoniła do mnie policjantka, mówi mi, że nic nie mogą zrobić. To ja mówię: "Niech więc pani zamelduje o tym przełożonemu, dlaczego pani tego nie robi?" Wie pan, co mi odpowiedziała? "Ja chcę pracować" - tak powiedziała. Tak to wygląda.

Bogusław Dylewski prowadzi bloga pod adresem skarbiecoszustwa.blog.onet.pl. Zamieszcza tam informacje m.in. o tym, jak dochodzić swoich praw, jak składać doniesienia do prokuratury. Przywołuje historie ludzi, którzy twierdzą, że zostali oszukani przez firmę Pożyczka Gotówkowa sp. z o.o.
[email protected], [email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki