Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ORMO - czujni, zwarci, gotowi do boju

Tomasz Targański
Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej w PRL budziła wśród rodaków więcej śmiechu niż respektu
Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej w PRL budziła wśród rodaków więcej śmiechu niż respektu Stanisław Kokurewicz
Pod koniec lat 70. było ich niemal pół miliona. Wtedy zajmowali się już tylko patrolowaniem ulic, ale kilka lat wcześniej z bronią w ręku walczyli z opozycją niepodległościową. 65 lat temu powołano Ochotniczą Rezerwę Milicji Obywatelskiej - pisze Tomasz Targański.

Ormowiec stał się obecnie obiektem kpin i żartów. Dowcipy o niezbyt rozgarniętych funkcjonariuszach wywołują nieco wymuszony uśmiech w kącikach ust. Akcesoria związane z tą służbą cieszą się zaś dużą popularnością. Na aukcjach internetowych cena munduru ORMO wraz z naszywkami sięga 250 zł. Poszukiwane są także opaski, wstęgi, odznaki, legitymacje, a nawet instrukcja postępowania funkcjonariusza ORMO.

Formacja ta pojawiała się także w filmach Sylwestra Chęcińskiego. Zwykle w ro-lach drugoplanowych, niemal się nie odzywali. Jest jednak scena w słynnych "Rozmowach kontrolowanych". Prowadzącego samochód Ryszarda Ochódzkiego (Stanisław Tym) zatrzymuje w środku nocy ormowiec (Paweł Nowisz). Wsiada do samochodu ze skrzynką wódki. Ochódzki widzi, że on i jego koledzy wynieśli wódkę ze sklepu, korzystając z tego, że ktoś zbił witrynę. Pyta więc ormowca: "Ludzie z okien nie widzą?", na co ormowiec odpowiada: "A pan coś widział?". Aby upewnić Ochódzkiego w jego chwilowym zaćmieniu, daje mu butelkę wódki. Kiedy słyszy, że nie trzeba, mówi zniecierpliwiony: "Jak ja daję, to wziąć i podziękować".

W ten sposób ORMO, czyli Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej, została zapamiętana przez ludzi, którzy dobrze pamiętają PRL. Jej dzieje sięgają burzliwych początków władzy komunistycznej w Polsce.

ORMO powstała na mocy uchwały Rady Ministrów 21 lutego 1946r. Ministrowi Bezpieczeństwa Publicznego zlecono powołanie ochotniczej formacji, której zadaniem będzie pomagać milicji państwowej. Sam Władysław Gomułka stwierdził wtedy, że "nie ma pieniędzy, aby dalej rozbudowywać milicję", dlatego sięgnięto po ochotniczy nabór wśród ludzi, którzy chcieli zaangażować się w dzieło budowania Polski Ludowej.

- ORMO od początku wykorzystywano do działań mających na celu umocnienie tej słabej wówczas władzy komunistycznej - stwierdza dr Paweł Piotrowski z wrocławskiego IPN.
Ormowcy zabezpieczali najważniejsze z punktu widzenia władzy ludowej przedsięwzięcia, jak referendum z 1946 roku czy wybory z 1947 roku. Brali także udział w walce z podziemiem niepodległościowym.

Duży udział w powstawaniu ORMO miała partia. Nie była to wprawdzie przybudówka partyjna, ale bez wątpienia na początku istnienia jej szeregi zasilali członkowie PPR z dużych zakładów pracy. Kośćcem byli natomiast członkowie Polskiej Partii Robotniczej (później PZPR). Na początku istnienia, do połowy lat 50., ormowcy mieli broń i patrolowali ulice uzbrojeni. Wyposażała ich milicja na mocy specjalnych uprawnień komendanta głównego. Przez długie lata po ulicach chodziły wspólne patrole milicji i ORMO.

- Kryzys w działalności ORMO nastąpił w latach 50., kiedy cele, dla których powołano tę formację, zostały zrealizowane. Komuniści utrwalili swoją władzę i brali nawet pod uwagę likwidację tej organizacji. Ostatecznie przeważyło jednak zdanie, że ORMO jest zbyt cenna i należy ją zachować - mówi doktor Piotrowski.

W latach 50. ORMO przechodzi więc metamorfozę. Z bojowej formacji walczącej o "utrwalenie władzy ludowej" staje się organizacją wspierającą organy porządkowe. Funkcjonariusze brali udział w ważnych z punktu widzenia władz akcjach propagandowych, jak kampania przeciw kułakom, czyli zamożniejszym rolnikom, walka z niezależnym handlem.

Jak wskazuje nazwa, ORMO była formacją w większości ochotniczą. Zasilali ją ludzie, których można uznać za zwolenników nowego ustroju. Milicja oddelegowywała tam swoich oficerów, którzy kierowali tą strukturą. Później coraz częściej do ORMO przychodzili emerytowani milicjanci.
W latach 70. rozpoczął się napływ w ich szeregi strażaków z małych miejscowości. Najwidoczniej struktury ORMO były słabsze na prowincji, dlatego sięgnięto po strażaków. Był to m.in. powód, dlaczego wykorzystywano ich potem do akcji ratunkowych w czasie powodzi. ORMO-wcy odpowiadali m.in. za ochronę i bezpieczeństwo podczas kolarskiego Wyścigu Pokoju w latach 70. Także podczas pielgrzymki Jana Pawła II w 1979 roku ponad 62 tys. członków ORMO pełniło służbę i - jak to się wówczas mówiło - "obstawiało" to wydarzenie.

W latach 60. powstał inspektorat drogowy ORMO. Wspierał drogówkę, ale bez prawa do wydawania mandatów - kontrolował sprawność techniczną aut. Liczebność to kolejne ciekawe zagadnienie. Aparat bezpieczeństwa w PRL nie był bowiem tak rozbudowany, jak się wydaje. Policjantów było raptem 60 tys. Służba Bezpieczeństwa w okresie największego rozwoju to ok. 25 tys. ludzi. Łącznie z milicją daje to niemal 90 tys. osób. W porównaniu z ORMO była to kropla w morzu.

Na początku lat 50. rezerwa milicji liczyła ponad 150 tys. ludzi. W okresie największego rozkwitu, czyli pod koniec lat 70., do tej formacji należało prawie 500 tys. ludzi. Liczba członków ORMO rosła tam, gdzie komórki PZPR były silne i sprawne w werbowaniu ochotników. Często szeregi tej formacji zasilali robotnicy z dużych zakładów przemysłowych. ORMO nie była jednak formacją paramilitarną. Po burzliwym okresie drugiej połowy lat 40. policja odebrała broń ormowcom. Ich jedynym uzbrojeniem pozostała pałka.

W latach 80. nastąpił duży spadek liczebności ORMO. Od 1979 r. do 1983 r. z szeregów tej organizacji wyparowało ponad 100 tys. ludzi. Na pewno przyczyniła się do tego działalność Solidarności.
Zła sława ORMO zaczyna się w 1968 roku, kiedy tzw. aktyw partyjny pałował studentów na wiecach, m.in. na Uniwersytecie Warszawskim. Tenże "aktyw" w dużej mierze składał się właśnie z ormowców.
Podczas masakry robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. funkcjonariusze ORMO ochraniali gmach PZPR w Gdyni i patrolowali ulice miasta. - Przed stanem wojennym w komitetach wojewódzkich MO powołano komórki: "oddziały zwarte", złożone z emerytowanych milicjantów i żołnierzy. Liczyły one ponad 60 tys. ludzi i były organizacyjnie częścią ORMO. Była to znacząca siła, której partia mogła użyć w razie konfrontacji z opozycją - mówi doktor Paweł Piotrowski.

W stołecznych strukturach ORMO między 1982 a 1989 r. działała specjalna grupa, która podczas solidarnościowych manifestacji wnikała w tłum, prowokując zamieszki oraz wyłapując liderów demonstracji.

Wbrew powszechnemu przekonaniu ormowcy, poza wąską kadrą kierowniczą, nie byli grupą specjalnie uprzywilejowaną w systemie komunistycznym. Nie było gratyfikacji finansowych, nie mogli kupować w specjalnych sklepach dla pracowników MSW. Po co było należeć do ORMO?

- Cała organizacja była fa-sadowa, z przynależności nie było specjalnych profitów, ale członkostwo w niej nie mogło też zaszkodzić. Człowiek w swoim zakładzie pracy był lepiej postrzegany - podsumowuje dr Piotrowski.

Polskiego ORMO nie da się porównać z innymi tego typu organizacjami w bloku wschodnim. W Czechosłowacji istniała tzw. Milicja Robotnicza, uzbrojona, po szkoleniu wojskowym, dysponująca pojazdami opancerzonymi; w pełni paramilitarna przybudówka rządzącej partii komunistycznej. W Rumunii istniała tzw. Straż Patriotyczna, podlegają-ca Ministerstwu Obrony Narodowej.
Kariera rezerw milicji skończyła się w listopadzie 1989 r., kiedy Sejm podjął uchwałę o jej rozwiązaniu.
Tomasz Targański

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska