Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Organy po transplantacji

Jarosław Zalesiński
Jaka jest druga strona medalu organów w sali koncertowej na Ołowiance?
Jaka jest druga strona medalu organów w sali koncertowej na Ołowiance? Grzegorz Mehring
"Po osiągnięciu zamierzonej akustyki będą największymi i najlepszymi organami filharmonicznymi w Polsce" - licytuje wysoko swoje 95-głosowe organy strona internetowa Filharmonii Bałtyckiej. - Te organy to szrot - nie zostawia na instrumencie suchej nitki Wiktor Łyjak, rzeczoznawca ministra kultury o specjalizacji "dokumentacja i ocena konserwacji zabytkowych instrumentów organowych".

W piśmie skierowanym na początku sierpnia do marszałka województwa pomorskiego Łyjak domaga się zgłoszenie do prokuratury sprawy chybionego wykorzystania środków finansowych. Koszt organowej inwestycji to blisko milion złotych. 470 tysięcy wyłożono na sam instrument, blisko 450 tys. trzeba było zapłacić za sprowadzenie organów ze Szwajcarii i instalację.

Organy ozdabiają salę koncertową na gdańskiej Ołowiance od 2004 roku. W świątyni w Lozannie w 1955 roku zainstalowała je szwajcarska firma Th. Kuhn. Instrument od początku sprawiał kłopoty. Już na inauguracyjnym koncercie stwierdzono, że umieszczono go w katedrze w nieodpowiednim miejscu, z którego kiepsko niósł się dźwięk. Także w samym instrumencie odkryto, drobne jeszcze, niedociągnięcia.

Na stronie internetowej organów w Lozannie spisana jest historia prac, które miały poprawić jakość gry instrumentu. W 1993 roku powołano wreszcie specjalną komisję, złożoną z fachowców wielu dyscyplin, którzy mieli zastanowić się, czy warto poddawać instrument kolejnej renowacji.

Komisja stwierdziła wiele braków, m.in. zły stan elektropneumatycznej traktury, czyli systemu, dzięki któremu naciśnięcie klawisza w organowej klawiaturze powoduje, że do odpowiedniej piszczałki wpada powietrze.

Renowacja jest nieopłacalna - brzmiał werdykt. - Sięgnęłaby 2/3 kosztów nowego instrumentu. Zgodnie z tym wyrokiem zdecydowano o demontażu organów i kupieniu nowych. W 2003 roku zbudowała je dla Lozanny amerykańska firma Fisk z Bostonu.

- Stare organy były potem składowane - wywodzi Łyjak. - W takich sytuacjach oddaje się je za darmo albo za uprzątnięcie chóru. Gdyby do mnie trafiła taka oferta, opinowałbym, żeby dać sobie z nią spokój. To jak kupowanie skrzypiec od Cygana.

Łyjakowi nie zaproponowano jednak ekspertyzy. Odwrotnie, w tamtym czasie do Ministerstwa Kultury trafiło pismo, którego sygnatariusze, powołując się na skandaliczne ich zdaniem publiczne wypowiedzi Wiktora Łyjaka, wnioskowali o odebranie mu uprawnień rzeczoznawcy.
Pod pismem podpisali się znakomici organiści, m.in. Andrzej Chorosiński, Julian Gembalski, Józef Serafin, a także dyrektor Filharmonii Bałtyckiej Roman Perucki, znany organista.

- Wydaje mi się, że dyrektor Perucki koncertował na organach w Lozannie jeszcze przed ich demontażem - mówi osoba ze środowiska muzycznego. - Mógł wtedy poznać wartość instrumentu. - Wydano bezsensownie ogromne środki - upiera się Łyjak. - Może pan zapytać Zdzisława Mollina, czy by się przyznał do ustawienia instrumentu na Ołowiance.

Rodzinna firma Mollin to w Polsce w tej branży prawdziwa instytucja, budująca i konserwująca organy w wielu miastach w Polsce. Instalowała też organy na Ołowiance. Zdzisław Mollin i Roman Perucki podpisywali się pod protokołem, określającym konieczne prace w instrumencie.

- Materiał piszczałkowy był w bardzo dobrym stanie - nie potwierdza oskarżeń Łyjaka Mollin. - Zmieniliśmy trakturę, stosując m.in. światłowody. Właściwie mogłaby być taka, jak była, ale to normalne, że po jakimś czasie elektromagnesy się zużywają. Na Zachodzie, wie pan, jeśli kogoś stać na wymienienie instrumentu, to robi się to wcale nie tak rzadko.

- Nie jestem specjalistą od budowy organów - zastrzega się Konrad Mielnik, dyrektor artystyczny Radia Gdańsk. Ale wiem, że uczestnicy odbywającego się na Ołowiance konkursu organowego im. Sweelincka byli z instrumentu zadowoleni. Wydaje mi się, że w pełni odpowiada wymaganiom sali filharmonicznej.

Prokuratorski skandal zatem czy prywatna wojna Wiktora Łyjaka z niechętnymi mu organistami?

- Po takim liście nie mamy wyjścia - rozkłada ręce Beata Jaworowicz z Departamentu Kultury Urzędu Marszałkowskiego. - Wystąpiliśmy do Ministerstwa Kultury o niezależną ekspertyzę.

Dyrektor Perucki przebywa za granicą.
- Jestem z nim w kontakcie i wiem, że także dyrektor Perucki życzyłby sobie podobnej ekspertyzy - mówi Andrzej Orzeł, dyrektor administracyjny Filharmonii Bałtyckiej.

Wczoraj odpowiednie pismo zostało wysłane z Departamentu Kultury do Warszawy. Ciąg dalszy zatem najpewniej nastąpi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki