Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kres fiskalnego nierządu

Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Żyłem w kompletnej nieświadomości, płaciłem podatki jak za zboże, a szczęście było tak blisko. Teraz już po herbacie. Urzędy skarbowe ogłosiły, że zabierają się za tych, co unikają płacenia podatków, kręcąc, że ich dochody nie podlegają fiskusowi, bo pochodzą z uprawianego przez nich nierządu.

Okazuje się, że w ten oto prosty sposób można się było wymigać od płacenia podatku dochodowego. I czyniło tak ponoć około 10 proc. osób wzywanych przed oblicze urzędników skarbowych w celu wytłumaczenia się z nadmiernych (ich zdaniem) wydatków, wystawnego trybu życia, czy też tzw. zewnętrznych znamion luksusu. Co dziesiąty spowiadający się podatnik oświadczał, że dopuszczał się uprawiania seksu za pieniądze, co urzędnik przyjmował na wiarę i puszczał delikwenta wolno.

Prostytucja nie podlega w Polsce opodatkowaniu, nie jest też zakazana. Nie wolno uprawiać stręczycielstwa i sutenerstwa, ale puszczać się za forsę jako osoba fizyczna można jak najbardziej.
Ten ostatni fakt sprawił, że w rejestrach fiskalnych liczba nierządnic i nierządników jest zapewne znacznie wyższa niż liczba osób faktycznie uprawiających ten zawód. Działalność uchodząca powszechnie za opłacalną, lecz wstydliwą, wyszła w ten sposób z cienia. Do niedawna prostytutki (bez względu na płeć) starały się raczej ukryć swą prawdziwą działalność pod przykrywką jakichś innych, szlachetniejszych zawodów, jak masażystki, hostessy, ochroniarze, instruktorki i instruktorzy fitness, prywatni korepetytorzy. Popełniały cholernie kosztowny błąd. To przedstawiciele tychże, a także innych społecznie poważanych profesji, powinni rejestrować się jako reprezentujący najstarszy zawód świata. Niektórzy na to wpadli, większość - nie. I przepadło.

Urzędy skarbowe zaczynają bowiem żądać twardych dowodów prostytuowania się. Zdjęcia, kalendarze z uwidocznionymi godzinami pracy, e-maile, billingi, rachunki za hotele itp. Niby to wszystko można spreparować, ale urzędnik nie gapa. Znalazł się już taki, co sprawdził nazwiska rzekomych klientów i odkrył, że to bliscy znajomi i krewni podającej się za prostytutkę. A od tych, domniemał, za seks pobierać forsy nie uchodzi. No i sprawdzana pani pękła, przyznała, że faktycznie wszystko zmyśliła. Należy się domyślać, że przyznała, że ukrywała dochody z uczciwej pracy, a szwagrowi i sąsiadowi z parteru świadczyła tylko usługi sąsiedzkie. Teraz dostanie grzywnę, mandat, może komornik będzie ją nachodził. I jeszcze reputację straci, bo podszywać się pod cudzy zawód to przecież wysoce nieetyczne.

W gruncie rzeczy dobrze, że o niczym nie wiedziałem. Bo może wzięłaby mnie chętka, by coś tam kombinować. Fakt, pewnie żadna urzędniczka by mi nie uwierzyła, że ktoś byłby skłonny zapłacić mi cośkolwiek za cokolwiek. Ale kto wie, czy napędzany niską chęcią zysku, nie próbowałbym w zeznaniach podatkowych zamienić wysoko opodatkowane stanowisko profesora zwyczajnego na wolny od obciążeń zawód współczesnego "żigolaka". Teraz wiem, że groziłaby mi spektakularna wpadka. Nie umiałbym udowodnić, że po nocach nie śpię. Więc dalej będę skazany na uczenie, pisanie i uczciwe płacenie podatków. Trudno, trzeba śledzić przepisy i praktykę ich stosowania. Może znowu pojawi się jakaś luka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki