Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wystawa: Światło w ciemnościach na Ołowiance

Grażyna Antoniewicz
Wnętrze latarni, w której można podziwiać panoramę z pięciu obiektów: Stilo, Rozewia, Helu, Wisłoujścia i Krynicy Morskiej
Wnętrze latarni, w której można podziwiać panoramę z pięciu obiektów: Stilo, Rozewia, Helu, Wisłoujścia i Krynicy Morskiej ZE ZBIORÓW MUZEUM/PAWEŁ JÓŹWIAK
Zgodnie z prawem nadbrzeżnym, wyrzucone przez morze statki i przedmioty mógł przejąć ich znalazca. Często więc na brzegu rozpalano fałszywe światła, by sprowokować rozbicie jednostki...

Morska żegluga handlowa zawsze przynosiła ogromne zyski. Zarobek łączył się jednak z ryzykiem, jakie podejmowali kupcy, przewożąc towary drogą morską. W 1491 roku duża flotylla wypłynęła z Gdańska i podczas jesiennego sztormu na Bałtyku zatonęło aż 70 statków. Pływające jednostki ulegały katastrofom nie tylko na pełnym morzu, ale również przy wchodzeniu lub wychodzeniu z portu. Jak podają kroniki, w 1582 roku na redzie rozbił się statek zbudowany w Gdańsku dla armatora z Florencji. Statki padały też łupem korsarzy lub kaprów.

- Jeśli kupcom dopisało szczęście, towary docierały do miejsca przeznaczenia - opowiada Wojciech Ronowski z Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku, współautor wystawy "Lux in tenebris. Światło w ciemnościach", poświęconej dziejom latarnictwa morskiego oraz historii prawa nadbrzeżnego. - Niestety, bywało i tak, że po rozbiciu statek stawał się łupem miejscowej ludności wykonującej prawo nadbrzeżne. Przyznawało ono władcy wybrzeża prawo do osób i rzeczy wyrzuconych na morski brzeg. Tak więc przedmioty z rozbitego statku i sam statek (lub jego resztki) przechodziły na własność uprawnionego, a rozbitkowie uważani byli za niewolnych.

Historia Pomorza.

W odnalezieniu drogi do portu, w sytuacji, gdy zapadające ciemności zaskoczyły statek na morzu, pomagały żeglarzom morskie latarnie, a wcześniej ogniska zapalane na brzegach. Już Homer w epopei "Odyseja", powstałej około 700 lat przed narodzeniem Chrystusa, wspomina o ogniach prowadzących okręty.
" Dziewięć dni i dziewięć nocy, gdy tak fale prujem
W dziesiątym już i ziemię ojców odgadujem.
Już i ogień strażniczy widać, miga w dali"
Homer, Odyseja, (przekład L. Siemieński)

- Niekiedy spragnieni łatwej, aczkolwiek niegodziwej zdobyczy mieszkańcy wybrzeży zapalali "fałszywe ognie", powodując rozbicie się statku lub wejście na mieliznę. Przejmowali ładunek, a ocaloną załogę czynili niewolnikami, którzy w tych czasach mieli również określoną "wartość rynkową". Często też zabijano marynarzy, by pozbyć się świadków grabieży lub spadkobierców wyrzuconego na brzeg towaru - dodaje Wojciech Ronowski.

Prawo nadbrzeżne przysługiwało władzom świeckim, ale też kościelnym. Zakon krzyżacki na swych wybrzeżach bardzo skrupulatnie to prawo realizował i zazdrośnie go strzegł, przynosiło mu bowiem wysokie dochody. Zachował się list z 1520 roku, napisany przez Wielkiego Mistrza do urzędnika zakonu, który zajmował się zbieraniem i sprzedażą bursztynu. - Mistrz wyraża w nim wielkie niezadowolenie, gdyż w ostatnich burzowych dniach funkcjonariusze nadbrzeżni najwyraźniej źle pilnowali wybrzeży, skoro wiele rozbitych (uszkodzonych) statków zdołało umknąć nie zapłaciwszy "należności" - opowiada Jagoda Klim z Narodowego Muzeum Morskiego. - List ten oznacza, że jeszcze wówczas Krzyżacy uznawali prawo nadbrzeżne za podstawę poboru fiskalnej opłaty od rozbitych statków, niezależnie od tego, czy rzeczywiście udzielono rozbitkom pomocy, czy też nie, a nawet czy statek rozbił się, czy tylko osiadł na mieliźnie.

Wcześniej jeszcze, bo w 1292 roku, miasto Elbląg skarży się na krzywdy doznane przez swoich obywateli na Pomorzu, m.in. rabunki z nierozbitych statków elbląskich. Zachowała się też wzmianka o obywatelu miasta Bodo de Sunde, który płynął na swym statku z Kołobrzegu i rozbił się opodal Słupska. Mieszkańcy miasta zabrali elblążaninowi cały towar.
Od kiedy do kiedy stosowano prawo nabrzeżne? - Cezury czasowe, które przyjęliśmy dla zaprezentowania zagadnień związanych z prawem nadbrzeżnym, są płynne. Początkowa to piąty wiek naszej ery, gdy upada cesarstwo zachodniorzymskie. Natomiast końcowa data wiąże się z powstaniem i działalnością służb ratowniczych na przełomie XIX i XX w. - opowiada Wojciech Ronowski

Wystawa "Lux in tenebris. Światło w ciemnościach" podzielona jest na dwie części - białą i czarną. Ta ostatnia pokazuje "ciemną" stronę funkcjonowania prawa nadbrzeżnego. - Atrakcją tej części wystawy jest stereoskopowa animacja, która pokazuje walkę statku handlowego z żywiołem morskim. Dzięki specjalnym okularom 3D zwiedzający mogą odnieść wrażenie, że są obserwatorami katastrofy morskiej - mówi Wojciech Ronowski.

Jednym z ciekawszych eksponatów jest galion, czyli figura dziobowa ze statku Georg, należącego do gdańskiego kupca i armatora Georga Lincka. Statek ten zatonął koło Skagen w 1857 r. Przedstawia mitologiczną postać młodego mężczyzny w przepasce biodrowej. Galion należy do firmy Nordstjernan Aktiebolag ze Sztokholmu, a od 1981 r. jest w depozycie Muzeum Morskiego w Göteborgu. Na czas trwania wystawy figura wróciła do Gdańska.

Warto zwrócić uwagę na oryginalny dokument z 1253 roku, wypożyczony z Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie. Został wystawiony przez arcybiskupa Livonii, Estonii i Prus Alberta Suerbeera w 1253 roku. Arcybiskup grozi w nim łupieżcom karami za rabowanie rzeczy wyrzuconych przez morze z rozbitych podczas burzy statków kupieckich. Są też równie interesujące XV-wieczne dokumenty dotyczące prawa nadbrzeżnego wypożyczone z Archiwum Państwowego w Gdańsku.
Na wystawie jest też złoty pierścień wypożyczony z Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Są piękne i stare tkaniny, naczynia cynowe, wyroby fajansowe. I rzadkość - oryginalne XVIII-wieczne stroje damskie i męskie.

Druga - "jasna" część wystawy poświęcona jest latarniom morskim i ich historii. Zobaczymy na niej modele antycznych latarni w Aleksandrii, makiety ze Stilo, Rozewia i Helu oraz obecne gdańskie światło, umieszczone w wieży nad kapitanatem portu. Niezwykłym eksponatem jest zrekonstruowana latarnia dźwigniowa z XVII w. - żuraw z ramieniem, na którym podwieszano kosz z rozżarzonym węglem

Dominantą jasnej sali jest laterna: wnętrze latarni, w której można podziwiać panoramę z pięciu obiektów: Stilo, Rozewia, Helu, Wisłoujścia i Krynicy Morskiej - wyświetlaną na ekranach. I tu ciekawostka - dowiemy się, że najstarszą latarnią morską nad Bałtykiem była, według przekazu Adama z Bremy, zbudowana około 1074 r. latarnia w Wolinie - tzw. garnek Wulkana.
Ważnym elementem ekspozycji są makiety dotykowe - wystawa przystosowana jest także dla osób niedowidzących.
Zorganizowało ją Towarzystwo Przyjaciół Narodowego Muzeum Morskiego przy współpracy z Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku.

Wystawę "Lux in tenebris. Światło w ciemnościach" można oglądać do 28 września br. w spichlerzach na Ołowiance (Gdańsk, Ołowianka 9-13), od wtorku do niedzieli w godz. 10-15 (od lutego spichlerze będą czynne do godz. 16). Bilety: 8 zł normalny, 5 zł ulgowy.

OD CZWARTKU W KIOSKACH!
HISTORIE LUDZI, REPORTAŻE, CIEKAWOSTKI

Czytaj nasz magazyn o historii Pomorza, Polski i świata:
MARCOWY NUMER, KUP E-WYDANIE MIESIĘCZNIKA, CZYTAJ BLOG "NASZA HISTORIA"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki