Może tak być, bo już przy okazji wyborów samorządowych przekonaliśmy się, że niekoniecznie trzeba głosować na tych, których partie umieszczają na tzw. jedynkach. A że do wyborów parlamentarnych mamy jeszcze kilka miesięcy, to przyglądajmy się kandydatom dokładnie i nauczmy się stawiać krzyżyki w odpowiednich miejscach, choć to, jak się okazało, nie jest łatwe.
Z wyborem prezydenta nie powinno być problemu, bo Bronisława Komorowskiego, który godnie sprawuje swój urząd, popiera większość Polaków. Tym, którzy przekręcają w obrzydliwy sposób jego nazwisko i zarzucają mu różne rzeczy, łącznie z brakiem patriotyzmu, mówię, cytując klasyka: róbta, co chceta, skoro odpowiada wam kupowanie kota w worku…
Rok 2015 będzie brzemienny w wielkie rocznice. Siedemdziesiąt lat temu zakończyła się II wojna światowa - najokrutniejszy w dziejach konflikt zbrojny. Zakończyła się dla jednych dobrze, dla innych - źle. Za sprawą Jałty Polska znalazła się, niestety, po gorszej stronie. Jak napisał Sandor Marai: "żołnierze radzieccy nie przynieśli nam wolności, bo nie mogli dać nam tego, czego sami nie mieli". Szczęśliwie od ćwierć wieku żyjemy w państwie niepodległym, coraz bogatszym i piękniejszym, jesteśmy członkiem Unii Europejskiej, a nie bloku sowieckiego, za co codziennie Bogu dziękuję. Młodzi Polacy studiują na wszystkich uniwersytetach Europy, a na polskich pobierają nauki ich rówieśnicy z całego świata. Przewodniczącym Rady Europejskiej został Donald Tusk - nasz człowiek. To ważne, choć niejedyne świadectwo, że Europa wreszcie oddycha dwoma płucami, zachodnim i wschodnim. Chciał tego Jan Paweł II, chcieliśmy my wszyscy, na wschód od żelaznej kurtyny i berlińskiego muru.
Last but not least: siedemdziesiątą rocznicę istnienia będzie świętować "Dziennik Bałtycki". Pierwszy numer ukazał się 19 maja 1945 roku, a redaktorem naczelnym został, rzucony tu z Wilna, Bolesław Wit- Święcicki. "Powrót na morze" - tak brzmiał tytuł czołówkowego artykułu, w którym była mowa o masowych mordach, fabrykach śmierci, wywózkach, przesiedleniach, a także o wdzięczności dla Armii Czerwonej i o tym, że to Niemcy spalili Gdańsk. Ale pisano też o odbudowie miast i portów, otwieraniu sklepów, szkół i jadłodajni.
"Dziennik Bałtycki" zawsze miał swoich wiernych czytelników, choć trzeba przyznać, że bywały okresy, gdy najciekawszym tekstem był repertuar kin. W stanie wojennym "Dziennik" wychodził jako tzw. trójpolówka - razem z "Głosem" i "Wieczorem Wybrzeża". Rozkwitł w wolnej Polsce, jako gazeta prywatna, z nowym zespołem i redaktorem Janem Jakubowskim na czele. Rozwijał się, już bez cenzury, wraz z niepodległą Rzeczpospolitą, przyciągając kolejne pokolenia dziennikarzy i czytelników - wnuków i prawnuków tych, którzy osiedli na Pomorzu po wojnie, i tych, którzy żyli tu od pokoleń.
Do siego Roku! I następnych 70 lat!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?