Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatr Szekspirowski w Gdańsku. Gościnne występy zakopiańskiej sceny [RECENZJA]

Jarosław Zalesiński
Spektakl "Witkacy Appendix", oparty głównie na tekstach z "Niemytych dusz" i "Narkotyków", to Witkacy na wesoło, prawie kabaretowo. Aktorzy rozruszali publiczność w środku nocy
Spektakl "Witkacy Appendix", oparty głównie na tekstach z "Niemytych dusz" i "Narkotyków", to Witkacy na wesoło, prawie kabaretowo. Aktorzy rozruszali publiczność w środku nocy mat. prasowe / dawid linkowski
Teatr im. St. I. Witkiewicza wystąpił gościnnie w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim. Cykl prezentacji polskich teatrów staje się rodzajem teatralnej encyklopedii na żywo.

Kiedy, zziębnięty, dojechałem w sobotę przed północą do siedziby Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, mile zaskoczył mnie czekający na spektakl o tej dziwnej porze, w dobrze dogrzanym foyer, spory tłumek. Co prawda na słynnych już bocznych galeriach teatru w czasie przedstawienia "Witkacy Appendix" wiało pustką i chłodem, ale wzięło się to też stąd, że teatr wpuszcza tam publiczność w ostatniej kolejności, żeby nie frustrować widzów uciążliwymi warunkami oglądania przedstawień. Ale dół był wypełniony. Potwierdziło się, że Gdański Teatr Szekspirowski zdobył sympatyków.

Widać to było zresztą już za pierwszej odsłony zaprojektowanego przez dyrektora Jerzego Limona, dyrektora teatru, cyklu, polegającego na zapraszaniu do Gdańska wybranych polskich teatrów z kilkoma przedstawieniami. Cykl zaczął się od spektakli Teatru Narodowego, w drugiej kolejności mogliśmy obejrzeć w miniony weekend cztery przedstawienia Teatru im. St. I. Witkiewicza z Zakopanego.

Te cztery spektakle dobrano - jak się domyślam - tak, by zestaw pozwalał przyswoić w pigułce wiedzę o działalności zakopiańskiej sceny. Nie pokazywał nowości - obejrzeliśmy przedstawienia pochodzące z różnych czasów: najstarsze, "Na przełęczy" z 2002 r., poprzez sztukę "Witkacy Appendix" z 2004 r. i "Barabasza" z 2008 r. aż po produkcję najświeższą w tym zestawie, "Na niby-Naprawdę" Lope de Vegi.

"Na niby-Naprawdę" i "Barabasz" to sztuki dla Andrzeja Dziuka, współzałożyciela teatru i reżysera niemal wszystkich jego przedstawień, w jakimś sensie typowe. Stawiające pytania o cel ludzkiego życia i o wiarę: konieczne odniesienie tegoż życia, jeśli pytania o jego cel i sens nie mają zawisnąć w próżni. Bohaterem "Barabasza", sztuki Lagerquista, jest znany z kart ewangelii przestępca, który swoje życie zawdzięcza wyrokowi wydanemu na Jezusa. Bohaterem sztuki Lope de Vegi jest - żyjący w czasach rzymskiego cezara Dioklecjana - aktor, święty Genezjusz, który męczeństwem zapłacił za swoje nawrócenie na chrześcijaństwo, nawrócenie, dodajmy, doświadczone na scenie. Dziuk poprowadził wydarzenia sztuki Lope de Vegi przez różne epoki - od antyku przez barok po współczesność, zacierając granicę między teatrem i życiem, sztuką i rzeczywistością, grą i prawdą. A robi to po to, by wytrącić widza z jego wygodnego siedzenia w fotelu. Dziuk pragnie, aby widz zadał sobie te same pytania, przed którymi stają bohaterowie jego przedstawień, co więcej - chce, by zadał je sobie naprawdę, a nie na niby...

Czy Dziuk z tego wygodnego siedzenia w fotelu wytrąca widza? Oglądając te spektakle, wróciłem myślą do "Doktora Faustusa" Teatru im. Witkiewicza, pokazywanego w Gdańsku... kiedy? W 1993 roku, a spektakl swoją premierę miał siedem lat wcześniej. Dawno, a wciąż mocno to przedstawienie pamiętam. Miało w sobie coś z prawdziwego misterium. Może to ja się postarzałem, może Dziuk, ale dzisiaj jego misteryjny teatr nie przemawia już do mnie z taką siłą, a "Barabasz" wydał mi się nie tyle misteryjny, ile katechetyczny. Ale ciekawie było przypomnieć sobie, że funkcjonuje w Polsce zespół teatralny, który krąży wokół podobnych problemów. "Na przełęczy" i "Witkacy Appenidix" to spektakle, które są ilustracją innych stron działalności tej sceny - sięgania po lokalny koloryt oraz upamiętniania, na bardzo wiele sposobów, twórczości patrona.

"Witkacy Appendix" to akurat Witkacy na wesoło, kabaretowo prawie. Trochę może szkoda, że z "Niemytych dusz" i "Narkotyków" nie wydobyto trochę więcej, bo niektóre frazy Witkacego brzmią dzisiaj jak proroctwo zapowiadające współczesne rządy masowych gustów - ale zabawa jest niezgorsza, skoro rozruszała gdańską publiczność w środku nocy. Cykl prezentacji polskich teatrów w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim miał pokazywać to, co dzisiaj głośne i ważne w polskim teatrze, z akcentem na "dzisiaj". Nie do końca się to udało - np. zamiast Teatru Starego czy Teatru Polskiego z Wrocławia przyjechali zakopiańczycy. Ale jeśliby cykl ów stał się - przynajmniej na początku - czymś w rodzaju encyklopedii polskiego teatru, nie wiem, czy trzeba by na to utyskiwać. Zwłaszcza że czekająca nas wkrótce lekcja historii będzie wyjątkowa: w najbliższy czwartek w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim rozpoczną się spotkania z Wrocławskim Teatrem Pantomimy. Teatrem wyjątkowym.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki